Ostatni okres swojego picia pamiętam w ciemnych, właściwie czarnych, barwach. Mimo to często się uśmiechałem, z pogardą, złośliwie albo po prostu głupkowato. Często się też śmiałem - rechocząc rubasznie i nie zauważając własnej, żałosnej śmieszności. Czasem wyśmiewałem, naśmiewałem się bądź obśmiewałem zjawiska, ludzi i inności. Wszystko to było głośne, tak, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia. Wstyd. Niechęć do siebie. Gniew.
Słyszałem kiedyś na mityngu, że sponsor kazał sponsorowanemu się uśmiechać do ludzi. Kolega mówił, że ludzie patrzyli na niego dziwnie.
Zamiast się uśmiechać, co zresztą często robię, wolę mówić, że czuję się pogodny. Czuję spokój i to odbija się na mojej twarzy, gdzie błąka się uśmiech - szczery i przyjazny.
Mam też koszulkę, którą bardzo lubię nosić. Pewnie dlatego, że bardzo lubię reakcje ludzi na mój w niej widok. Wielu uśmiecha się, ogromna większość reaguje pozytywnie. Mam na niej napis: Mam na to wszystko wyjebane.
Komentarze