Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński
330
BLOG

Odznaczenia pod Wujkiem

Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński Polityka Obserwuj notkę 0

Nie miał dobrego wyjścia prezydent Komorowski. Gdyby nie przyjął zaproszenia do uczestniczenia w obchodach rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek, postawiłby się jednoznacznie po tej stronie, po której stało ZOMO. Przyjęcie zaproszenia oznaczało narażenie się na to, co go tam spotkało. I można by współczuć Bronisławowi Komorowskiemu, gdyby nie fakt, że zaistniała sytuacja była efektem jego właśnie niedawnych poczynań a zwłaszcza zaproszenia twórcy stanu wojennego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Już początek uroczystości i głucha cisza, jaka zapadła, gdy prowadzący powitał prezydenta RP w porównaniu z głośnymi owacjami dla Piotra Dudy - przewodniczącego „Solidarności”, pokazały dobitnie, jakie były sympatie zgromadzonych. Nie zmieniło tego poprawnie odczytane przemówienie prezydenta. Zawarł w nim słowa, które powinny wywołać entuzjazm słuchaczy a odpowiedziała mu cisza. Domaganie się wydania wyroku na tego, którego niedawno sam uhonorował, zabrzmiało zbyt fałszywie. Nikt nie uwierzył w szczerość słów prezydenta.

Przemawiający po prezydencie, przewodniczący Duda wywołał aplauz słuchaczy, choć mówił, wprawdzie bardziej bezpośrednio i w ostrzejszych słowach, to samo co prezydent. Powiedział to jednak szczerze i szczerość tę publiczność doceniła. Bo cóż oryginalnego powiedział Piotr Duda? Cóż odkrywczego jest w stwierdzeniu, że Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak mają na swoich rękach krew pomordowanych i są klasycznym przykładem morderców zza biurka? To prawda znana Polakom od 30 lat, choć z jej ustaleniem mają kłopoty niezależne sądy.

Jeżeli prezydent bierze udział w rocznicowych obchodach, wypada mu nadać odznaczenia co bardziej zasłużonym. I prezydent ordery wręczył. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wręczył je tylko dlatego, że tak wypadało. Szczególnie odznaczenie Andrzeja Rozpłochowskiego sprawia wrażenie nadanego „na odczepnego”. Przypomnę więc jego sylwetkę:

Andrzej Rozpłochowski był przewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego podczas sierpniowego strajku i inicjatorem powstania „Solidarności” w Hucie Katowice. Doprowadził do podpisania Porozumienia Katowickiego - czwartego po szczecińskim, gdańskim i jastrzębskim porozumienia społecznego, które jako pierwsze w Polsce ustalało zasady powstawania nowych związków zawodowych. Był przewodniczącym MKZ Katowice i do czasu utworzenia w sierpniu 1981 jednolitego Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, faktycznym liderem regionu. Takim śląsko-dąbrowskim Wałęsą z tym, że w teczce Rozpłochowskiego nie ma kompromitujących go materiałów. Przez komunistów był traktowany jako wróg numer jeden w Polsce i podobnie był odbierany w Związku Radzieckim, o czym świadczą materiały z posiedzeń KC KPZR. Internowany 13. grudnia nie wyszedł na wolność wraz z innymi. W ostatnim dniu internowania 23. grudnia 1982 aresztowany i oskarżony wraz z sześcioma innymi przywódcami Związku o „próbę obalenia siłą ustroju PRL” (nota bene bardzo chwalebny zarzut), przetrzymywany był w więzieniu bez wyroku i wyszedł na mocy amnestii z lipca 1984. Działał w podziemnych i jawnych strukturach związkowych i politycznych. Od momentu wyjścia włączył się w działalność podziemia. Wykorzystując swój autorytet i popularność firmował swoim nazwiskiem liczne oświadczenia władz RKW. Uczestniczył we wszystkich rocznicach pacyfikacji KWK Wujek, stając na czele pochodu i przemawiając pod pomnikiem. Jego działalność docenił Rząd Rzeczypospolitej w Londynie nadając mu w roku 1990 srebrny Krzyż Zasługi. Pod koniec lat osiemdziesiątych, ze względu na chorobę żony i brak możliwości hospitalizacji w Polsce, po wykorzystaniu wszelkich możliwości zdobycia pomocy i odmowie ze strony Lecha Wałęsy, wyemigrował do USA ale i tam dopadła go perfidia Służby Bezpieczeństwa. W pewien wigilijny wieczór, już po upadku komuny, zadzwoniła do niego z kraju pewna życzliwa osoba i poinformowała go równie życzliwie, że w czasie, gdy siedział w więzieniu, SB zwerbowała jego żonę jako tajnego współpracownika. Nietrudno wyobrazić sobie, jak wyglądały te Święta. Żona przyznała się a Andrzej jej wybaczył. W kontekście zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, warto podkreślić pełną chrześcijańskiej i tej zwykłej małżeńskiej miłości postawę Andrzeja. Postawę, którą wielu podziwia a niewielu potrafi naśladować.

Wracając do meritum: order Andrzejowi należał się jak psu kiełbasa i to order wysokiej rangi. Wydaje mi się, że jeśli porównać nominacje prezydenckie sprzed kilku tygodni, dotyczące najwyższych odznaczeń nadawanych w imieniu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej to trudno znaleźć w niektórych biogramach chociażby połowę zasług, jakimi może się poszczycić Rozpłochowski, który otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski – najniższą z możliwych rang Polonii Restituta. Nie chciałbym absolutnie umniejszać zasług innych osób odznaczonych podczas uroczystości pod krzyżem wujkowym, jednak wszystko musi mieścić się w jakiś granicach - chociażby były to granice absurdu, które w tym przypadku zostały jednak przekroczone. Dla znających działalność Rozpłochowskiego był to szok. Wielu byłych opozycjonistów zastanawiało się, czy przyjmie on order z rąk Bronisława Komorowskiego. Przyjął. Nie byłby jednak sobą, gdyby, dziękując w imieniu odznaczonych, ograniczył się do politycznej poprawności. Stojąc dwa metry od prezydenta, powiedział mu prosto w oczy, co myśli o rządach „znanego znawcy spraw rosyjskich” i do czego doprowadziła Polskę „junta Jaruzelskiego”. Nie omieszkał również upomnieć się o innych. Zwrócił uwagę na sprawę skandaliczną: II Rzeczpospolita dbała o tych, którzy walczyli o jej niepodległość, III RP nie. Wielu z nich żyje dziś w zapomnieniu a część w zwykłej biedzie.

Usiłując znaleźć się w tej niezbyt zręcznej sytuacji, prezydent podszedł do mówcy i rzekł: Andrzeju drogi, da Bóg, że za rok będziemy razem odznaczać wszystkich zasłużonych. Zdanie się na Boga, to łatwa wymówka. Zgodnie z polskim prawem to nie Najwyższy, lecz prezydent RP decyduje o nadaniu i randze nadanych odznaczeń. To prezydent, nadając odznaczenie, powinien możliwie obiektywnie zważyć zasługi kandydata w służbie Najjaśniejszej. Nadanie odznaczeń ma przecież istotny aspekt edukacyjny. Jest to wyraźny sygnał dla obywateli, jakie wartości i postawy ceni i nagradza Rzeczpospolita. Życia i dokonań Andrzeja Rozpłochowskiego prezydent Najjaśniejszej nie ocenił zbyt wysoko.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj Obserwuj notkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka