absolwent energetyki absolwent energetyki
447
BLOG

W świecie energetyki nie ma wojny!

absolwent energetyki absolwent energetyki Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 16
Będą straty i będą przegrani! A pomyśleć, że problemu mogłoby nie być , gdyby nie ambicje rynkowe niektórych firm i ich ślepota na sytuację wojenną za naszymi granicami!

Jedną z podstawowych zasad jakie starają się sobie przyswoić adepci wolnego rynku jest prawna zasada: co nie jest zabronione, jest dozwolone.

W przypadku rynku energii elektrycznej zasadę tą można rozumieć tak, że w każdej sytuacji należy maksymalizować zysk, jeśli nie jest to wprost zabronione przepisami prawa! Bierzmy tysiąc, dwa tysiące, cztery tysiące PLN/MWh jeśli prawo tego nie zabrania. A takie prawo nie każe nam patrzeć na wpływ naszego działania na resztę gospodarki. To zmartwienie „ich”, czyli aktualnej władzy państwowej.

Obyśmy nigdy nie musieli tego weryfikować w praktyce, ale wydaje się, że nie jest możliwe , aby proste zasady autorstwa Adama Smitha mogły być stosowane w sytuacji kraju będącego w stanie wojny. Nie wyobrażam sobie władzy , która powszechnymi zasadami rynkowymi tłumaczyłaby swoim obywatelom nieuniknioność zamarznięcia, czy ponoszenia skutków braku dostępności energii elektrycznej tak obrazowo (choć w innym kontekście) opisanych w książce „Blackout” Marka Elsberga.

O podejście „pozarynkowe” wydaje się oczywiste(?) w sytuacji gorącego konfliktu to chyba nie są jasne wytyczne dla sytuacji pośrednich, np. takich jak w obecnej sytuacji Polski.

Z jednej strony nadal kupujemy nowe samochody, budujemy mieszkania i domy, planujemy kolejne wyjazdy wakacyjne. Czyli „dzień jak co dzień” !.

Z drugiej strony oczywiście wojna za naszymi granicami, jakieś problemy z węglem, droższa benzyna i gorączkowe uzupełnianie arsenału uzbrojenia.

Która rzeczywistość jest realna ? Samochody, czy czołgi? Gdzie jesteśmy „my”, a gdzie „oni”?

Co do mnie to doświadczenie ostatnich kilku miesięcy w sposób oczywisty wskazuje, że krajowa energetyka znajduje się nadal w strefie „pokoju”.

Trudno ocenić, czy prokuratura, UOKiK i URE podejmą temat ewentualnej zmowy na rynku energii zasygnalizowany przez jedną z firm doradczych. Jestem gotów przypuszczać, że nawet jeśli podejmą to wynika badania wcale nie musi przynieść prostych dowodów na przestępczą zmowę.

To naprawdę może być tylko bezwzględne wykorzystanie nadarzających się okoliczności!

Wyraźny wzrost cen surowców przekładający się na ogólny wzrost kosztów wytworzenia energii powoduje, że doliczenie kilkuset złotowej marży może stać się niezauważalne.

Wojna niszczy fortuny, wojna fortuny buduje.

Pewne wyobrażenie o tym na ile wojna budowała „fortuny” krajowych wytwórców energii mogą dać skutki wprowadzenia w październiku ograniczeń cenowych na rynku bilansującym energii.

Mimo swojego charakteru technicznego, poprzez odpowiednie zaprojektowanie zmian sytuacja na tym rynku przełożyła się bezpośrednio na obniżkę cen energii na rynku bieżącym i co jeszcze ważniejsze, na rynku terminowym na rok 2023.

Chociaż giniemy tutaj w świecie „wielkich liczb”, ale skutek w postaci obniżenia ofert na rok 2023 z 1500 PLN/MWh do 1000-1100 PLN/MWh robi wrażenie!

Nowe ceny pozwalałyby i tak odpowiednio zarobić wytwórcom węglowym pozostawiając wytwórców gazowych w oczekiwaniu na pogorszenie sytuacji podażowej, które także im pozwoliłoby dokonywać sprzedaży swojej produkcji.

O ile cena ok. 1000 PLN/MWh wydaje się ceną „hojnie” sprawiedliwą dla dużych wytwórców (niektórych wynagradza nadal bardzo obficie) to wciąż jest trudna do zaakceptowania przez odbiorców.

Stąd nie może budzić zdziwienia kolejna inicjatywa rządowa wprowadzające ograniczenia cen detalicznych dla odbiorców indywidualnych, sektora MSP oraz sektora użyteczności publicznej.

Wydaje się, że ceny netto zaproponowane dla pierwszych w wysokości 693 PLN/MWh i w wysokości 785 PLN/MWh to chyba wszystko co może wytrzymać budżet i sektor energetyczny.

Znaczny wzrost cen w porównaniu z rokiem 2022 (ok. 430 PLN/MWh) powinien zachęcać do oszczędnego gospodarowania przyrostami zużycia energii elektrycznej przez odbiorców indywidualnych.

Ustalenie sztywnej ceny sprzedaży energii m.in. dla odbiorców taryfowych likwiduje ryzyko popełnienia błędów w taryfowaniu energii elektrycznej na rok 2023 w przypadku zniesienia obliga giełdowego.

Prezes URE może odetchnąć!

O ile można oczekiwać propozycji korekt Senatu do ustawy wprowadzającej limity cen to wydaje się, że samo wdrożenie koncepcji wydaje się nie zagrożone. Ustawa przejdzie!

„Zaparkowanie” poziomu cen detalicznych nie rozwiązuje jednak wszystkich problemów, a przede wszystkim kwestii finansowania redukcji cen dla odbiorców.

Pomiędzy uzasadnionym poziomem cen wynikającym z rozwiązań rynku bilansującego , a ich wysokością dla odbiorców pojawia się kilkusetzłotowa luka.

Pomysł na jej zasypanie polega na ukierunkowanym ograniczaniu przychodów wytwórców w oparciu o ocenę ich rzeczywistych kosztów wytwarzania.

O ile nawet w przypadku likwidacji obliga giełdowego ceny na konkurencyjnym rynku energii (jaki wciąż formalnie miałby istnieć) zbiegać powinny do rynkowej ceny krańcowej (tłumaczenie dlaczego mimo braku obliga giełdowego to materia na oddzielny tekst) to wciąż dla części wytwórców uzyskiwane przychody znacznie przekraczać będą faktycznie ponoszone koszty.

W sytuacji tych „nadmiernych” przychodów ustawodawca uznaje za uzasadnione ich indywidualne ograniczenie do poziomu wynikającego z odpowiednio zaakceptowanego katalogu kosztów wytwarzania.

W efekcie: ceny na rynku energii będą poziomie wynikającym z alternatywnych kosztów rynku bilansującego (lub ich projekcji w oparciu o prognozy dla roku 2023), natomiast faktyczne przychody konkretnych wytwórców lub może nawet jednostek wytwórczych będą określone na poziomie indywidualnych kosztów.

Najdroższy wytwórca dostanie zwrot swoich kosztów wytwarzania, a ci tańsi zwrot kosztów ale tylko z wartością marży wyliczonej, niższej niż w obecnym modelu rynkowym.

O ile idea, oprócz tego , że stanowi zwrot w kierunku, znanego z przeszłości, taryfowania wytwórców nie wydaje się w ogólnych zarysach skomplikowana to jednak prowadzi do dużych problemów implementacyjnych.

Jak ustalić „uczciwą” cenę dla wytwórców ? Nie może być to cena obejmująca tylko koszty zmienne tak jak to jest w ograniczenia ofert na rynku bilansującym.

Faktyczny brak pokrycia stałych kosztów funkcjonowania elektrowni musiałby przełożyć się na niemożliwość sfinansowania remontów i kosztów płac, które jednak mogą być różne w różnych firmach i technologiach.

Pierwowzoru zaproponowanych rozwiązań w zakresie ograniczeń przychodów dla wytwórców innych niż OZE należy poszukiwać we wdrożonych już rozwiązaniach greckich.

Przedstawiciele greckiej energetyki wskazując na brak trudności we wdrożeniu ograniczeń przychodowych i powiązaniu ich z dofinansowaniami dla odbiorców energii podkreślają jednak pewna lokalną, sprzyjającą rozwiązaniu specyfikę.

Jest nią państwowa własność bazy wytwórczej, która pozwala na pełną kontrolę kosztów ponoszonych przez elektrownie, ustalania ich „sprawiedliwego” poziomu i tym samym możliwości właściwego określenia zdolności do finansowania odbiorców.

O ile wielu widzi analogię do sytuacji polskiej , z dużym udziałem wytwórców „państwowych” to jednak nie jest to porównanie właściwe.

Mimo sytuacji wojennej za polską granica w krajowej energetyce wciąż obowiązują zasady KSH i zasady giełdowe obligujące Zarządy firm do maksymalizacji zysku .

Nie ma miejsca nie bieżący wgląd Skarbu Państwa w księgi rachunkowe, ani tym bardziej możliwości narzucenia wysokości „składki” w oparciu o rzeczywiste koszty. Pozostaje wprowadzenie regulacji prawnej wskazującej na ogólne zasady „opodatkowania”.

Problem polega na tym, że zapisanie szczegółowych „sprawiedliwych” reguł dla kilkuset jednostek wytwórczych nie jest możliwe.

Uniwersalne rozwiązanie będzie zbyt szczodre dla jednych, gdy jednocześnie może być stanowić zagrożenia dla innych wytwórców.

Rozwiązaniem bezpiecznym dla energetyki jest takie ustawienie parametrów ograniczania przychodów, które da bezpieczeństwo najdroższym ,ale nadal potrzebnym wytwórcom krajowym.

Oczywiście w takim przypadku „tańsi” otrzymają więcej niż im się należy!

Czy Ministerstwo Klimatu i Środowiska zdoła rozwiązać dylemat ceny „sprawiedliwej”?

Nie jest to łatwe, a bez otwartości i dobrej współpracy z sektorem wytwórczym wydaje się wręcz niewykonalne!

A przecież nic nie wskazuje na to , że dobra współpraca z sektorem jest możliwa!

Będą straty i będą przegrani!

A pomyśleć, że problemu mogłoby nie być , gdyby nie ambicje rynkowe niektórych firm i ich ślepota na sytuację wojenną za naszymi granicami!

Chytry dwa razy traci?


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka