#Not in my name - hashtag
Ta bardzo dziwna "rewizja" świadomości winy w społeczności muzułmańskiej skupiła kilkaset osób publicznie przyznających się do "odpowiedzialności społecznej" bez "odpowiedzialności indywidualnej". Wielu przeciętnych, zasymilowanych z kulturą zachodnią wyznawców islamu wypowiada się obecnie w sprawie terroryzmu oraz ogłasza w mediach społecznościowych tezy o "braku relacji pomiędzy" wiarą a "czynami" okrucienstwa wobec niewinnych.
To co trudne dla tych ludzi to przyznanie iż to co nastąpiło stało się to "w imieniu" Wielkości Allaha.
Dziesiątki zwrotów których muzułmanie mogą użyć w chwili chwalenia Allaha lub jego "wezwania" w sytuacji problematycznej.
https://sites.google.com/site/oislamiedladzieci/Home/zwroty-islamskie
Niestety jest jeden który zawsze kojarzy się z muzułmańskim ekstremizmem. Zwrotem tym jest ALLAHU AKBAR.Wezwanie to stanowi przejaw wiary
Prawdę mówiącArabskie słowo Allāh (alif-lam-lam-ha [ALLH]) oznacza: "Bóg Jedyny". Składa się z dwóch słów:al – będące rodzajnikiem określonym, ilāh – które znaczy bóg, całe zaś słowo Allāh – oznacza Boga w rozumieniu monoteistycznym.
( źródło - https://pl.wikipedia.org/wiki/Allah ).
Ta sentencja wiary będąca jednym z elementów filara kultury islamu stała się przez lata "sygnałem" radykalności oraz "terroryzmu".
Obecnie mamy sytuacje w której kultura barbarzyńska ponująca obecnie na bliskim schodzie "w oddaleniu od centalnych ośrodków" - tam gdzie tradycja religijna przewiduje "chore społecznie zachowania" rodzi umysły proste, których problemy ograniczają się do prostych potrzeb: mieć co jeść, mieć pieniądze na wydatki, przetrwać ciemiężenie powodowane zachowaniem innych rodzin, społeczności lub choćby jednostek ludzkich.
Umysły te podatne są na prostotę przekazu - należy posiąść, odebrać, przyporządkować, stanąć ponad wszystkimi którzy nie są "wierni". Niestety takie działania dotycza obecnie również wierzących. Zamiast systemu budowania islam wykształcił patologiczny system prewancji, odbierania własności, karania.
Naród nie rozumiejący zasad i żyjący w strachu można w "ryzach" tylko strachem utrzymać. Niestety ten sam naród wylewa swój strach na inne narody świata.
Chora wręcz chęć dominacji ukryta głęboko w religii trawi islam do lat. Niestety jak widać do dziś żadnych reform religijnych nie wprowadzono i ciężko będzie się ich w najbliższym czasie spodziewać.
Z tego co widać sposobem na odreagowanie stresu wewnętrznego i takiego życia pod butem jest ucieczka czy to w zachowania religijne czy używki. Bardzo często odreagowaniem jest przemoc wobec innych w szczególności słabszych i kobiet. Czyny te czego nie dostrzegają muzułmanie rodzą "skrzywdzone dusze" a nawet "żądne zemsty demony".
Te nie mają spokoju żerują na żyjących karmiąc się ich lękami lub gniewem. Ten z jakości "niski" nie pozwala im odejść do Boga.
Imigrujący do europy muzułmanie dziwią się naszym zachowaniem, są pod wrażeniem świata widzianego dotychczas tylko w telewizorach. Trochę zafascynowani nie mogą jednak "pozbyć się" korzeni wiary, tożsamości i kultury "agralnej" i "pańszczyźnianej". Nie inaczej można mówić o "ograniczeniach pochodzących z wiosek" czy "świadomości" monopolizmu władzy i praw płynących od jednej "rodziny".
Ludzi ci mając wielką wolę życia przewyższają społeczność europejską swoją determinacją przetrwania, działania i utrzymania jedności kulturowej. Rozmnażając się młodo oraz liczebnie co wynika również z dość wysokiej umieralności w kulturach pozbawionych ogólnodostępnej opieki medycznej prowadzą do sytuacji wysokiego zapotrzebowania na pożywienie, problemów z pracą, dylamatów ezystencjalnych i "odreagowywania".
Kultura dopuszczająca posiadanie kilku żon rodzi również dylemat samotnych sfrustrowanych kawalerów którzy nie mają co zrobić z swoim testosteronem.
Podatne umysły indoktrynowane niepotwierdzalnymi teoriami o wielkości boga chorują jak we wszystkich społecznościach wierzących na "gorliwość" i "zapalczywość".
Allahu Akbar - w ustach młodych - dziesiątek, tysięcy jest hasłem proporcem podboju i utrzymania "jedności". Jak papieros wśród palaczy dodaje sił, jak współny krąg scala słabych w silną grupę. Mali nie czują się aż tak mali, niepewnie dostrzegają "przywództwo", "bojaźliwi" znajdują oparcie.
Bezimenny tłum, nie rozumiejący "aspektów" swojego działania prze ku wielkości, naciera na granice, przekracza je i gdy widzi taką potrzebę swoimi jednostkami niszczy to co cenne - spokój społeczny. Zasiewa strach i "muzułmańskie demony" których pełen jest już cały świat.
W społeczności katolickiej mamy takie przykazanie " nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno". Dziwi mnie bardzo że w Islami nie zakazuje się "niepotrzebnego" niemodlitewnego przyzywania i wychwalania Boga.
W chwili nie będącej modlitwą, w chwili nie będącej "szczególnym momentem" mogliby muzułmanie zaprzestać wołania o "wielkości Boga jedynego". Nie dla spokoju społecznego ale dlatego że "Allahu Akbar" znaczy zbyt często "Śmierć w imię Allaha".
Skoro śmierć nie była zadana w imieniu muzułmanów europy i świata to w czyim imieniu ją zadano, Wiadomo iż była to zemsta ale "z Bogiem na ustach" i imieniu "islamu" i jego "prawd wiary". Czego gumką myszką wytrzeć muzułmanie nie mogą.
Żadny hashtag nie przywróci życia, żadny czyn solidarności czy "pozornego potępienia" czy to przez ligę czy przywódców muzułmańskich nie przyniesie spokoju duszy "wyrwanych" z życia przemocą w strachu.
Ilu z poległych, umęczonych, pomordowanych krąży po świecie, ilu upada i żeruje na żyjących jako "duchy niespokojne", "ilu nasącza się myślą o woli zemsty" na swoich oprawcach i nie dostępuje "zbawiennnego spokoju nieba".
Bóg pozwala uczynić zło wobec człowieka, nie broni go przed nim ani na moment.
Rzekł Pan do sztana: Oto cały majątek jego w twojej mocy, Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki. I odszedł szatan sprzed oblicza Pańskiego.
Niestety Islam nie widzi tej prawny że bez woli Allaha nie może być aby człowiek podążył drogą Szejtana. I choć dotrzega ukrytą ścieżkę wpływu Szejtana na Mahometa w 53 sutrze - nie widzi i nie akceptyje innych "szatańskich wersetów" zarówno karanu jak i samego w Sunnie i ideach Szariatu.
Niestety - jednym z przekleństw islamu jest "wywyższenie się" pochodzące od "bycia wybranym" przez Boga. Ta choroba która latami trwaiła religię katolicką nie znalazła w naszej społeczności wielkiego poparcia choć spowodowała w okresie swojego wpływu na władze i świadomości również olbrzymie straty w ludziach.
#Not in my name świadczy więc tylko o tym że coś się rodzi ale nie rozumie potrzeby odszukania Szejtana w tym co czynią radykalni wyznawcy islamu wobec siebie, swoich bliskich i społeczności reszty świata.
Pomóc w tej chorobie może tylko i wyłącznie głęboka reforma światopoglądowa połączona ze zmianą sposobu nauczania nowego pokolenia wyznawców islamu. To co się rodzi wymaga czasu i woli przywódców religijnych, ich wspólnego spotkania i debaty o "szatańskich wersetach".
Inaczej "nie w naszym imieniu" naród ten, lud ciemiężony i jego wojownicy wzbudzą gniew, pozostałych mieszkańców świata i ich odpowiedź rodzącą wzajemną krzywdę w postaci III Światowej Wojny,.
A mimo to w większości muzułmanie są kulturowo "prości", "skostnali" w poglądach co uniemożliwia im pojęcia "problemów" świata różnorodności. Skoro od dziecka indoktrynowani byli ideą jednego wielkiego państwa wyznaniowego.
Monoteizm państwowy nigdy się nie sprawdził, zawsze powstawały pytania które dzieliły co prowadziło do kształtowania się odłamów. Te w zależności od sytuacji zwalczały sie wzajemnie.
To czego brakuje obecnie islamowi to "reforma" jaką widać momentami w społeczności katolickiej gdy zbiera się synod i dysputuje o prawdach wiary oraz "odpowiedzi" głów kościoła na "potrzeby" wiernych.
W czyim imieniu tak wielu muzułmanów chciało powiedzieć "że to nie oni" - czego próbowali się wyprzeć? I na jakie pytanie nie są zdolni odpowiedzieć.
Nie będziesz brał
Inne tematy w dziale Społeczeństwo