W tym roku zapas politycznych wydarzeń w Polsce chyba się już wyczerpał ( oby! ), więc pora na kilka podsumowań i samopochwaleń.
14.03 napisałem, że jak PO w prawyborach wyłoni Komorowskiego, to zostanie on prezydentem Polski. Z zastrzeżeniem – chyba, że wydarzy się coś nadzwyczajnego („może nastąpi jakiś kataklizm albo napaść Łukaszenki na Litwę, lub Białystok, lub coś podobnie absurdalnego i akcje obecnego prezydenta pójdą ostro w górę”). http://witas1972.salon24.pl/163302,chyba-jednak-komorowski
No i wydarzyło się niestety. Stąd przyśpieszone wybory i dosyć dobry wynik Jarosława Kaczyńskiego, o wiele gorzej przecież predysponowanego na post Prezydenta RP od swojego śp. brata Lecha. Niewystarczający wynik jednak. Spełniła się również druga oprócz „konieczności (mniejszego lub bardzo znaczącego) epizodu gdańskiego” zasada wybieralności na najwyższe nominalnie stanowisko w państwie – żaden były czy urzędujący premier nie został w 3.RP prezydentem ( w 2.RP zresztą też) – ani T. Mazowiecki w 1990 r., ani J. Olszewski i b.wicepremier J. Kuroń w 1995, ani W. Pawlak ( w 1995 i 2010 z podobnymi szansami i skutkiem), ani „superpremier” M. Krzaklewski w 2000. Potwierdza regułę b.wicepremier M. Borowski (2005), przyszły, jak się okazało premier D. Tusk i b. premier J. Kaczyński. Coś w tym jest…
Mimo wszystko, gdybym zgodnie z zapowiedziami („Jeśli prawybory w PO wygra on - wydaje mi się, że wiem kto będzie nowym prezydentem RP i postawię u bukmacherów jakiś pieniądz na niego.”) postawił coś na Komorowskiego w marcu, dzisiaj odbierałbym wygraną… Nie dotarłem jednak do żadnej „jaskini hazardu”, a potem w wiadomym nastroju nie było mi „do tego”.
Tamten smutny nastrój nie przeszkadzał mi realnie, obiektywnie patrzeć na rzeczywistość. Natychmiast po zakończeniu żałoby narodowej 21-ego kwietnia publicznie zaapelowałem o zgłoszenie takiego kandydata prawicowo-patriotycznej strony, który miałby realne szansę na pokonanie niezbyt błyskotliwego i atrakcyjnego medialnie kandydata Platformy. Moim zdaniem był to Zbigniew Ziobro, chociaż zgodziłem się z mym salonowym przyjacielem Grudeq-iem, że prof. Zyta Gilowska była by również dobra. A może i lepsza.
„Należy wiec wybrać ( na początku w "prawyborach") człowieka (nie tylko polityka!), którego społeczeństwo przyjmie za kontynuatora dzieła Lecha Kaczyńskiego, który jednak nie będzie miał on kilku Jego wad, które jednak ciągnęły za życia prezydencką popularność w dół.
Z całym szacunkiem dla Jarosława Kaczyńskiego, jest / był on w narodzie przeważnie odbierany jako gorsza strona brata Lecha”.stąd
Obawy moje niestety urzeczywistniły się. Niezły, przewidziany, zresztą przeze mnie wynik (pomyliłem się o niecały 1% - tu) to efekt podniosłej atmosfery i odkłamania medialnego wizerunku śp. Lecha Kaczyńskiego po smoleńskiej katastrofie (zwłaszcza w Tusk Vision Network, popłakiwania „Stokrotki” itp.), zrozumiałych wątpliwości co do jej przyczyn, bardzo przyzwoita kampania wyborcza prezesa Pis-u i jej dobór personalny („Głosuję na najbliższych doradców Prezydenta Polski”) oraz wspomniana słabość medialna kontrkandydata. Nie wiem czy jego liczne lapsusy wywarły wrażenie na wahających się – możliwe, że też. Wakacyjny czas II tury był korzystniejszy dla mającego bardziej zdyscyplinowanych i stacjonarnych zwolenników Kaczyńskiego. Jednak jego elektorat negatywny był i jest bardzo wysoki (mimo udanych prób zmiany wizerunku ), oscylujący około 50%, więc praktycznie uniemożliwiający zwycięstwo w wyborach większościowych. Jednak dopuszczający osiągnięcie sukcesu w wyborach parlamentarnych, rządzących się innymi prawami. Czy on jest realny, w czasie premierowania „mistrza bajeru, słoneczka Peru” nie podejmuję się przepowiedzieć. Pewnie Tusk będzie pierwszym premierem w Polsce, który wygra wybory parlamentarne. 15 miesięcy pełnej władzy PO może się okazać za mało, aby Polacy zniechęcili się do niej na tyle, aby zaufać Pis-owi, mam nadzieję odmienionemu jak jego prezes, bez „Flipa i Flapa” polskiej polityki (= Bielan & Kamiński), Karskich i jemu podobnych. Chyba, że wydarzy się jakaś podobna do greckiej tragedia, odpukać… - puk, puk, puk! W najbardziej realnym wg mnie, przewidywalnym wariancie możemy liczyć się z pełnią władzy (bądź w koalicji z PSL lub SLD) PO do 2015 – w tymże roku planowo odbędą się równocześnie wybory prezydenckie i parlamentarne. Oczywiście, jeśli nie zajdą okoliczności do przyspieszonych elekcji. Dlatego położenie nacisku na tegoroczne jesienne wybory samorządowe wydaje się szczególnie istotne. Całkowite upartyjnienie samorządów i przewaga w nich ludzi rządzącej Platformy Obywatelskie budziłoby skojarzenia z niesławnym Frontem Jedności Narodu i byłaby skrajnie niekorzystna dla polskiej polityki. Mam nadzieję jednak, że do tego nie dojdzie.
Z błahszych spraw – w typowaniu mistrza świata nie błysnąłem (jak przed 4 laty), natomiast dokładnie oszacowałem pozycję Niemców („a na 3-cim jak u siebie Deutschland&Polen +rest der welt” - Szkoda, mogli by być futbolowi mistrzowie świata rodem z Gliwic i Tczewa…
Korzystając z nieoczekiwanego zauważenia tekstu przez administrację pozwolę sobie dołączyć zakończenie mojego ostatniego przed wyborami 4 lipca postu:
O wiele ważniejszą dla przyszłości kraju niż kto będzie jego prezydentem w latach 2010-15 jest n.p. kwestia zmiany ordynacji wyborczej na mieszaną (częściowo większościową w jednomandatowych okręgach wyborczych, częściowo proporcjonalną, ogólnopolską „partyjną” – zależną od szefów partii). Doskonale sprawdza się ta ordynacja np. w Niemczech. Co by nie powiedzieć, jest to państwo doskonale zorganizowane i jednym z tego przejawów jest taki porządek [ Ordnung ] wyborczy.
Dotychczasowy system wyborczy, dający ścisłemu kierownictwu partii władzę niemal absolutną – decydującą kto i jak wysoko będzie na liście wyborczej, sprzyja samoograniczeniu pluralizmu, różnorodności, indywidualności, a przy dominacji sceny politycznej przez 2 większe i 2 pomniejsze partie, wprost powoli ubezwłasnowolnia demokrację. I osłabia jakość i tak miernej polityki. I Polskę. A Ona jest przecież „najważniejsza”.
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka