Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków
615
BLOG

Czym była Solidarność i co nam dała? "Rekolekcji" c.d., część III.

Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

Jak napisał jeden z moich Korespondentów, Solidarność była "cudem", trzecim, a może nawet czwartym, w XX wieku, po Odrodzeniu Polski w latach 1918-19, zwycięstwie Polaków w tzw. Bitwie Warszawskiej i, oczywiście, powołaniu Polaka, kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową ( i Jego długi, trwający ponad ćwierć wieku, pontyfikat). Swoją drogą, niemało "boskich ingerencji" w życie średniej wielkości narodu w jednym stuleciu!

Ja jako człowiek o "rodowodzie" socjologicznym i zafascynowany Historią nie mogę, oczywiście, ograniczyć się do takiej prostej - i chyba słusznej -  odpowiedzi, jak mój Komentator. Sam zresztą sugerowałem w poprzednim odcinku, że totalitarny system PRL - podtrzymuję tezę, że takim był - wydawał się "nie do ruszenia" bez zewnętrznej ingerencji. Przypominam sobie zresztą, że w 1979r., będąc we Francji na stypendium Rządu Francuskiego i uczestnicząc w seminarium znawcy ruchów społecznych, Alaina Touraine'a usłyszałem tezę, sformułowaną przez emigrantkę z Węgier, wówczas komunistycznych, że "w systemie komunistycznym ruchy społeczne są niemożliwe. Nikt, włącznie z Mistrzem, temu nie zaprzeczył.

Przypominam, że było to już po Porozumieniach Helsińskich, z ich "trzecim koszykiem" gwarantujących, na piśmie, prawa ludzkie, co sprzyjało zapoczątkowaniu pół-legalnych inicjatyw społecznych w Polsce (KOR i ROPCiO), w Czechosłowacji (Karta 77), a nawet w samym ZSRS, o ile pamiętam - szczególnie na sowieckiej Ukrainie.

I odpowiadając na postawione w tytule notki pytanie stawiam tezę, że Solidarność, zarówno jako Ruch społeczny, jak i Związek zawodowy - a także ich najważniejszy i najbardziej znany i uznany przywódca - był równocześnie  produktem, był "owocem", owego totalitarnego systemu PRL oraz długiej, polskiej tradycji oporu przeciwko wewnętrznej i zewnętrznej opresji; był tej tradycji zwieńczeniem i rozwinięciem, a równocześnie jej zaprzeczeniem.

Można powiedzieć, trochę metaforycznie, że na narodziny Solidarności system "pracował" ponad 35 lat. Solidarność była "dzieckiem realnego socjalizmu" i, jak się to mówi w socjologii, "efektem perwersyjnym" dziejów tego reżimu, a przez to, mimo odroczenia - pośrednio jego "grabarzem".

Niemal cały "wysiłek modernizacyjny" PRL-u - a nie był on wcale mały, bo mechanizmy "socjalistycznej gospodarki" pozwalały na utrzymywanie wysokiego poziomu inwestycji w przemyśle oraz w infrastrukturze, kosztem rolnictwa i innych, ważnych społecznie dziedzin - ochrony zdrowia, edukacji. Również w przemyśle jedne branże - a głównie przemysł ciężki, związany mniej lub bardziej ze zbrojeniami  - były  rozwijane kosztem innych: hutnictwo, górnictwo czy przemysł okrętowy i, w ogóle, maszynowy - kosztem lekkiego, czyli spożywczego, tekstylnego, meblowego itp. Narastały dysproporcje i na ogół obecne było zjawisko, które nazywane było "zjadaniem własnego ogona przez węża". Jak ktoś mądrze to określił - gospodarka PRL-u była rozwinięta (pod koniec "epoki Gierka"), ale źle rozwinięta, no i zadłużona, w tym samym czasie, na jakieś 20 mld USD.

Obowiązująca przez niemal cały okres PRL-u, "konstytucyjna "zasada pełnego zatrudnienia powodowała, że armia pracowników, a szczególnie robotników, stale rosła. O ile pamiętam, pod koniec epoki Gierka było ich ok. 7 mln., zatrudnionych głównie w wielkich i średnich przedsiębiorstwach, których liczba pod koniec PRL, przed transformacją i prywatyzacją, osiągnęła ok. 10 tys. Ten "proletariat", w myśl obowiązującej w PRL doktryny, miał być główną siłą "budownictwa socjalistycznego" w Polsce.

A tymczasem...

W miarę komplikowania się "socjalistycznej gospodarki" czyli głównie przemysłu będącego efektem spóźnionej, narzuconej industrializacji rosły trudności z zarządzaniem przemysłowymi "kolosami". Zaciskająca się wokół gospodarki pętla zadłużenia zmuszała władze do poszukiwania oszczędności i  rezerw, głównie poprzez podwyżki cen podstawowych artykułów, głównie spożywczych, w grudniu 1976r., w czerwcu 1976r. i na początku lipca 1980r.

 Jak to ujęto w ówczesnej anegdocie: "najpierw były trudności wzrostu, a potem wzrost trudności", do tego, pomiędzy socjalizmem a przewidywanym komunizmem nasilał się... alkoholizm tych "nowoczesnych niewolników", często eksploatowanych - ich wydajność wcale nie była taka mała, jak twierdził szeroko rozumiany reżimowy "aparat"  - i wyzyskiwanych ponad ludzką wytrzymałość...Niewydolność mechanizmów gospodarczych uniemożliwiała spłatę zaciągniętych długów. "Socjalistyczna" Polska wpadła w pułapkę kapitalistycznego zadłużenia!

Obok patologicznych zachowań i innych  podobnych reakcji (np. biernego oporu), wynikających z takiego położenia, od czasu do czasu miały miejsce, nie zawsze nagłaśniane, mobilizacje i "treningi" tychże "niewolników" w walce z niezbyt kochanym reżimem, czyli  "wypadki" z lat 1956, 70, 76...Obok tych "świeckich" mobilizacji były też "mobilizacje religijne", związane z przepychankami pomiędzy "partią-państwem" a Kościołem katolickim, w których uczestniczyła część pracowników związana z Kościołem. Było ich sporo w okresie milenijnym, a ich ukoronowaniem były spotkania z Polskim Papieżem w czerwcu 1979 roku.

Z tych doświadczeń, często burzliwych i krwawych, płynęły impulsy i "nauki" dla Wielkiej Mobilizacji roku 1980, która zrodziła i "sformatowała" Ruch-Związek pod nazwą "Solidarność" 


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Rozmaitości