Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński
194
BLOG

Mistrz dyplomacji

Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński Polityka Obserwuj notkę 7
Najciekawszym punktem rozmowy był temat reparacji, czyli ministerialny odlot. Otóż minister Sikorski stwierdził ni mniej ni więcej, tylko to, że Polska otrzymała 20% niemieckiego terytorium i, jak rozumiem, powinna być zadowolona z tej rekompensaty za utracone ziemie wschodnie.

Krótko przed wyborami minister Radosław Sikorski odbył długą rozmowę z Krzysztofem Stanowskim w Kanale Zero. Minister, jak to minister, opowiadał rzeczy ciekawe, zabawne, bulwersujące i zwykłe bzdury. A wszystko głęboko w zanurzone w sosie egocentryzmu. Nie zabrakło też rytualnego hołdu wasala dla seniora, czyli stwierdzenia, że Donald Tusk jest najwybitniejszym politykiem w polskiej historii. Co tam Piłsudski albo Dmowski. Może Jan Paweł II jest na podobnym poziomie, ale to inna konkurencja. Jedynie skromność nie pozwoliła Radkowi Sikorskiemu stwierdzić, że zajmuje on drugie miejsce z opcją na awans.

Ego ministra Sikorskiego kazało mu co chwilę podkreślać, jakim to on jest wytrawnym dyplomatą i jak potrafi walczyć o polskie interesy. Ot, choćby utworzenie w Radzikowie tarczy antyrakietowej projektu prezydenta Busha. Minister podkreślał, jak nieustępliwie walczył, by amerykańscy żołnierze podlegali polskiemu prawu, jeśli zdarzy im się coś narozrabiać. I nie ustąpił, wbrew krytykom, oczywiście z PiS-u, którzy chętnie zgodziliby się na budowę bazy bez tego warunku.

Brzmi to dobrze dla tych, którzy nie pamiętają, że twarda postawa ministra Sikorskiego doprowadziła Amerykanów do wycofania się z budowy bazy w Radzikowie. Najbardziej zadowolony z tego był prezydent Putin, co wynika z informacji przekazanej prezydentowi Bushowi przez premiera Tuska podczas ich rozmowy w Gabinecie Owalnym. Skuteczność dyplomacji ministra Sikorskiego jest jednak niepodważalna. Skoro nie ma amerykańskiej bazy, żaden amerykański żołnierz tam nie narozrabia, a polskie prawo obowiązuje w całym Radzikowie.

Najciekawszym punktem rozmowy był temat reparacji, czyli ministerialny odlot. Otóż minister Sikorski stwierdził ni mniej ni więcej, tylko to, że Polska otrzymała 20% niemieckiego terytorium i, jak rozumiem, powinna być zadowolona z tej rekompensaty za utracone ziemie wschodnie.

No to policzmy. Terytorium II Rzeczypospolitej przed niemiecką agresją to, zaokrąglając, 390 tys. km². Powierzchnia powojennego PRL, a tym samym współczesnej Polski, to 312 tys. km². Do równego rachunku brakuje 78 tys. km². Jeśliby traktować polskie nabytki na zachodzie jako rekompensatę za straty na wschodzie, powinniśmy jeszcze dostać Saksonię (18 tys. km²), Brandenburgię (30 tys. km²), Berlin (1 tys. km²), Meklemburgię (23 tys. km²) i jedną trzecią Turyngii (16 tys. km²). Do Polski powinno być więc przyłączone prawie całe dawne enerdowo bez Saksonii – Anhalt i dwóch trzecich Turyngii.

Minister nie zaprzeczył tej nierównowadze, stwierdził jednak, że otrzymaliśmy ziemie lepiej zurbanizowane. To pewnie prawda, ale bez przesady. Poza resztką Górnego Śląska, Wrocławiem i Szczecinem, były to ziemie przeważnie rolnicze. Gdańska nie wymieniłem, bo nie należał on przed wojną do Niemiec. Minister Sikorski nie był uprzejmy zauważyć, że znaczną część tych miast otrzymaliśmy do odbudowania, a Wrocław jest tego najlepszym przykładem. Podobnie było z przemysłem. Czego Niemcy nie zdążyli ewakuować, zrabowali Sowieci. Polakom zostało niedużo, a reszta do odtworzenia. I to też należy dodać do polskich kosztów wojny.

Przerażające jest w tym wszystkim to, że polski minister przedstawiał sprawę tak, jak gdyby Niemcy, chcąc wynagrodzić Polsce utratę wschodnich terytoriów, z dobrego serca oddali nam 20% swego kraju, co piąty metr kwadratowy. Zaiste wzruszające.

Prawda jest jednak inna. Niemcy nie mieli tu nic do powiedzenia. Kapitulując bezwarunkowo, uznali wszystkie decyzje, jakie podejmą wobec nich zwycięskie mocarstwa. Równie dobrze jak na Odrze, granica mogła przebiegać na Łabie. A i tak powinni być wtedy zadowoleni, jako że wobec ogromu niemieckich zbrodni, zupełnie poważnie rozważano likwidację państwa niemieckiego i wysiedlenie Niemców w przeróżne części świata. Mniej więcej tak, jak blisko tysiąc lat wcześniej Rzymianie uczynili z Żydami.

Tak naprawdę, wspomniane 20% terytorium stracili Niemcy nie tyle na rzecz Polski ile Sowietów, którzy zajumali 180 tys km² Rzeczypospolitej i potrzebowali miejsca, gdzie mogliby upchać wysiedlanych Polaków. Czy minister Sikorski naprawdę myśli, że tacy na przykład lwowiacy byli szczęśliwi i wdzięczni Niemcom za to, że mogli opuścić piękne miasto, w którym mieszkali od wieków, w którym były groby ich przodków, i przenieść się do gruzowiska o nazwie Wrocław?

Tereny terenami, a minister nie zająknął się na temat zniszczeń wojennych. Zamiana Warszawy w morze ruin jakie znalazła zadośćuczynienie ze strony sprawców? Rytualne zapewnienia o niemieckiej winie i ani eurocenta odszkodowania.

Nie wspomniał też o stratach ludzkich, a tu chodzi 6 milionów istnień i niepoliczonej liczbie kalek, ludzi z dożywotnimi problemami psychicznymi i tymi, których życie trwale zmieniła niemiecka okupacja z powodu zakazu edukacji, emigracji, utraty majątku i innych podobnych uwarunkowań.

Jasne, z tych 6 milionów, trudną do dokładnego określenia część zabili Sowieci, a swoje dołożyli Ukraińcy. Pozostaje jednak dalej coś ponad 5 milionów. To, że duża część z niemieckich ofiar była Żydami lub tymi, których Niemcy uważali za Żydów, niczego nie zmienia. Oni wszyscy byli obywatelami Rzeczypospolitej.

Minister Sikorski z uznaniem mówił o niemieckiej zapowiedzi zadośćuczynienia żyjącym ofiarom wojny. To rzeczywiście rewelacja. Rok temu kanclerz Scholz zapowiedział rozpatrzenie załatwienia tej kwestii. Było to 79 lat po wojnie. Ilu tych ludzi jeszcze żyje? Ci, którzy urodzili się w ostatnich dniach wojny, mają dzisiaj 80 lat. Wiem, sprawa jednak nie jest prosta. Trzeba znaleźć pieniądze, ustalić kryteria, jakie muszą spełnić ubiegający się o odszkodowanie, stworzyć procedury. Następca Olafa Scholza - Friedrich Merz potwierdził prowadzenie przygotowań do stworzenia zasad wsparcia żyjących ofiar. Niemcy to solidny naród, jeśli coś zapowiedzieli to prędzej czy później zrealizują. Może nie będziemy musieli czekać kolejnych 80 lat. Być może już za jakieś 20 – 30 lat Niemcy przygotują hojną propozycję dla ofiar wojny. A to, że nie będzie komu z niej skorzystać, nie będzie ich winą. Mogli Polacy dożyć.

Podobne refleksje miałem słuchając zachwytu Radka Sikorskiego nad kamieniem przed Reichstagiem, zapowiadającym postawienie tam pomnika niemieckich zbrodni na Polakach. Kiedy? Za kolejnych 80 lat?

Słuchając tej części rozmowy odniosłem wrażenie, że minister Sikorski jest nie tyle polskim ministrem spraw zagranicznych, ile adwokatem Niemiec w sporze z Polską. Wieść gminna niesie, że Radosław Sikorski ma ambicje zluzować nieudolnego i, co tu dużo mówić, skompromitowanego Donalda Tuska i objąć funkcję premiera. Ciekawe, czy jako premier będzie działał w interesie Polski, czy „für Deutschland”? Jako minister realizuje tę drugą opcję.

W jednej kwestii całkowicie zgadzam się z ministrem Sikorskim. W krytyce poprzednich rządów za brak wystąpienia o reparacje wobec Rosji, następcy prawnego Związku Sowieckiego, agresora i sojusznika Niemiec. Pełna zgoda. Minister Sikorski nie zapowiedział jednak wystąpienia z roszczeniami wobec Rosji i prawdopodobnie nie wystąpi. A w kwestii niemieckiej nie kiwnie palcem.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj7 Obserwuj notkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka