Władimir Władimirowicz Putin wygrał, zgodnie zresztą z oczekiwaniami, kolejne niedemokratyczne wybory w Rosji. Chociaż opozycja, dopiero zwierająca szeregi, składająca się z ludzi o różnych poglądach politycznych, wychodziła na ulice Moskwy w potężnej ilości jak na tamte warunki - i do pozazdroszczenia w polskich - nie czytałem ani nie słyszałem o jakiejkolwiek poważnej analizie na temat osłabienia władzy Putina w głównym nurcie.
A czy media w naszym kraju mają coś do powiedzenia na temat korzyści i zagrożeń, jakie płyną ze zwycięstwa czekisty? Absolutnie nie, lepiej pokazać cara Rosji na koniu z gołą klatą, ewentualnie podrzucać odbiorcom proste newsy o tym, że Putin uronił łezkę na wiecu powyborczym. Dlaczego Miedwiediew - symbol rzekomego otwarcia się na demokratyzację na Kremlu, jak to ogłaszały przekaziory nad Wisłą kilka lat temu - okazał się jedynie dekoracją? Co się pod tą dekoracją kryje? Dlaczego Putin musiał znowu wrócić na fotel prezydencki?
Adam Michnik w weekendowym wydaniu "Gazety Wyborczej" skrytykował władcę Rosji. Wskazał na oczywistości - psucie wymiaru sprawiedliwości, ograniczenie wolności mediów, fałszowanie wyborów, ale jednocześnie musiał dodać banał, że przecież Putin to nie Stalin a Rosja totalitarnym państwem nie jest. To tak, jakby tłumaczyć w poważnej publicystyce, iż przecież Jaruzelski to nie Feliks Edmundowicz Dzierżyński, a PRL utożsamiał socjalizm, a nie żaden komunizm. Nikt w dyskusji publicznej nie przypomni o początkach kariery Putina, nie ośmieli się napisać, jak wraz z kolegami ze służb okradał Rosjan w ramach akcji "żywność za metale" na początku lat 90. A czy kogoś wzrusza, że większa część establishmentu kremlowskiego wywodzi się z KGB?
Wracając do wyborów w Rosji, należy zapytać - co dalej z tzw. "ociepleniem" na linii Moskwa-Warszawa? Jakoś wody w usta nabrał Radosław Sikorski, który nie ośmielił się skrytykować władz na Kremlu za fałszerstwa wyborcze i sprawdzone już od lat sposoby na to, by demokracja putinowska przetrwała w stanie nienaruszonym. Czy ktoś może mi wyjaśnić, na czym ten nowy rozdział w stosunkach polsko-rosyjskich polega i jakie odnosimy z niego korzyści? Od lat przecież w dyskusjach publicznych w najważniejszych i jedynie słusznych mediach słyszymy, o Rosji, zmierzającej do demokracji, otwarcia na Zachód, a szczególnie na Polskę poprzez daninę krwi, jak podsumował po katastrofie smoleńskiej były agent wywiadu PRL Tomasz Turowski. Tylko jakie realne, polityczne korzyści odnosimy od 2007 roku, poza utratą polskich elit w wyniku tajemniczej katastrofy i nieustanną groźbą utraty suwerenności gospodarczej?
Dlaczego znowu wygrał i będzie zwyciężał Putin i kiedy jego era się zakończy? O tym nie słyszymy, nie czytamy i, być może, lepiej o to nie pytać.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka