V Męska polityka
Jeśli już wiemy, że w rozumieniu polityki jako walki Konfederacja zgadza się z Jarosławem Kaczyńskim (a tym samym z jego osobistą partią PIS), to możemy przejść dalej i głębiej, wychodząc poza truizm Clausewitza o analogiczności wojny i polityki.
Praktyka polityczna JK od trzech dekad cała oparta jest na walce z – jak on to nazywa – „ekstremą” prawicową (narodową), czy „endecją”. A.Lipiński w swym rozbrajająco szczerym wyznaniu o tym, że jako partia nie dopilnowali narodzin bytu po prawej stronie sceny politycznej upublicznił tylko tajemnicę poliszynela. Pozostałe partie były dla JK zaledwie wrogiem pozorowanym, przydatnym do autohagiograficznych deklamacji rocznicowych. Prawdziwy wróg pojawił się dopiero wtedy, w świecie „polityczności Jarosława”, gdy zaistniała Konfederacja z silnym skrzydłem narodowym i gdy wprowadziła jedenastkę do Sejmu. Można powiedzieć, że JK powinien być losowi wdzięczny, że po wieloletnim trenowaniu idei – na sucho i z zaprzyjaźnionymi aktorami li tylko - iż polityka to wojna, wreszcie może się spełnić w wymarzonej walce z prawdziwym, nie malowanym, styropianowym wrogiem. Dlaczego Konfederacja bardziej atakuje i krytykuje PIS, niż inne partie? Głupie pytanie. Inaczej być nie może. Primo: to partia rządząca. Secundo: konfederaci też wiedzą, że to jest główny ich wróg. Postrzegają PIS jako uzurpatora zajmującego miejsce im przeznaczone, świadomie i przebiegle przedrzeźniającego ich idee i podkradającego je. Innymi słowy: sytuacja archetypowej wojny politycznej.
Wierchuszka PIS-u to wie, elektorat PIS-u nie wie, zanurzony w boiskowych emocjach i śmiesznych żądaniach i groźbach. Cóż można powiedzieć pod adresem wyborców PIS-u chcących anihilować różnicę konstytutywną dla uważanej za wrogą partii i uwieść ją i porwać, jak Zeus Europę? Zwalczcie tę chuć. Tu konsumpcji nie będzie, jedynie gwałt wisi w powietrzu...
Niestety, wielu z wyborców Konfederacji, nawet chyba częściej ze skrzydła – o dziwo – narodowego, niż wolnościowego – nie rozumie tej chwili dziejowej dla polskiej narodowej demokracji i dając się nabrać żołnierzom przeciwnika na strzelanie z papierowych torebek deklaruje, że prędzej umrze, niż odda głos na Trzaskowskiego.
„Jeżeli coś przemawia za pewnym postępowaniem, a coś innego przeciwko, to musi być dokonany wybór” – jak pisze B.J.Gawecki. „Rola umysłu może być przy tym albo bardziej czynna, albo bardziej bierna. W pierwszym przypadku n a m y s l a m y s i ę, tj. metodycznie rozważamy motywy, W ZWIĄZKU Z ZAMIERZONYM CELEM; w drugim [przypadku] – w a h a m y s i ę, jesteśmy niezdecydowani – I WYBÓR DOKONYWA SIĘ POZA NAMI I PRZYPADKOWO”. Świetne jest Gaweckiego rozróżnienie dwóch stanów umysłu (czy też raczej „stanu” i „akcji”): NAMYŚLANIA I WAHANIA SIĘ. Niby podobne, niby od wahania do namysłu blisko, ale... nie! Wahanie jest pasywne, pasywne racjonalnie. Wahanie otwiera na afekty, nastroje i wzruszenia (przerażenie, gniew, złość, wstręt etc.).
KONIEC CZĘŚCI PIĄTEJ
TYTUŁ CZĘŚCI SZÓSTEJ I OSTATNIEJ: " Długoterminowy cel strategiczny, czyli „na kogo głosować?”