Dwa dni po obchodach kolejnej rocznicy smoleńskiej tragedii, rosyjska prasa - na podstawie anonimowych źródeł - podaje, że Polska przegrała batalię przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w sprawie Katynia. Rosja nie jest spadkobierczynią ZSRS, nie ponosimy winy za Katyń - takich nagłówków można się spodziewać w czołowych gazetach kremlowskich, o ile 16 kwietnia zapadnie taki wyrok.
Zręczna dyplomacja, prowadzona przy pomocy służb specjalnych, pozwala nie tylko na zachowanie dominującej roli Rosji w Europie Środkowo-Wschodniej i umocnienie interesów gospodarczych, ale też na prowadzenie sprawnej propagandowo polityki historycznej. Przewodnia myśl państwa Putina brzmi jasno: nie wstydzimy się przeszłości, a dążymy do umocnienia państwa. Od czasu do czasu Kreml stać jedynie na drobne gesty, jak emisja filmu "Katyń" w telewizji publicznej tuż po katastrofie smoleńskiej. Tego typu symboliczne posunięcia mają stworzyć jedynie odpowiednie wrażenie na międzynarodowej opinii publicznej.
W kwestii podstawowej - rozliczeniu przeszłości, Kreml nie robi praktycznie niczego konkretnego. Sprawa katyńska jest zagrożeniem dla władzy putinowskiej z trzech powodów: finansowym - bowiem w wypadku wygranej rodzin pomordowanych oficerów przed ETPC, Rosja będzie zmuszona wypłacić odszkodowania; zwiększy nacisk na otwarcie archiwów, które są, zwyczajem czekistowskim, utajnione, co może stworzyć niebezpieczny i niekorzystny dla służb bezpieczeństwa precedens. Wreszcie, uznanie pełnej winy za mord katyński podburzyłoby otoczkę ideologiczną - Moskwa chętnie odwołuje się do spuścizny Związku Sowieckiego, teraz trudniej byłoby symbolicznie opłakiwać upadek totalitarnego molocha. Trudno zresztą dziwić się takiej postawie kremlowskich elit, które w większości robiły zawrotną karierę w komunistycznym aparacie bezpieczeństwa.
Podejście do przeszłości w wydaniu ekipy Putina doskonale obrazuje wrak Tupolewa, który propagandowo został umyty, rzekłbym "odpicowany", przy okazji obchodów drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Wszystko po to, by zatrzeć przynajmniej złe wrażenie. A wystarczy, by zachodni obserwator ujrzał zdjęcia, zrobione w czasie niszczenia fragmentów samolotu albo zobaczył budę, zwaną dla niepoznaki wieżą kontroli lotów.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka