Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
8936
BLOG

Tanio już było. Zerowy VAT na żywność, podwyżki za prąd, a paliwo nie po 5 złotych

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Finanse Obserwuj temat Obserwuj notkę 122
Rząd nie przedłuży dopłat do prądu, w związku z czym konsumenci zapłacą więcej nawet o 30–40 proc. względem obecnych rachunków – tak brzmi zapowiedź resortu klimatu i środowiska. Są to optymistyczne szacunki. Niemal pewne jest, że gabinet Donalda Tuska zrezygnuje też z zerowego VAT na żywność, a o paliwie po 5,15 zł możemy zapomnieć.

Tylko do 30 czerwca będzie obowiązywać mechanizm mrożenia cen energii, wdrożony przez rząd Mateusza Morawieckiego na skutek pandemii, począwszy od grudnia 2021 roku, a potem utrzymany po wybuchu wojny na Ukrainie. W grudniu ubiegłego roku nowa większość poparła kontynuację działań osłonowych, ale tylko do połowy roku. Potem dopłaty znikną.

„Śledzimy sytuację na rynku energii i pod koniec pierwszego kwartału 2024 roku przeprowadzimy analizę” – zapowiadał minister finansów Andrzej Domański. Czytelny sygnał, że odbiorcy energii zapłacą wkrótce znacznie więcej, dał Ryszard Petru. „To przedmiot dyskusji na poziomie rządu, ale co do zasady nie możemy mieć sytuacji, w której państwo do wszystkiego dopłaca. (...) Jeśli zamrozimy ceny na kolejne pół roku, to znów między grudniem a styczniem będzie pytanie, co zrobimy od przyszłego roku” – stwierdził poseł Trzeciej Drogi kilka tygodni temu w Radiu Zet. Odpowiedź jednak nadeszła z Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Jest ona bardzo niekorzystna dla gospodarstw domowych.

Niektórzy zapłacą o 80 proc. więcej za prąd

„Wierzę, że po uwolnieniu cen prądu nie będzie dużych podwyżek. Pracujemy nad tym, chcemy wspomóc osoby najuboższe i gorzej zarabiające” – zaznaczyła minister klimatu Paulina Hennig-Kloska w RMF FM. 

„Uwolnienie cen” to rezygnacja z państwowych dopłat. Z wyliczeń rządowych ekspertów wynika, że każdy odbiorca prądu zyskuje na rachunkach około 500 złotych do czerwca. Koszt dla budżetu państwa wynosi 15 mld złotych. Hennig-Kloska przekonywała, że dłużej nie da się podtrzymywać niższych cen za energię i trzeba znaleźć sposób na to, by konsumenci dostali jak najmniej po kieszeniach. Rząd planuje utrzymać formę dopłat, ale tylko dla najbiedniejszych – czyli dokładnie to, za czym opowiadał się Petru.

Prognozy są jednak wstrząsające – resort klimatu szacuje wzrost rachunków za prąd od 1 lipca o 30–40 proc., ale Urząd Regulacji Energetyki i think tanki mają dla nas jeszcze gorsze prognozy. Jesienią ubiegłego roku URE informowało na podstawie danych od państwowych dostawców energii: Polskiej Grupy Energetycznej, Enei, Tauronu i Energii dla URE, że jeśli rząd nie wydłuży okresu dopłat do prądu, użytkownicy zapłacą przeciętnie o około 70 proc. wyższe rachunki. Przedstawiciele Optimal Energy przekonują natomiast, że od 1 lipca stawki mogą wzrosnąć nawet o 80 proc. w porównaniu z zamrożonymi cenami. Mowa o mieszkaniach dwupokojowych w blokach, zużywających przeciętnie 1500 kWh rocznie. Drugą grupą, która będzie poszkodowana z powodu niewydłużenia okresu obowiązywania tarczy, staną się czteroosobowe gospodarstwa domowe o metrażu około 150 metrów kwadratowych ze zużyciem 4 tys. kWh w ciągu 12 miesięcy. Taka rodzina zapłaci za prąd więcej o około 57 proc. niż obecnie. Think tank Forum Energii zakłada podwyżkę na poziomie 68 proc. W zasadzie wszystkie prognozy są gorsze niż optymistyczny wariant prezentowany przez resort klimatu i środowiska.

Zwolennicy uwolnienia cen – głównie liberalni ekonomiści – wskazują tak jak Petru, że państwo nie może cały czas dopłacać do rachunków odbiorców energii, a firmy dystrybuujące prąd tracą zyski. Ponadto twierdzą, że mechanizm osłonowy wpływa negatywnie na inflację. Po pierwsze – gdy trwała dyskusja o rzekomym zawyżaniu cen przez Orlen na stacjach benzynowych pod koniec 2022 roku, ówczesna opozycja grzmiała, że „ograbia się” Polaków, żeby płocki gigant jak najwięcej zainkasował za paliwo. Po drugie – skala spadającej inflacji nie idzie w parze z groźnie brzmiącymi analizami o rujnującym wpływie dopłat do cen za energię na kondycję polskiej gospodarki.

Z chwilą wydłużenia działań osłonowych, za którymi w Sejmie na okres pół roku głosowało 247 posłów KO, Trzeciej Drogi i Lewicy, inflacja wynosi 3,9 proc. rok do roku (styczeń 2024 roku). Oznacza to, że jesteśmy w najlepszej sytuacji dla budżetu od lutego 2021 roku, choć do celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc., jeszcze daleko. Po trzecie, wraz z niewydłużaniem okresu mrożenia cen za energię opowiada się o „dziurze Morawieckiego” albo rekordowym deficycie. Nie przeszkadza to w ładowaniu potężnych pieniędzy na rozrośniętą administrację rządową, mimo zapowiedzi jej odchudzenia i lawiny krytyki wylanej na poprzedników.

Nie jest też żadną tajemnicą, jak próbuje się przedstawić, że PiS korzystało z miliardów złotych z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19, bo tego dotyczyła tarcza antyinflacyjna. Dziś rząd nieoficjalnie w mediach żali się, że zabraknie 8 mld złotych na dopłaty. Obóz władzy musi znaleźć rozwiązania łagodzące, bo w innym wypadku zdrożeje codzienne życie – produkty w sklepach i usługi są powiązane bezpośrednio z cenami energii. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie stwierdzimy drastycznych zmian w opłatach, skoro zużycie energii latem jest mniejsze niż w sezonie zimowym lub wiosennym.

Zerowy VAT na żywność zniknie

Zapłacimy więcej nie tylko za prąd, zdrożeje też żywność w sklepach. Utrzymana stawka 0 proc., wdrożona już po wyborach przez trzeci rząd Mateusza Morawieckiego, to koszt około 2,7 mld złotych dla polskiego budżetu. Obniżka potrwa do końca marca – wtedy należy spodziewać się powrotu stawki 5 proc., co zresztą zapowiada od dawna szef resortu finansów. „Jeśli chcemy finansować niezbędne inwestycje – a taką jest w mojej opinii, może niekoniecznie pana profesora Balcerowicza, podwyżka dla nauczycieli o 30 proc. – to musimy mieć jakieś źródła przychodu. 5-proc. VAT jest jednym z takich źródeł” – wyjaśniał minister Domański, obawiając się, poza wszystkim, krytyki ze strony Brukseli, która oponowała w sprawie rozwiązania wdrożonego przez PiS. A podwyżek dla nauczycieli i tak na razie nie będzie na zasadach obiecywanych w kampanii wyborczej – czyli minimum 1500 złotych dla każdego bez wyjątku – o co wciąż zabiega część Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Według Rady Polityki Pieniężnej, brak reakcji ze strony rządu na powrót do 5 proc. VAT na artykuły pierwszej potrzeby spowoduje niekorzystne odbicie inflacyjne.

Paliwo po 5 złotych. Tylko gdzie?

Jest jeszcze jedna niezrealizowana obietnica, którą dostrzegają codziennie po 13 grudnia miliony kierowców – jedni i tak się cieszą, ponieważ odsunęli PiS od władzy, a drudzy czekają na to, aż będzie taniej. To oczywiście paliwo po 5 złotych, które miało stać się faktem, jak tylko PiS przestanie rządzić. Donald Tusk zapewniał w kampanii wyborczej, że dzień po wyborach wystarczy tylko „jedna odważna decyzja”, by tak się stało. Koalicja Obywatelska z koalicjantami rządzi już ponad dwa miesiące. W rzeczywistości średnio płacimy ponad 6,40 zł za benzynę i 6,63 zł za litr oleju napędowego. A na tym nie koniec – eksperci prognozują kolejne podwyżki, choć cena za baryłkę ropy w lutym spadła na nowojorskiej giełdzie.

Dla opozycji sprzed 15 października byłby to koronny dowód na „ograbianie Polaków” tankujących swoje samochody. Tymczasem w Orlenie organizowany jest „na papierze” konkurs na prezesa po odejściu Daniela Obajtka – jednak wiadomo, że władza ma swoich dwóch faworytów: Krzysztofa Zamasza, byłego prezesa Enei, oraz Ireneusza Fąfarę, szefa spółki Orlenu na Litwie do 2014 roku. Media szermują tymi nazwiskami i są przekonane, że toczą się targi między Borysem Budką, ministrem aktywów państwowych, a Szymonem Hołownią w kwestii obsady funkcji prezesa w największej polskiej firmie multienergetycznej.

Nikt już nie dyskutuje o cenach paliw na stacjach – ważne, że zmienił się nielubiany przez mainstreamowych dziennikarzy prezes. „Teraz paliwo to może być i po 7 złotych”, cytując klasyka, nomen omen byłego prezesa Orlenu Jacka Krawca, który w podsłuchanych rozmowach w restauracji „Sowa i Przyjaciele” tak przedstawił opinię Donalda Tuska po wygranych wyborach z 2011 roku. 

Fot. Pixabay/zdj. ilustracyjne

Tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej" 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka