Witek Witek
723
BLOG

Prezydent Miedwiediew usunął 18-letniego mera Moskwy Łużkowa

Witek Witek Polityka Obserwuj notkę 5

  18 lat wspomniane w tytule nie jest oczywiście wiekiem byłego mera, lecz okresem czasu jaki pełnił on to reprezentacyjne i baaaardzo intratne stanowisko.

    Ostatnio na arenie i międzynarodowej wsławił się ( a raczej zniesławił) pomysłem, aby na Święto Wielkiego Zwycięstwa nad faszyzmem ( dokładnie nad narodowym socjalizmem, ale w postsowieckiej Rosji słowo socjalizm jest jeszcze pod ochroną i nie może być podawane w takim kompromitującym kontekście) 9 maja udekorować Moskwę portretami „ludzi zwycięstwa”, a więc m.in. i głównodowodzącego Stalina, jego prawej reki Berii, Mołotowa, Mierkułowa, Sierowa i innych. Być może i „zwycięskiego” marszałka Klimenta Woroszyłowa, (mimo kategorycznego zastrzeżenia Trockiego z 1918 roku – „Nie dopuszczać beztalencia do spraw wojskowych!”), wiernego towarzysza Koby pełniącego wiele odpowiedzialnych funkcji, m.in. dowódcy wojsk sowieckich w wojnie fińskiej 1939-40.  Nie doszło do tego na skutek protestów zwykłych Rosjan, organizacji demokratycznych i historycznych, popartych przez władzę centralną i partię polityczne (za wyjątkiem, rzecz jasna kompartii Łużkowa).

    Mimo resentymentów komunistycznych Łużkow doskonale odnalazł się w kapitalistycznej dżungli. Właściwie nie dokładnie on, bo według oświadczeń majątkowych dysponował dosyć skromnym dorobkiem jak na czołowego rosyjskiego polityka i urzędnika, ale za to jego żona Jelenia Batunina w ciągu 18 lat merowania męża osiągnęła majątek szacowany na 4 miliardy dolarów!  3-ie miejsce w ratingu najbogatszych kobiet świata!
     Początkowo dorabiała się m.in. na sprzedaży produktów żywnościowych w Moskwie ze swoich olbrzymich gospodarstw rolnych, powstałych z polikwidowanych kolhozów i sowchozów. Jaką drogą nabyła je i za jaką cenę można się tylko domyślać, znając zasady procesów prywatyzacyjnych w postsowieckiej Rosji … Potem największe korzyści poczęła przynosić branża budowlana, dzięki latom pomyślnej putinowskiej prosperity. W Moskwie najkorzystniejsze kontrakty mogły dostać głównie firmy związane z żoną mera. Bezwzględność potentatów budowlanych w Moskwie pokazuje poniższy program. Szczególnie wzrusza temat poruszony od T = 10:45 – bezkarne wyszczucie z domu (przez nękania urzędnicze, a gdy one nie skutkowały – serie podpaleń przez „nieznanych sprawców”) jednego z ostatnich Moskwian mieszkających w swoim przedrewolucyjnym, rodzinnym domu. Jak opowiada architekt – „właściciel Fiłatow naprawdę kochał ten dom. Jego rodzina mieszkała tam od 1912 roku, od 60-tych lat próbowano go z niego usunąć. To był prawdziwym człowiek ze swoją ojczyzną – Moskwą”.
 
 
    O wszechobecnej w Moskwie korupcji od dawna grzmiał Władimir Żyrynowski. W swoim stylu, bezpardonowo, otwarcie oskarżał mera i jego administrację, domagał się jego odwołania i ukarania. Był straszony przez Łużkowa pozwami do sądu, wyśmiewany i lekceważony (również przez samego premiera Putina), traktowany z rezerwą jako folklor polityczny. Poniżej wywiad z Żyrkiem o Łużkowie, szokuje tam informacjami, że Moskwian karmią psami, że wszystkie uczelnie i szpitale moskiewskie są skorumpowane i proponuje „chińskie” metody walki z korupcją, do kary śmierci za nią włącznie:
 
 
O odwołaniu Łużkowa mówiło się już dawno, ale cicho i nieśmiało. Sprawy przyspieszyły obrót, gdy prezydent Miedwiediew zablokował krytykowaną przez ekologów i mieszkańców budowę drogi przez podmoskiewski las w dzielnicy Chimki. Skrytykował to ostro Łużkow, ponieważ uderzało to w interesy jego żony.
Następnie próbował prowokacją wbić klin między prezydenta Dmitrija A. Miedwiediewa a Władimira W. Putina.
To chyba zadecydowało, a na pewno przyspieszyło decyzję o rozpoczęciu medialnej kampanii przeciw niemu, co miało przygotować grunt społeczny pod „jedynie słuszną” decyzję. Najważniejsze kanały prywatne i państwowe puściły kilka programów uderzających w mera stolicy, m.in. ten powyżej pokazywany , a przede wszystkim ten najradykalniejszy pt. „Sprawa w czapce” [ "Дело в кепке"] tytułem odnoszący się do ohydnej czapki „leninówki” noszonej chętnie przez Łużkowa.
 
 
    Sam program to typowa egzekucja medialna (nie twierdzę, że niesprawiedliwa) – Łużkow pokazany jako skorumpowany, bezwzględny szef mafii moskiewskich urzędników, prawdziwy „capo de tutti capi”.  Wyjaśniono zagadkę dlaczego uparto się karczować chimkowski las, mimo, że można było go ominąć przy budowie drogi. Przypomniano, że gospodarz miasta w czasie letnich pożarów i zadymienia miasta wyjechał na urlop do Austrii, a po powrocie zajmował się bardziej ratowaniem pszczół niż ludzi. N.p. przeznaczył (z miejskiej kasy) na leczenie inwalidów zatrutych dymem 100 mln rubli, a na opiekę nad pszczołami 256 mln rubli! Pokazano wiele przypadków jawnej korupcji i bezkarności szefa i jego urzędników w ciągu ostatnich kilku lat. Jego 80-hektarową daczę pod Moskwą.
 
 
Oczywiście odwołanie Łużkowa przez Miedwiediewa musiało zostać zaaprobowane, a może i zaproponowane przez premiera Putina. W Rosji następuje proces wymiany części gubernatorów, którzy muszą ustąpić miejsca nowym ludziom. Mer Moskwy do końca nie chciał zgodzić się na kompromisowe „dobrowolne” odejście, nawet związane z przejściem na bardzo prestiżowe stanowiska np. przewodniczącego Rady Federacji lub szefa państwowej korporacji „Olimpstroj” zajmującej się budową kompleksu olimpijskiego w Soczi.
Nawet po otrzymaniu dymisji nie zamierza się poddawać i rozstawać z rządzeniem Moskwą – „Były mer Moskwy Jurij Łużkow zamierza zaskarżyć do sądu wtorkową decyzję prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa o jego odwołaniu” - http://www.salon24.pl/news/54263,rosja-luzkow-chce-podac-do-sadu-miedwiediewa.
 
Myślę, że to jednak jego „łabędzi śpiew”. Skoro Ktoś już zdecydował, że nie jest godny tego stanowiska, to rozsądny człowiek nie powinien się temu wyrokowi sprzeciwiać. Widać jednak, że 18-letnia władza deprawuje i pozbawia realnej oceny rzeczywistości nawet takich spryciarzy jak 74-letni były mer Moskwy. Swoją drogą, kiedy on zamierza zacząć wydawać nagromadzone pieniądze, po 80-te dopiero? Przecież w każdej chwili mogą stracić dla niego jakiekolwiek znaczenie… Zakończę moim ulubionym dialogiem z ulubionej powieści:
 
– To podłość! – oburzył się W. – Pan jest człowiekiem ubogim. Prawda? Pan jest ubogi?
Bufetowy wciągnął głowę w ramiona i od razu stało się jasne, że jest on ubogim człowiekiem.
– Ile wynoszą pańskie oszczędności?
Pytanie zadane było życzliwym tonem, niemniej jednak pytania takiego nie można uznać za taktowne. Bufetowy zmieszał się.
– Dwieście czterdzieści dziewięć tysięcy rubli w pięciu oddziałach kasy oszczędności – rozległ się z sąsiedniego pokoju pęknięty głos – a w domu pod podłogą dwieście złotych dziesiątek.
Bufetowego jakby przylutowało do taboretu.
– No, to rzeczywiście nie są pieniądze – lekceważąco powiedział do swego gościa W. – chociaż szczerze mówiąc nawet tyle nie jest panu potrzebne. Kiedy ma pan zamiar umrzeć?
Tego bufetowy już nie zniósł.
– Nikt tego wiedzieć nie może i nikogo nie powinno to obchodzić – powiedział.
– Powiedzmy, że nikt nie wie – rozległ się z gabinetu ten sam wstrętny głos. – Dwumian Newtona, nie wiesz czasem! Umrze on za dziewięć miesięcy, w przyszłym roku, w lutym, na raka wątroby w klinice Pierwszego Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego na sali numer cztery.
Bufetowy zżółkł na twarzy.
– Dziewięć miesięcy... – w zadumie liczył W. – Dwieście czterdzieści dziewięć tysięcy... Po zaokrągleniu wypada dwadzieścia siedem tysięcy na miesiąc... niewiele, ale na skromne utrzymanie wystarczy... Do tego jeszcze te dziesiątki...
– Dziesiątek nie da się upłynnić – wtrącił się znowu ten sam głos mrożący krew w sercu bufetowego. – Po śmierci Andrzeja Fokicza dom natychmiast zostanie zburzony, a monety zostaną przekazane do Banku Narodowego.
– Zresztą nie radziłbym panu kłaść się do kliniki – mówił dalej artysta. – Co za sens umierać na szpitalnej sali, gdzie słychać tylko jęki i rzężenie śmiertelnie chorych? Czy nie lepiej wydać ucztę za te dwadzieścia siedem tysięcy, a potem zażyć trucizną i przenieść się na tamten świat przy dźwiękach strun, wśród oszołomionych winem pięknych kobiet i wesołych przyjaciół?
To chyba moja ulubiona scena, genialna i nadczasowa:
Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj5 Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka