Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński
150
BLOG

Polska krajem cudów

Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński Polityka Obserwuj notkę 4
Kolejne cuda ogłasza nie kto inny, jak sam Roman Giertych. Według niego PiS, zepchnięty do opozycji, pozbawiony pieniędzy, nękany przez komisje sejmowe, prokuraturę, policję, ABW i co tam jeszcze, zdołał zbudować i sfinansować podziemną organizację, która przeniknęła do wszystkich komisji wyborczych, a nawet opanowała Sąd Najwyższy, i tym sposobem sfałszował wynik wyborów. Cud!

Cuda są nieodłącznym elementem polskiej historii. W odległej historii mieliśmy ich wiele, z najsławniejszych wymienię cud na Wisłą i obronę Częstochowy. Dzieje zupełnie najnowsze nie przestały nam ich przysparzać. Tym razem o bardziej świeckim charakterze.

W roku 1989 strona komunistyczna miała monopol informacyjny i cały aparat państwa. Strona solidarnościowa miała kilka minut w telewizji, początkujący dziennik, plakaty przedstawiające kandydata z Lechem Wałęsą w ilościach umiarkowanych i ręcznie wykonane plakaty w ilościach homeopatycznych. Mimo tej dysproporcji „Solidarność” odniosła druzgocące zwycięstwo ku zaskoczeniu i przerażeniu elit obu umawiających się stron. Cud!

Cóż, cuda o charakterze świeckim można wytłumaczyć. Wynik tych wyborów był oczywisty dla znających nastroje i oczekiwania społeczne. Elity i komunistyczne, i solidarnościowe, żyły wśród własnych wyobrażeń, które brały za rzeczywistość. Stąd to wrażenie cudu.

Kolejnym świeckim cudem były wybory w roku 2015. Rządząca wtedy Platforma dysponowała miażdżącą przewagą w największych mediach i teoretycznie konkurenci byli bez szans. A mimo to najpierw szerzej nieznany Andrzej Duda pokonał walczącego o reelekcję Bronisława Komorowskiego, choć ten nie przejechał po pijaku na pasach zakonnicy w ciąży, a później Prawo i Sprawiedliwość zdobyło bezwzględną większość w Sejmie, jako pierwsza partia w dziejach III RP.

I ten cud łatwo wytłumaczyć tym, że po ośmiu latach Polacy mieli serdecznie dość nieudolnych i skorumpowanych rządów Platformy. Nie wiedziały o tym tylko, żyjące w swojej bańce medialnej, platformerskie elity, czego najlepszym przykładem był Adam Michnik bredzący o zakonnicy na pasach.

No i mamy rok 2025 i kolejne cuda wyborcze. Zdecydowanym faworytem jest Rafał Trzaskowski z ramienia, oczywiście, PO. Przeciw niemu startuje Karol Nawrocki jako kandydat obywatelski popierany przez PiS. Na zdrowy rozum szans nie ma żadnych: Nawrocki jest znacznie mniej rozpoznawalny niż Trzaskowski; PiS pozbawiony został dotacji państwowych i kampania finansowana jest głównie z wpłat obywateli; prawie wszystkie media popierają Trzaskowskiego, a TVP w likwidacji i Onet stają się częścią jego sztabu wyborczego; na rzecz Trzaskowskiego, a raczej przeciw Nawrockiemu, pracują służby specjalne; niesamowite wsparcie szemranych stron internetowych finansowanych z zagranicy w skali większej niż oficjalny fundusz komitetu wyborczego dla kandydata Platformy i tuszowanie tego przez kompromitujący się NASK, a mimo tego wybory wygrywa Karol Nawrocki. Cud? Taki sam jak dziesięć lat wcześniej i wytłumaczenie tego cudu takie samo.

Na tym jednak nie koniec. Kolejne cuda ogłasza nie kto inny, jak sam Roman Giertych. Według niego PiS, zepchnięty do opozycji, pozbawiony pieniędzy, nękany przez komisje sejmowe, prokuraturę, policję, ABW i co tam jeszcze, zdołał zbudować i sfinansować podziemną organizację, która przeniknęła do wszystkich komisji wyborczych, a nawet opanowała Sąd Najwyższy, i tym sposobem sfałszował wynik wyborów. Cud! Niewątpliwie.

Jest to tym bardziej fascynujące, że tenże Roman Giertych, przed wyborami prezydenckimi zapewniał, że sfałszowanie wyborów jest absolutnie niemożliwe, bo gdyby było to możliwe, pisowcy sfałszowaliby wybory w roku 2023. To, że mecenas Giertych pewny był zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego i spodziewał się protestów PiS-u, niczego nie zmienia. Jeśli było niemożliwe, a się wydarzyło, to pewny cud.

Pojawił się zalew spekulacji platformerskich polityków, publicystów i celebrytów, roztrząsających, jaki mógłby być wynik wyborów, gdyby inaczej je liczyć. Podsumować je można tym, że gdyby jakieś pół miliona wyborców zagłosowało na Trzaskowskiego zamiast na Nawrockiego, kandydat Platformy wygrałby wybory. Ale, cóż, nie zagłosowało. Bardzo mi przykro.

Niespodziewaną pointę tego łańcuszka cudów dopisały wydarzenia ostatnich dni. Rozpętana głównie przez Romana Giertycha histeria zaowocowała napływem dużej fali protestów wyborczych. W Sądzie Najwyższym spodziewają się ich grubo ponad 50 tysięcy. Prawie wszystkie są na jedno kopyto, co nie wnosi niczego do sprawy. Nie o to jednak chodzi. Chodzi o takie obłożenie pracą Sądu Najwyższego, by tak opóźnić stwierdzenie ważności wyborów, by wydane zostało choć kilka dni po upływie kadencji Andrzeja Dudy. Wtedy do Belwederu wskoczyłby na chwilę Szymon Hołownia i szybciutko podpisał to, co prezydent elekt obiecał nie podpisywać.

Z informacji napływających z Sądu Najwyższego wiemy, że niecałe 25 tysięcy identycznych protestów ma wpisany PESEL Romana Giertycha, a znaleziono też takie a adnotacją „Przesyłam protest Giertycha”. Mamy więc cudowne rozmnożenie Giertycha.

Cóż mecenas Giertych padł ofiarą własnego błędu. Upowszechnił wzór protestu z własnym PESEL-em, a jego wyznawcy zupełnie bez żadnego pomyślunku po prostu skopiowali. Roman Giertych zapomniał widocznie, że nie organizuje już akcji dla ojca Rydzyka wśród przysłowiowych moherowych beretów. Te ciemne mohery kojarzyły jednak, że podpisując coś we własnym imieniu, należy podać swoje dane. Silni Razem i im podobni najwyraźniej tego nie ogarniają. Przyznam, że dla mnie też jest to pewnym zaskoczeniem. Wiedziałem, że giertychowcy nie grzeszą nadmiarem inteligencji, ale żeby byli aż tak głupi?

Nawiasem mówiąc, gdyby do SN napłynęły takie protesty pisowców, mielibyśmy ca. 25 tysięcy postępowań prokuratorskich w sprawie podawania fałszywych danych, wprowadzania sądu w błąd itp. Jestem jednak pewny, że tym razem nikogo nie spotkają jakiekolwiek nieprzyjemności. Za wyjątkiem pewnego nadgorliwca, ukaranego już odpowiednią grzywna za dołączenie swojej „opinii” składającej się z obelg i wulgaryzmów.

Na koniec cytat z wypowiedzi Donalda Tuska z roku 2014:

Jeśli ktoś podważa wiarygodność, uczciwość, rzetelność polskich wyborów w ostatnich latach, to godzi bardzo mocno w reputację państwa polskiego.

A co premier mówi dzisiaj? Taka diametralna zmiana poglądów, to też chyba cud?


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj4 Obserwuj notkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka