[Wróciły na SE24 (SalonExpress24) judaica. W związku z prowokacjami narodowego Andrzejka Hadacza, czyli Wojciecha O. Nie zamierzam kruszyć kopii o to, które z czterech służb władających Polską trzymają pilota tego patostreamera. Ważne, by znając mechanizmy dezinformacji wiedzieć, że najlepiej działa mieszanina prawdy z kłamstwem. I by pamiętać, że akcje takie jak owego W.O. są właśnie po to, by 1. skompromitować ruchy narodowe 2. skojarzyć tematykę żydowską z osobami takiego autoramentu jak W.O. czy M.O. Część rządowych blogerów poszła jak w dym w realizację celów służb, które - jak się wydaje - pisały scenariusz kaliski. Jedyną sensowną notkę napisał bloger @bazyli. Zamieściłem dzisiaj kilka notek z cyklu judaica, by oderwać ten krąg tematyczny od skojarzeń z WO i MO i lejącą się z ich ust sieczką dezinformacyjną]
W 2006 r. znakomity izraelski uczony Walter Laquer ogłosił koniec antysemityzmu w Europie i bezsens grania na tym bębenku jakichś wojowniczych rytmów. Po prostu; antysemityzmu nie ma w Europie. Laquer w książce The Changing Face of Anti-Semitism wydanej przez Oxford University Press stwierdził, że mówienie, iż w Europie lub Ameryce Północnej istnieje jakikolwiek antysemityzm jest n i e d o r z e c z n o ś c i ą. Owszem, w kilku państwach Europy – pisał Laquer w 2006 r. – istnieją ślady, próby takiej postawy ze strony muzułmanów, co jest samo przez się zrozumiałe z punktu widzenia politycznych konfliktów bliskowschodnich przenoszonych na teatr europejski, ale łączenie tych semickich (tzn. islamskich) zachowań z... Europejczykami jest nonsensem rzadkiej urody... (kilku izraelskich uczonych dodałoby, iż może nie niezamierzonym nonsensem, lecz... zwykłym interesem). Oczywiście, po napadzie przemysłowo-„ewangelicznej” gościnności Frau Merkel – ilośc incydentów wewnątrzsemickich wzrosła w Niemczech i Francji, ale nam, Europejczykom nic do tego.
A krytyka państwa Izrael jako... antysemityzm (zwana "neo-antysemityzmem", której to klątwy, nawiasem mówiąc wyznawcą jest JK)? Mój Boże... Już 6,5 roku temu kwestię tę zdemistyfikował Noam Chomsky, profesor językoznawstwa w Massachusetts Institute of Technology. Stwierdził, iż krytycyzm wobec państwa Izrael nie ma żadnego, najmniejszego związku z antysemityzmem (choćby starali się ten nonsens wmówić nam i Prezesowi rabin Schudrich i Weiss z tuzinem innych rabinów oraz panowie Lapid i Netanyahu z twitterowym wsparciem p.Danielsa Jonathana). Zacytujmy więc N.Chomsky`ego: „Krytyka państwa Izrael nie jest żadną formą antysemityzmu. Jest ona po prostu zwykłym potępieniem kryminalnych działań jednego z państw”.
A może szermowanie klątwą "antysemityzm" ma coś przykryć? Co mianowicie ma przykryć? Odpowiedź spoczywa na stronie 288 polskiej edycji książki wydanej w 1970 r. zatytułowanej "Druga strona medalu", której autorem jest historyk amerykański, absolwent Cornell University i Columbia Law Scholl, specjalista od spraw polityczno-gospodarczych i społecznych krajów Bliskiego Wschodu, pracownik Departamentu Stanu przed wojną i konsultant delegacji amerykańskiej na konferencję ONZ w San Francisco w 1945 r., korespondent licznych pism i ekspert waszyngtońskich think tanków ds. Bliskiego Wschodu – amerykański Żyd, Alfred M.Lilienthal (1913-2008).


Rozpoczynający się na 288 str. rozdział 10 (kończący się na stronie 328) nosi tytuł IZRAELSKI ANTYSEMITYZM! Rozdział liczy 40 stronic. Napisany w latach 60 udowadnia niewygodną dla wielu tezę, ale niemożliwą do obalenia: antysemityzm nie istnieje... poza praktykującymi go z rzadką zawziętością Żydami izraelskimi. Nie ma go w Europie i Ameryce, za to zakorzenił się monstrualnie w Izraelu i to w swej wersji klasycznej, czyli w powiązaniu z rasizmem, ksenofobią, dyskryminacją rasową i apartheidem! Tysiące Żydów izraelskich i kilka partii, pod parasolem i z błogosławieństwem państwa i prawa oraz państwowej religii, czyli judaizmu – praktykuje brutalny antysemityzm. I czyni to nie tylko wobec Palestyńczyków (czyli semitów), wobec których ma miejsce rasowe ludobójstwo, ale także wobec... Żydów obywateli swojego państwa (Żydów pochodzenia arabskiego, erytrejskiego i tzw. Żydów czarnych). [ skany kilkunastu stron rozdziału ‘Izraelski antysemityzm” zamieszczam w aneksie na końcu notki ] W państwie Izrael, jak dowodzi Lilienthal, część obywateli państwa traktuje jak pariasów inną część obywateli tegoż państwa z powodów rasowych, odbierając im duży zakres praw człowieka z powodów niższości rasowej.
Jak pisał prof. Noam Chomsky w 2014 r., istnieje takie państwo, które ma takich obywateli, którzy jeśli usłyszą jakąkolwiek krytykę swojego państwa i narodu, to jeśli wychodzi ona od nie-Żyda – nazywają tę krytykę antysemityzmem, a jeśli od Żyda – zwą ją chorobą duszy i umysłu (w języku Chomsky`ego: „psychiatric disorders”).
ANEKS (fragment rozdz.10)


















