Najpopularniejsza gazeta Pomorza "Dziennik Bałtycki" opisała w czwartek 17 listopada 2011 r. szokującą historię i nie mniej szokującą na nią reakcję Policji:
"Mieszkanka Gdańska stała się ofiarą przestępstwa na tle seksualnym. Tuż po zdarzeniu zatrzymała przejeżdżający radiowóz. Ale policjanci wysłali ją do najbliższego komisariatu i kazali dzwonić pod nr 112. Przestępca prawdopodobnie był jeszcze w pobliżu. Kobieta jest zbulwersowana zachowaniem funkcjonariuszy.
We wtorek o godzinie 14 pani Beata, 38-letnia opiekunka rocznego dziecka wyszła z domu przy ul. Focha w Gdańsku ze swoim podopiecznym. Dziecko jechało w wózeczku, kobieta skierowała się w stronę niewielkiego lasku - między ul. Focha, Kolonią Jordana i akademikami.
Po kwadransie spaceru zatrzymał ją mężczyzna, lat ok. 60, miał ze sobą laskę i rower górski z koszykiem przy bagażniku.
- Niski, chudy, twarz pociągła, jakby skóra z niej zwisała... Chwycił mnie mocno za rękę. Z początku chciałam się wyrwać, ale uścisk uniemożliwiał mi to. Zrozumiałam, że nie dam rady mu się wyrwać, a nawet jeśli udałoby mi się to, to i tak nie ucieknę z dzieckiem...

Słowa, które usłyszała pani Beata, nie nadają się do publikacji. Mężczyzna zagroził jej gwałtem i powiedział, że ma stać spokojnie, to skończy się tylko na masturbacji.
- Cały czas mnie przytrzymywał. Trwało to kilka, może kilkanaście minut zanim skończył. Chciał, żebym go dotykała... Ale się nie dałam. Próbowałam go jakoś zagadywać. Cały czas drżałam o dziecko, odwróciłam wózek, nie chciałam, żeby na to patrzyło. Ja musiałam na to patrzeć, kazał mi. Wiedziałam, że muszę mu być posłuszna. Bałam się, że po wszystkim rzeczywiście mnie zgwałci, tak jak mi groził. Albo zabije. A on na koniec pocałował mnie w rękę, powiedział, że jest bardzo dobrym człowiekiem i życzył mi miłego dnia.
Pani Beata starała się nie okazywać zdenerwowania. Wkrótce jednak zaczęła biec w stronę ul. Focha. Odwróciła się za siebie, mężczyzna stał i patrzył. Nigdzie się nie spieszył. Wtedy zauważyła na ul. Focha radiowóz. Zatrzymała go. Opowiedziała wszystko policjantom.
- Odpowiedzieli mi, że to nie ich sprawa, bo oni są z drogówki i najlepiej żebym poszła na komisariat albo sama sobie zadzwoniła na 112. Odjechali w stronę, którą im pokazałam - w stronę, gdzie to wszystko się wydarzyło.
Wówczas była godzina ok. 14.30, czyli nie więcej niż 10 minut od momentu, w którym doszło do przestępstwa.
- Policjantom przeszukanie terenu zajęło mniej więcej 3 minuty. Wjechali do lasu i zaraz z niego wyjechali, najprawdopodobniej nie wysiedli z radiowozu - opowiada pani Beata.
Te same wydarzenia w opisie przygotowanym przez rzecznika prasowego pomorskiej policji wyglądają zgoła odmiennie.
- Policjanci jadący radiowozem oznakowanym zostali zatrzymani przez kobietę z wózkiem. Podczas interwencji przeszukali pobliski teren, nie znaleźli jednak osoby, która wyglądem odpowiadałaby rysopisowi, jaki podała zgłaszająca. Następnie funkcjonariusze pouczyli kobietę o dalszym toku postępowania w tej sprawie. W przypadku podejrzenia popełnienia przestępstwa - "doprowadzenia innej osoby do poddania się innej czynności seksualnej" mamy do czynienia z przestępstwem ściganym na wniosek osoby pokrzywdzonej i taki wniosek musi być złożony przez nią podczas składania zawiadomienia o przestępstwie - poinformowała kom. Joanna Kowalik-Kosińska.
- Dlaczego policjanci nie zgłosili tego przez jakiś system łączności, dlaczego nie wysłano na miejsce i w okolicę radiowozów? Ten człowiek był jeszcze w pobliżu. Nigdzie się nie spieszył, niczego nie podejrzewał, zostałby złapany - pyta pani Beata.
Jak ustaliliśmy, policjanci w tym momencie powinni "niezwłocznie podjąć czynności zmierzające do zatrzymania sprawcy". Nie ma znaczenia, czy są z drogówki, czy z innych formacji. Powinni powiadomić o tym zdarzeniu dyżurnego, który podjąłby stosowną decyzję co do dalszych działań.
Pani Beata dodzwoniła się pod nr 112. - Dyżurnemu policjantowi jeszcze raz wszystko opowiedziałam. Zdziwił się, że policja "z drogówki" nie przyjęła ode mnie zgłoszenia i wysłał drugi patrol.
Minęło dziesięć kolejnych minut. Przyjechał drugi radiowóz. Pani Beata trzeci raz opowiedziała, co ją spotkało. Funkcjonariusze spisali jej dane, zapytali, czy składa zawiadomienie o przestępstwie i odjechali.
- Nie złożyłam wtedy tego zawiadomienia. Miałam już tego dość, miałam pod opieką dziecko, które było lekko przeziębione, nie mogłam dłużej stać na dworze - mówi kobieta.
Zawiadomienie złożyła w środę. Wskazała miejsce w lesie, w którym doszło do gorszącej sceny. Technik policyjny stwierdził, że teraz już, po tak długim czasie, przy znacznym zawilgoceniu (w nocy padał deszcz), nie znajdzie śladów biologicznych sprawcy.
W środę, kiedy już trwały poszukiwania mężczyzny, pani Beata ponownie spotkała go jadącego rowerem na osiedlu przy ul. Focha. Grzecznie się ukłonił, uśmiechnął się i powiedział "dzień dobry".
Pani Beata chwyciła za komórkę, przez kilka minut pod numerem 112 nikt nie podnosił słuchawki. Wybrała numer do policjanta, który wcześniej do niej dzwonił w tej sprawie. Nie odebrał telefonu. Ponownie wybrała numer 112... W tym czasie mężczyzna odjechał powoli na swoim rowerze. Minęło kolejnych kilka minut i na osiedlu pojawili się policjanci. Wczoraj do godz. 18 sprawca przestępstwa nie został zatrzymany.
- Po otrzymaniu informacji o ewentualnych nieprawidłowościach w zachowaniu funkcjonariuszy sprawę przekazano do Komendy Wojewódzkiej - mówi Kom. Joanna Kowalik-Kosińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Tu zostanie przeprowadzone postępowanie wyjaśniające, czy czynności podjęte przez policjantów były prawidłowe. Obecnie trwają intensywne czynności procesowe w tej sprawie. Policjanci cały czas pracują nad ustaleniem i zatrzymaniem sprawcy tego przestępstwa."
https://dziennikbaltycki.pl/gdansk-mezczyzna-napastowal-w-parku-focha-kobiete-policjanci-zareagowali-bez-zarzutu/ar/473072
https://mapy.com
Chronologia niezwykle zawikłanej, mocno zakłamanej, historii nabycia przez państwa Nawrockich: Marty Sandry i Karola Tadeusza mieszkania Jerzego Ż. przy ulicy Zakopiańskiej w Gdańsku:
20 października 2011 r.: "Ja niżej podpisany przekazuję mój dobytek w drodze testamentu Karolowi Nawrockiemu. Zaświadczam że wydziedziczam swoją żonę i dzieci" — napisał Jerzy Ż. w odręcznie sporządzonym piśmie. Jego dobytek to przede wszystkim mieszkanie komunalne w Gdańsku przy ul. Zakopiańskiej.
Tego samego 20 października 2011 Nawrocki przyniósł do gdańskiego oddziału Banku Millennium gotówkę i zlecił przelew w swoim imieniu na kwotę 12 603 zł i 15 groszy, podając kasjerowi tytuł przelewu: wykup lokalu ul. Zakopiańska Jerzy Ż. i podpisał się czytelnie pod zleceniem. Transakcję zrealizował o godz. 12.44" - informowała w maju'25 "Wyborcza".
Potem 15.11 nastąpiły opisane powyżej przez "Dziennik Bałtycki" i nieopisany ciąg dalszy czyli odwlekane kilkakrotnie przez opieszałość gdańskiej Policji zatrzymanie "szarmanckiego staruszka": „Podejrzany został zatrzymany 17.11.2011, prokurator skierował do Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w Gdańsku wniosek o zastosowanie wobec niego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. 18.11 sąd zastosował tymczasowe aresztowanie, zgodnie z wnioskiem prokuratora, na okres trzech miesięcy” – Mariusz Duszyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Listopad - grudzień '2011. Z aresztu napisał Jerzy Ż. do swojego najbliższego przyjaciela, na co wskazuje ich treść, Karola Nawrockiego, co najmniej 2 listy z prośbą o pomoc i wskazówkami jak dostać się do niego do Aresztu przy ul. Kurkowej w Gdańsku:
21 stycznia 2012 r. do tegoż aresztu przy ul. Kurkowej (notabe oddalonego od miejsca "sex crime" i kawalerki Jerzego o kilkaset metrów) przybywają na widzenie z osadzonym Jerzym małżeństwo Karol i Marta Nawroccy wraz notariuszem państwowym.
Co stało się dalej, wiemy dzięki prof. Czarnkowi, który na swojej "konferencji życia" grzmiał na dziennikarzy: "Kłamiecie, kłamiecie!" i zajął się tymże właśnie, nie wiedząc, że w tym samym czasie Nawrocki u red. Romanowskiego demaskuje jego "wykladnię prawdy"
"Paragraf trzeci: Karol i Marta, małżonkowie Nawroccy, oświadczają, że zapłacili na rzecz Jerzego Ż. całą cenę sprzedaży w kwocie 120.000 złotych, co Jerzy Ż. potwierdza."
(Spróbowałby nie potwierdzić - w areszcie śledczym za popełnienie czynu hańbiącego każdego szanującego się kryminalistę = dygresja moja)
6 maja br. w pow.wywiadzie Karol Nawrocki opowiadał:
- "W 2011 r. około 20 tysięcy złotych przekazałem.Tam były jakieś opłaty, nie wiem, notarialne, mecenasi. Jest podpisana umowa przedwstępna sprzedaży. Ona reguluje nasze zobowiązania względem siebie, odnosi się do ceny rynkowej 120 tysięcy złotych i jest pewną konkretną gwarancją, że te środki w konkretnej formule zostaną przekazane Jerzemu Ż., uwzględniając te koszty, które zostały już poniesione, a nie uwzględniając tych rzeczy, które robię z dobrego serca i na które mnie stać. (...) Przekazanie całej kwoty 120 tysięcy wówczas panu Jerzemu Ż. wówczas byłoby zagrożeniem dla jego życia i zdrowia."
- W areszcie śledczym przy ul. Kurkowej ??? Osadzony i tak nie ma możliwości dysponowania swoimi pieniędzmi, z wyjątkiem zakupów żywności i kosmetyków w kantynie więziennej. Np. tu: https://kantynasw.pl/cart/
Zagrożeniem dla jego zdrowia i życia mogła być tylko wiedza współwięźniów za co "kibluje"... - tu można zastanowić się, kto mógł mu wtedy pomóc zachować "incognito" w areszcie i Zakładzie Karnym, albo odwrotnie - zaszkodzić w razie sprzeciwu...
Przed notariuszem na piśmie Jerzy Ż. pozwala Karolowi Nawrockiemu i jego żonie dysponować mieszkaniem, który "dopiero zamierza im sprzedać" i "upoważnia ich do zawarcia umowy sprzedaży [...] na warunkach określonych w niniejszej umowie przedwstępnej, a na pozostałych warunkach — według uznania pełnomocników, w tym na rzecz samych siebie" ...
= co następuje 6 marca 2017 po wygaśnięciu 5-letniej karencji na sprzedaż mieszkania, co było wymogiem uzyskania 90% zniżki przy wykupie lokalu komunalnego od Miasta Gdańsk.
"Kiedy upłynął czas 5 lat, przed notariuszem pokazali jedynie wcześniejsze pełnomocnictwo, by sprzedać i jednocześnie sobie kupić mieszkanie Jerzego Ż. To jasno wynika z aktu notarialnego z 6.3.2017, bo w paragrafie 2 napisano:
"Karol Tadeusz Nawrocki i Marta Sandra Nawrocka, działający w imieniu Jerzego Ż., w wykonaniu przedwstępnej umowy sprzedaży z dnia 24 stycznia 2012 roku [numer notarialny umowy] sprzedają sami sobie prawo własności lokalu mieszkalnego przy ulicy Zakopiańskiej nr w Gdańsku".
KAROL TADEUSZ NAWROCKI PRZYZNAŁ SIĘ DO OSZUSTWA NOTARIUSZA witas1972/1441276,karol-tadeusz-nawrocki-syn-zecera-przyznal-sie-do-oszustwa-notariusza-panstwowego
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo