Tytuł ma w oczywisty sposób sprowokować do wytężenia umysłów, wyłożenia na stół wątpliwości. Kolejny tajemniczy zgon, kolejne samobójstwo i kolejne pytania - mowa oczywiście o śmierci Remigiusza Musia, technika pokładowego samolotu JAK-40, który był jednym z niewielu świadków katastrofy smoleńskiej i jednocześnie arcyważnym - w kontekście przesłuchań w prokuraturze.
Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej, natychmiast po wykonanej sekcji zwłok - która, podobnie jak i w innych przypadkach sobotnich tragedii, odbyła się ona dopiero po prawie dwóch dobach - stwierdził, że w postępowaniu nie ma żadnego znaczenia to, iż denat zeznawał ws. Smoleńska. Jak rozumiem, pewność wypowiedzianego zdania, po wstępnych dopiero badaniach, spowodowana jest nawałem samobójstw, właśnie badanych przez śledczych. Warto zauważyć, iż znów kilkadziesiąt minut po znalezieniu zwłok, wszystkie służby jednogłośnie wykluczyły udział osób trzecich. Ten sam motyw pojawił się przy zgonach Andrzeja Leppera i Sławomira Petelickiego.
Czy porównuje te osoby i zestawiam świadomie, jakoby wszyscy mieli wiedzę o katastrofie i zginęli? Absolutnie nie, wiedza Musia była nieporównywalna do znikomej, jaką posiadał jedynie z mediów szef "Samoobrony" i były dowódca "GROM". Zwracam tylko uwagę, że w przypadku tak szokujących wydarzeń, sekcje zwłok - być może to chora norma w naszym państwie - wykonuje się dopiero po kilkudziesięciu godzinach i natychmiast wydaje się oficjalne komunikaty. To zupełnie nie wzmacnia poczucia wiarygodności instytucji państwowych i nie wzbudza zaufania do państwa.
Brakuje póki co tylko "wrzutek" ze strony mediów. Jako przyczynę targnięcia chorążego Musia na własne życie, podaje się nieoficjalnie "depresję" z powodu rychłego odejścia na emeryturę. W przypadku Leppera, od początku zalewano nas informacjami na temat długów, które z pewnością doprowadziły polityka do przejścia na drugi świat. Prokuratura, badająca tamtą sprawę, do dziś nie wie, dlaczego szef Samoobrony popełnił samobójstwo i czy ktoś mu w tym nie pomagał. Część dziennikarzy od początku wiedziała. Analogicznie było z wystrzałem z pistoletu, który zabił gen. Petelickiego. W TVN 24, po kilku dniach od tej tragicznej śmierci, podano ze stuprocentową pewnością, iż śledczy dysponują nagraniem z monitoringu - dowodem na to, jakoby były dowódca "GROM" strzelił sobie w skroń. Okazało się jednak, że kamera nie uchwyciła miejsca zdarzenia w podziemnym parkingu. Wątpliwości więc wróciły i w dodatku pojawiły się wobec rzetelności mediów.
Trudno wyrokować w przypadku kolejnej, tragicznej śmierci. Ale chyba wszyscy się zgodzimy, że za dużo ich w polskim życiu publicznym. Remigiusz Muś wiedział, że samobójstwo dotknie rodzinę, ale też wzbudzi liczne podejrzenia i wątpliwości. Trudno się im dziwić, zważywszy na opieszałość instytucji państwa i krytyczne opinie do nich adresowane.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka