absolwent energetyki absolwent energetyki
181
BLOG

Energetyka czasu wojny.

absolwent energetyki absolwent energetyki Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Wojna na Ukrainie stworzyła zupełnie nowe warunki pisania o energetyce.

Po pierwsze pojawiły się kwestie militarne i uwarunkowania związane już nie tylko z bezpieczeństwem energetycznym, tak jak było do tej pory było ono definiowane. Konieczność uwzględniania kwestii bezpieczeństwa militarnego i sytuacji politycznej kraju powodują zapotrzebowanie na nowe kompetencje.

Nawet perfekcyjna znajomość zasad rynku energii już nie wystarczy!

Po drugie pomimo tragedii krwawych wydarzeń na Ukrainie, to kwestie energetyczne zdominowały sposób postrzegania wojny w pozostałych krajach Unii Europejskiej. W rezultacie znacznie więcej niż do tej pory osób uznało za wskazane o kwestiach energetycznych się wypowiadać. Wypowiadają się więc i politycy i historycy bez wiedzy branżowej. Niektórzy mogą wnieść coś istotnego w kwestiach wynikających z uwarunkowań geostrategicznych lub bieżących wydarzeń na arenie politycznej.

Ale tych jest zdecydowana mniejszość!

Czy konieczność nowego spojrzenia na energetykę przez pryzmat wyzwań geopolitycznych co jednak nie unieważnia potrzeby rozumienia specyfiki rynków energii stanowi zbyt trudne wyzwanie, które ma skutkować zaprzestaniem wartościowych dyskusji z powodu braku osób kompetentnych?

Oczywiście, że nie. Jednak dyskutanci muszą zdawać sobie sprawę, że trudne sprawy jeszcze się skomplikowały i warto być świadomym własnych ograniczeń!

Co do ograniczeń własnych to nie będę udawał, że moja wiedza o szansach i wyzwaniach wynikających z sytuacji geostrategicznej, czy bieżących wydarzeń na arenie międzynarodowej wykracza poza to co można znaleźć w publicznie dostępnych portalach.

W tej sytuacji to co chciałbym obecnie zaproponować jako wkład własny do dyskusji o bieżącej sytuacji w polskiej energetyce to kilka uwag porządkujących.

O ile sytuacja energetyczna staje się z dnia na dzień co raz bardziej skomplikowana i ciągle przybywa kwestii i pilnych i ważnych to jednak dwie z nich zdominowały dyskurs krajowy w ostatnich dniach.

A więc po pierwsze dopłaty do węgla i ostatecznie także innych paliw.

W tym kontekście warto przypomnieć, że o ile problem wysokich cen zaczął się od jesiennych ograniczeń w dostawa gazu ze strony Rosji w roku 2021 to jednak pełna skala ujawniła się dopiero po rozpoczęciu agresji Rosji na Ukrainę.

Czy była to sytuacja przewidywalna? Niektórzy twierdzą, że tak. Podobno o nieuchronnej wojnie „wszyscy” wiedzieli.

I w tym zakresie ekspert energetyczny jest bezradny.

Ja o „oczywistej” wojnie nie widziałem i stąd nie jestem zaskoczony, że aż do jej faktycznego wybuchu zakupy np. węgla i ropy z Rosji były realizowane w formule BAU.

Oczywiście wybuch wojny wszystko zmienił!

Jednak nie z punktu widzenia uwarunkowań energetycznych, ale polityki.

Nadal węgiel „gruby” i niskosiarkowy były potrzebne dla krajowych gospodarstw domowych i lokalnych ciepłowni i to nie względy polityki energetyczno-klimatycznej spowodowały decyzję o wprowadzeniu krajowych ograniczeń importowych.

Nie wiem jakie były w tym zakresie dyskusje w sferach rządowych, ale dla mnie decyzja o jednostronnym wstrzymaniu importu węgla z Rosji była spowodowana udaną szarża medialną opozycji przeciwko „zdradzieckiemu wspieraniu rosyjskiego agresora” przez polskie władze.

Słynne marcowe wystąpienie w tym zakresie marszałka Grodzkiego uruchomiło proces. Nie wymaga też wysiłku znalezienie innych wystąpień polityków opozycyjnych, na czele z Donaldem Tuskiem, w których atakowali import węgla z Rosji do Polski i żądali jego natychmiastowego zaprzestania!

Nie było tutaj mowy o jakichkolwiek warunkach zawieszających.

No i … politycy opozycyjni odnieśli spektakularny sukces!

Nie czekając na decyzje UE polski rząd niemal natychmiast po wezwaniu marszałka Grodzkiego importu węgla z Rosji zakazał bez zaprezentowania analizy kosztów i korzyści z punktu widzenia bilansu energetycznego.

Czy można tą inicjatywę opozycji i ostateczną decyzję rządową w sposób oczywisty potępić?

Z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski była to inicjatywa i decyzja oczywiście szkodliwa.

Wydaje się, że w szerszej perspektywie oprócz zapewnienia komfortu moralnego ( „nie importujemy węgla od zbrodniarzy”) „wyjście przed szereg” unijny dało nam dwie korzyści.

Po pierwsze pozwoliło rządowi, bez specjalnych przepychanek medialnych, odrzucić kolejną wrzutkę ze strony opozycji tj wezwanie do natychmiastowego zaprzestania importu LPG z Rosji.

Druga potencjalna korzyść polegała na uzyskaniu „moralnej legitymacji” do wezwania krajów unijnych do ograniczenia współpracy z Rosją w obszarze gazu.

Faktycznie był to atak na wieloletnią politykę energetyczna Niemiec, które organizując u siebie centrum handlu rosyjskim gazem dla Europy środkowej i wschodniej uzyskiwały narzędzie do uzyskania wieloletniej przewagi gospodarczej.

Nikt w naszym regionie Europy nie mógł mieć gazu tańszego niż w Niemczech!

Choćbyśmy całkowicie odeszli od energetyki węglowej to i tak bylibyśmy na wiele lat skazani na import energii z Niemiec.

Nasze nowobudowane i planowane elektrownie gazowe były bez szans!

I podobnie z przemysłem chemicznym i nawozowym.

Czy bez zatrzymania importu węgla z Rosji nasz protest w sprawie uruchomienia NS2 byłby równie wyraźnie słyszany?

Tego nie wiem.

Faktem jest, że w czasie kiedy sami uderzyliśmy w nasze bezpieczeństwo węglowe nastąpiło jednocześnie ograniczenie szans triumfu „niemieckiego” gazu. UE zadeklarowała cel zaprzestania importu z Rosji do roku 2030, przy jego znacznym ograniczeniu już w roku 2022.

Być może unieruchomiony NS2 stanie się symbolem tego zwycięstwa nad niemieckim egoizmem.

Warto jednak, na marginesie, zauważyć, że o ile trudno sobie obecnie wyobrazić powrót do importu węgla z Rosji do Polski to jednak opcja BAU w stosunkach gazowych Niemiec z Rosją wciąż jest na stole. „Zwycięstwo gazowe” jest wciąż tylko jedną z możliwych opcji.

A z węglem jest tak: do dziś nikt nie może dać gwarancji, że odpowiednie ilości węgla dojedzie przed zimą do polskich domów! I jest oczywiste, że jeśli jakiś węgiel dojedzie to będzie horrendalnie drogi.

Widać wyraźnie, że ani opozycja prowokując embargo na rosyjski węgiel, ani rząd , który je zrealizował nie mieli „planu B”.

W sytuacji geopolitycznych uwarunkowań decyzji o embargu węglowym uderzającym, w interesie całego kraju w interesy tylko niektórych jego obywateli rząd rozpoczął rozpaczliwe poszukiwanie środków łagodzących.

Po nieudanym pomyśle z zagwarantowaniem dostaw kontyngentu taniego węgla dla indywidualnych odbiorców rząd przyjął rozwiązanie dwuczłonowe.

Z jednej strony podjął działania na rzecz pozyskania węgla zdatnego do spalania w indywidualnych piecach węglowych, a z drugiej strony, spodziewając się, że węgiel ten będzie znacznie droższy niż dotychczas podjął inicjatywę przekazania dofinansowania na zakup tego surowca przez odbiorców indywidualnych.

Trudno stwierdzić w jakim stopniu kwota dodatku węglowego pozwoli na sfinansowanie wzrostu cen węgla dla ogrzewnictwa indywidualnego. Uzasadnienie do odpowiedniej ustawy nie zawiera w tym zakresie żadnych kalkulacji.

W efekcie moglibyśmy traktować dodatek węglowy jako rodzaj szacunkowej rekompensaty z tytułu politycznej decyzji rządu uderzającej w interesy ekonomiczne ograniczonej grupy obywateli typu „nie wiedzieliśmy ile, ale daliśmy ile mogliśmy, a mogliśmy nie dać nic”.

Takie podejście nie świadczy najlepiej o naszych (państwowych) możliwościach analitycznych jednak mogłoby być usprawiedliwione koniecznością szybkiego uruchomienia instrumentu osłonowego.

I na tym temat rekompensat mógłby się, póki co, zakończyć.

Mógłby, ale jednak tak się nie stanie.

W ramach „bujania łódką” senat, argumentując to względami społecznej sprawiedliwości zaproponował, żeby dodatkami objąć wszystkie gospodarstwa domowe.

W efekcie , odrzuconej ostatecznie inicjatywy wszyscy otrzymaliby identyczne dodatki finansowane z własnych kieszeni (przyjmuje, że nie dyskutujemy już o tym skąd rząd ma pieniądze!). Kwestia sprawiedliwości energetycznej i „helikopter money” sprowadzone do absurdu!

Nie wiem, czy rząd myślał o całkowitym odrzuceniu roszczeń odbiorców innych nośników ogrzewania, których ceny wzrosły już nie ze względu na jego własne decyzje, ale ze względu na całokształt sytuacji ekonomicznej i politycznej, w tym wojny na Ukrainie. Jeśli nawet o tym myślał to w roku przedwyborczym zrobić się tego nie zdecydował.

W efekcie inicjatywy senackiej i rozgrzewanych emocji mamy deklarację wprowadzenia zróżnicowanych dopłat dla wszystkich „indywidualnych”. Inaczej za gaz, pelet, olej opałowy i inne.

O ile można przyjąć, że senacka inicjatywa 3 kPLN dla wszystkich była zgłoszona „dla jaj” i nie musiała być oparta na żadnych analizach to jednak takiego charakteru nie może już mieć rozwinięcie rządowe.

Więc musimy oczekiwać wyliczeń i analiz np. potwierdzających , o ile zaproponowane już wstępnie wielkości dodatków ograniczą skalę potencjalnego ubóstwa energetycznego i dlaczego niemożliwe jest przyznanie tych dodatków w powiązaniu z kryteriami dochodowymi i socjalnymi.

Można mieć uzasadnione obawy, że jeśli nie sama wojna na Ukrainie to jej ekonomiczne skutki będą długotrwałe i dotkliwe. Niestety uzasadnione jest oczekiwanie pogorszenia poziomu życia Polaków tak w wyniku wzrostu cen energii jak też wzrostu cen innych produktów. I jest oczywiste, że wszystkich negatywnych skutków nie będziemy w stanie zrekompensować. Koszty wojny musimy ponieść!

W tej sytuacji mam nadzieję, że, z pozycji odpowiedzialności za Państwo, posłowie i senatorowie opozycji będą bezwzględnymi recenzentami nieuzasadnionego rozdawnictwa naszych wspólnych pieniędzy i nie tylko nie podtrzymają wcześniejszej inicjatywy senackiej, ale będą mieli odwagę walczyć o odrzucenie jej „zmiękczonej” wersji rządowej.

Mylę się?

O ile kwestia dopłat wydaje się być zrozumiała dla większości obywateli i ma charakter wybitnie krajowy to rzecz się ma zupełnie odmiennie w przypadku przyjętej w piątek w ramach UE decyzji o możliwości obowiązkowej redukcji zużycia gazu ziemnego w sezonie grzewczym 2022/2023.

Z regulacji tej do opinii publicznej przebiły się przede wszystkim dwie kwestie:

1) Konieczność redukcji zużycia gazu o 15% na polecenie Rady Europejskiej

2) Oficjalny protest Polski przeciwko nowym uprawnieniom Komisji w zakresie wprowadzania ograniczeń gazowych

Obie wzbudziły duże emocje i stały się podstawą do burzliwych polemik. Z jednej strony polski rząd zarzucił Komisji Europejskiej bezprawne zarządzanie zasobami energetycznymi krajów członkowskich, z drugiej strony opozycja oskarżyła rząd o brak unijnej solidarności.

Można być pewnym, że dyskusje dopiero się zaczynają i można oczekiwać dużych emocji.

O ile trudno oczekiwać by emocje pozostawały na wodzy to jednak można spróbować zaproponować ustalenia przynajmniej kilku podstawowych faktów.

Po pierwsze jest rzeczą oczywistą, że w wyniku postawy Rosji kraje Unii Europejskiej znajdują się w stanie zagrożenia brakami w dostępności paliwa gazowego. W tym zakresie warto zapoznać się z ocenami zawartymi w opublikowanym w dniu 20 lipca 2022 roku przez europejskie stowarzyszenie operatorów systemów gazowych ENTSOG dokumencie „YEARLY SUPPLY OUTLOOK 2022/2023”(Analiza) .

Zdaniem analityków tej organizacji tylko solidarna redukcja zużycia gazu przez wszystkie kraje unijne o 15% w trakcje całego roku gazowego 0d października 2022 do września 2023 daje szanse na utrzymanie stanu bezpieczeństwa europejskiego systemu gazowego chociaż będzie to możliwe wyłącznie w przypadku łagodnej zimy.

Założona wielkość powszechnej redukcji zużycia gazu byłaby wystarczająca w obliczeniowych warunkach całkowitego wstrzymania dostaw rosyjskiego gazu od 1 lipca 2022 przy jednoczesnym maksymalnym wykorzystaniu możliwości importu z innych źródeł, w tym maksymalizacji wykorzystania instalacji do rozładunku LNG.

Analiza była prowadzona z uwzględnieniem uwarunkowań wynikających z możliwości infrastruktury gazowej tj tak rurociągów jak też instalacji do rozładunku LNG oraz magazynów gazu.

W analizie nie wskazano dodatkowych wielkości redukcji zapotrzebowania w przypadku braku dostępności na rynku odpowiednich ilości gazu LNG oraz przy uwzględnieniu konieczności zapewnienia odpowiednich zapasów gazu na rok gazowy 2023/2024.

O ile można założyć, że zaproponowana w regulacji unijnej 15% wielkość średniej redukcji zużycia gazu może być powiązana z wynikami analizy ENTSOG to warto zwrócić uwagę, że ta sama analiza wskazuje, że w przypadku braku skoordynowanego działania na poziomie unijnym sytuacja poszczególnych krajów stanie się bardziej zróżnicowana.

I tak, w przypadku bazowym kraje Europy Zachodniej, w tym Niemcy będą zmuszone do średniorocznej redukcji zużycia tylko o 2%, gdy redukcja w regionie obejmującym Polskę wyniesie 17%.

Oceniając wyniki analizy ENTSOG z dzisiejszego punktu widzenia można oczywiście zwrócić uwagę, że jedno z przyjętych założeń tj całkowite wstrzymanie dostaw gazu z Rosji od 1 lipca 2022 nie spełniło się i stopień bezpieczeństwa gazowego ulega z każdym dniem poprawie w stosunku do stanu analizowanego jednak poprawa ta nie unieważnia samej kwestii braku możliwości pełnego pokrycia zapotrzebowania na gaz na poziomie tak całej Unii Europejskiej jak też poszczególnych jej krajów.

W tym kontekście warto podkreślić, że brak jest innych analiz, w tym krajowych, które podważałyby wnioski ENTSOG co do braku możliwości pokrycia naszego zapotrzebowania krajowego na gaz bez importu tego paliwa z Rosji do Unii.

Jak w takim razie, przy uwzględnieniu wyników analizy ENTSOG oceniać zapisy kontrowersyjnej regulacji europejskiej?

Wydaje się, że w zakresie w jaki ta regulacja wzywa kraje członkowskie do podjęcia dobrowolnych działań na rzecz zmniejszenia zużycia gazu o wskazane już 15% inicjatywę ta należy uznać ze celową.

Z deklaracji min. Moskwy wynika, że już obecnie w Polsce notowany jest spadek zużycia gazu w wielkości zbliżonej do unijnego celu.

Gdyby tak było w rzeczywistości to nie musielibyśmy się obawiać także skutków dodatkowych zapisów rozporządzenia Rady Europejskiej o obowiązkowej redukcji właśnie w wysokości 15% w przypadku potwierdzonego zagrożenia bezpieczeństwa gazowego.

Gdyby jednak wdrożenie obowiązkowych oszczędności wymagało działań dodatkowych w stosunku do wyników wynikających z rozwiązań rynkowych to musimy zwrócić uwagę na strukturę pewna polskiego popytu na gaz, która stawia nas w sytuacji niekorzystnej w stosunku do innych krajów unijnych.

Struktura ta charakteryzuje się znikomym udziałem energetyki w zużyciu gazu wynoszącym w roku 2021 niewiele ponad 10%, w tym z uwzględnieniem jednostek wytwarzających jednocześnie ciepło w kogeneracji.

Niski udział gazu w wytwarzaniu energii elektrycznej powoduje niemożliwym wykorzystanie podstawowego narzędzia redukcji zużycia gazu jakim, zdaniem Komisji Europejskiej miałoby być zastępowanie wytwarzania energii w oparciu o gaz wytwarzaniem w innych technologiach.

W efekcie, uwzględniając też ok. 28% udział chronionych przed redukcjami odbiorców indywidualnych realizacja 15% obowiązkowej redukcji wymagać może pozbawienia dostaw gazu do przemysłu.

Stawiałoby to nas w niekorzystnej sytuacji w stosunku do krajów o rozbudowanej już dzisiaj energetyce gazowej.

O ile potencjalne ograniczenie dostaw gazu dla polskiego przemysłu jest najważniejszym zagrożeniem dla polskich interesów to jednak dla pełnej oceny skutków wprowadzonej regulacji niezbędne jest potwierdzenie stopnia zabezpieczenia dostaw gazu dla Polski.

O ile żądanie redukcji i tak nie tak wielkiego krajowego zużycia gazu może być bulwersujące w sytuacji, gdy przystępujemy do uruchamiania Baltic Pipe i prowadzimy rozbudowę gazoportu w Świnoujściu to jednocześnie musimy być pewni, że jesteśmy w stanie zaprzeczyć wynikom analiz ENTSOG i bez mechanizmy solidarnościowego będziemy w stanie zapewnić odpowiednie dostawy gazu na rynek krajowy.

Bilans gazu powinien być podstawowym wyznacznikiem oceny Rozporządzenia Rady Europejskiej to jednak nie oznacza to, że nie musimy zwracać uwagi na inne uwarunkowania.

Po pierwsze jest tak rzeczywiście, że nowa regulacja gazowa po raz pierwszy wprowadza możliwość ingerencji Unii Europejskiej w kwestie indywidualnego bezpieczeństw energetycznego kraju członkowskiego. Dotychczasowe regulacje w tym zakresie wprowadzały różne zobowiązania w zakresie bezpieczeństwa, w tym gazowego, ale szczegóły ich implementacji pozostawiały krajom członkowskim.

Po drugie trzeba zwrócić uwagę na zamierzona, a może jednak wynikająca z niechlujstwa niekompletność regulacji, która mówi o konieczności wymuszenia przez kraj członkowski redukcji zużycia gazu przez znajdujące się na jego terenie podmioty gospodarcze, ale wskazuje sposobu pokrycia kosztów tej interwencji w tym sposobu wyceniania i sprzedaży zaoszczędzonego gazu na rzecz państwa zagrożonych brakiem paliwa.

O ile fizyczne przekierowanie gazu do obszarów niedoboru wymaga tylko sprawnej infrastruktury to jednak rozwiązanie wszystkich kwestii formalnych i finansowych związanych z niewykonaniem redukowanych kontraktów gazowych i zbyciem zaoszczędzonego gazu nie jest na tyle oczywiste, żeby nie wspomnieć o tych kwestiach w unijnej regulacji.

W krótkim okresie jaki minął od przyjęcia Rozporządzenia Rady usłyszeliśmy do tej pory deklaracje minister Moskwy odrzucającej możliwość „aresztowania” polskiego gazu, ale także kolejne oskarżenia ze strony opozycji o brak solidarności europejskiej i granie pod dyktando Putina.

Byłoby dobrze gdyby te harce zostały uzupełnione o wyniki analiz skutków nowej regulacji dla polskiej gospodarki, przy jednoczesnym zachowaniu polskiej optyki w trakcie dokonywania oceny działań rządowych przez opozycję.

Bo naprawdę trwa wojna i energetyka jest jednym z obszarów na których jest ona toczona.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka