Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński
284
BLOG

Rosja naprawia świat

Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński Polityka Obserwuj notkę 5

Znamy pewnie ten stary dowcip, a może zapis jakiegoś rzeczywistego wydarzenia. Otóż pędzący autostradą kierowca słyszy w radiu ostrzeżenie przed samochodem jadącym w odwrotnym kierunku. „Co oni mówią? – myśli kierowca – Jeden samochód? Tu wszyscy jadą pod prąd!”

Historyjkę tę za każdym razem przypominam sobie, gdy słyszę kolejne oskarżenia rosyjskiej propagandy pod adresem w zasadzie wszystkich. Wszystkich, którzy nie są ślepi na sytuację w Rosji i jej najnowszą agresję na Ukrainę.

Okazuje się, ze wszyscy jesteśmy faszystami, a nawet nazistami, i agresorami, w przeciwieństwie do jedynej demokratycznej i pokojowej Rosji, kraju dóbr wszelkich i wolności wszelakiej. Rosja, jak powszechnie wiadomo, jest krajem miłującym pokój, demokrację i wolność słowa, a bomby na ukraińskie miasta zrzuca jedynie w obronie własnej, bohatersko broniąc się przed brutalnym atakiem Ukrainy w sojuszu z Polską, Ameryką, Litwą, Czechami, Słowenią i szeregiem innych mocarstw.

Szczególnie kabaretowo brzmi nazywanie nazistą obecnego prezydenta Ukrainy – rosyjskojęzycznego Żyda, a demokratycznie wybranego rządu reżimem. W rosyjskich mediach trwa istny kabareton. Choćby dowodzenie przez głównego propagandzistę Kremla, że zbrodni w Buczy dokonali Brytyjczycy. Jak? Ano, prezydent Biden nazwał rosyjskiego wodza rzeźnikiem. Rzeźnik, to po angielsku butcher, co wymawia się podobnie do Bucza. Niemożliwe? A jednak. Nie ma niemożliwych skojarzeń, jest tylko mało samogonu.

To, co dla nas jest kiepskim kabaretem, brane jest poważnie przez miliony ludzi. Nie tylko przez mieszkańców rosyjskiej prowincji, lecz również mieszkających od lat w wolnym świecie. I to jest bardziej zdumiewające niż wygłupy kremlowskich propagandzistów. Ludzie z zamkniętym dostępem do innych mediów, czy to z powodu jego braku, czy z własnego wyboru, z czasem uwierzą w każdą brednię, byle byłaby dostatecznie długo powtarzana. To, oczywiście, recepta dr Goebbelsa, stosowana z powodzeniem już wcześniej przez bolszewików i przez nich opanowana do perfekcji.

Nie tylko w tym putinizm przypomina nazizm. By zostać przy propagandzie: Rosyjska telewizja, oczywiście państwowa, emituje rozważania o barszczu ukraińskim, a w zasadzie o przymusie, jaki w tej sprawie stosuje „reżim w Kijowie”. Barszcz na Ukrainie nie może być ruski ani białoruski, ani jakikolwiek inny. Nie może żadna gospodyni mieć swojej przepisu i swojego barszczu. Nie, musi być tylko i wyłącznie ukraiński. Jest to oczywisty dowód – według bredzącej z ekranu– na ukraiński nacjonalizm, a wręcz narodowy narcyzm. I nie pisałbym o tym spektaklu, gdyby te dywagacje prezentował szeregowy funkcjonariusz propagandy, dla niepoznaki nazywany dziennikarzem. Wywody te, zupełnie poważnie, ciągnęła nie kto inny, a rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Nie do pomyślenia w jakimkolwiek cywilizowanym kraju.

To nie są odosobnione odloty zbyt gorliwych funkcjonariuszy propagandy. To na zimno obmyślony i realizowany plan zohydzenia narodu ukraińskiego, przedstawienia go jako niegodnego posiadania własnego państwa i istnienia jako naród, którego trzeba zlikwidować fizycznie lub zrusyfikować. Mniej więcej tak przedstawiała Żydów niemiecka propaganda w czasach III Rzeszy. Osławiony film Jud Süβ jest tego dobrym przykładem. Zohydzić, odczłowieczyć, a potem można spokojnie zlikwidować.

Analogii do III Rzeszy jest więcej. Wszechmocny i wszechwiedzący wódz, jednoosobowo decydujący o wojnie i pokoju, o życiu i śmierci milionów ludzi. Parlament, w przeciwieństwie do hitlerowskich Niemiec, funkcjonuje, jednak jego decyzje są dziwnie zgodne z wolą wodza, a mówienie o wolnych i demokratycznych doń wyborach to czysty political fiction.

Militaryzacja i przygotowanie do wojny dotyka już dzieci. Kilka lat temu krążył w sieci filmik dziecięcego chóru, ubranego w mundurki, a śpiewającego o gotowości swej walki za ojczyznę i odebranie utraconych „rdzennie rosyjskich” ziem. Każda zwrotka kończyła się okrzykiem Wujku Wowa (Włodku) jesteśmy z Tobą. Jednym z celów, o jakich te dzieci śpiewały, było odzyskanie Alaski. Tak, jakby ktoś im tę Alaskę odebrał siłą, a nie sami sprzedali. Filmik krążył po necie i, oprócz śmiechu internautów, nie wzbudził żadnych reakcji ani refleksji. Dzisiaj te dzieci dorosły i, być może, przesyłają do domów wojenne trofea w postaci desek klozetowych i słoików z Nutellą.

Rozkwitła też młodzieżowa organizacja paramilitarna Junarmia, czyli Młoda Armia. Ma już około miliona członków i, oglądając jej karne szeregi, trudno uniknąć skojarzenia z Hitlerjugend. To taki Putinjugend.

Porównywalne są też role kościołów. Hitlerowi nie udało się opanować Kościoła Katolickiego, może z powodu znajdowanie się jego centrali poza obszarem jurysdykcji III Rzeszy. Udało się to w dużym stopniu z Kościołem Ewangelickim, tradycyjnie podległym władcy. Wyłonił się z niego specyficzny twór Deutsche Christen (Niemieccy Chrześcijanie), z chrześcijaństwem mający tyle wspólnego co Rosyjska Cerkiew Prawosławna, a uznający prymat ideologii nazistowskiego rasizmu nad zasadami wiary chrześcijańskiej. Do Deutsche Christen przystąpiła jedna trzecia niemieckich protestantów. Biskupie listy pasterskie kończyły się tradycyjnym chrześcijańskim pozdrowieniem Heil Hitler, a w środku krzyża umieszczono swastykę.

Rosyjska Cerkiew nie wprowadziła literki Z do krzyża. Nie musiała też niczego z siebie wyłaniać, jako że od lat jest sprawnym i bezwolnym narzędziem w rękach rządzących Rosją i ich służb, takim wydziałem teologicznym KGB, dzisiaj FSB. Wypowiedzi hierarchów, zachęcających do wojny i odmawiających Ukrainie prawa do istnienia jako państwo, a Ukraińcom bycia narodem, to prawdziwa karykatura chrześcijaństwa. Do tego dochodzi propagowanie ruskiego mira, czyli najlepszego i jedynie słusznego urządzenia świata na ruską modłę, podobnie jak sprawiedliwy i czysty rasowo nowy porządek wprowadzić usiłowali Niemcy.

O ile wytwór religijny Deutsche Christen tworzył pseudochrześcijaństwo dla Niemców i Niemiec, o tyle Patriarchat Moskiewski chce nawracać świat. W ostatnich latach zintensyfikował działalność misyjną zagranicą, szczególnie w krajach afrykańskich. Cel jest oczywiście polityczny – zwiększenie wpływów Rosji w tych rejonach, a Cerkiew tradycyjnie posłusznym narzędziem państwa. Patriarchat Moskiewski wykracza przy tym poza swój teren kanoniczny, czyli obszar wyłącznej jurysdykcji konkretnego patriarchatu. Pretekstem do tego była decyzja patriarchy konstantynopolskiego o nadaniu autokefalii Cerkwi Prawosławnej Ukrainy i wyłączeniu jej spod jurysdykcji Patriarchatu Moskiewskiego.

Moskwa uznała to za akt herezji. Co ma wspólnego decyzja administracyjna z zasadami wiary, potrafią wyjaśnić tylko kremlowscy mędrcy, więc nawet nie będę próbował. Tym samym patriarcha konstantynopolitański i wszyscy uznający tę autokefalię dołączyli, w oczach Moskwy, do katolików i innych innowierców, od stuleci uważanych za Antychrystów.

Dzielna Cerkiew Rosyjska ruszyła więc w świat oświecać błądzących i nawracać na jedynie prawdziwą wiarę. Bo, jak powszechnie wiadomo, stolicą prawdziwego chrześcijaństwa jest, i zawsze była, Moskwa. Jedzie więc patriarcha ze swą świtą pod prąd autostradą, pomstując na jadących w odwrotna stronę, zupełnie jak jego kremlowscy mocodawcy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka