A taki był normalny, spokojny świat… Byli na wyżynach socjopaci, psychopaci, pedofilni plutokraci, paranoiczni autokraci etc., ale siedzieli sobie po swoich norach. Nie rzucali się w oczy, dawali o sobie zapomnieć. Spali? Myśleliśmy, że zajmują się sobą, swoimi zakazanymi rozkoszami. Albo łudziliśmy się, że zapadli w letarg. Że niczego od nas nie chcą. Że świat podzielony jest na dwie połówki – każda żyje sobie dla siebie. A tymczasem… Tymczasem oni – prawdopodobnie – szykowali się, do tego, w środku czego jesteśmy dzisiaj. Zbroili się (szkolenie kadr na czas armageddonu, odpowiednie "rekonstrukcje" rządów i mediów, preparacje i fabrykacje ekspertów, próby generalne), symulowali i testowali różne strategie. A my sobie żyliśmy… W schorowanym, lecz w miarę normalnym świecie. Aż tu nagle wszystko runęło. Rozum rozpadł się na walczące ze sobą skrawki. A Rozum, którego stan skupienia zmienia się w walkę skłóconych fragmentów - przestaje być Rozumem a zmienia się w Obłęd sterowany przez pożerające się fizyczne siły.
A więc byli cicho, bo robili przygotowania do decydującego starcia. Istnieje jednak druga wersja wytłumaczenia ich nagłego przejścia od niewidoczności do wszechobecności i zmasowanego ataku. Byli spokojni, dopóki nie zaczęły pękać ściany globalnego gmachu. Wybudziła ich Zapaść tego, co opustoszyli. Nakładające się jeden na drugi krachy przez nich wzbudzone i wyeksploatowane. Krachy, które tylko przykryć i zresetować mogą lockdowny, wojny i kryzysy.
Możliwa jest też synergia obu przyczyn: najpierw demonstracyjnej nieobecności a potem nagłego wybudzenia Złego. I przygotowywali się logistycznie, i nagle zostali zmuszeni nadciągającymi monstrualnymi krachami do przyspieszenia wypowiedzenia wojny Rozumowi i Ludzkości. Ich ofensywa trwa.