To mój pierwszy publikowany wSalonie24 tekst. Chcę w nim nawiązać do zawartości mojego "zdjęcia profilowego":
Co chcę przekazać w ten sposób? Jestem od blisko 30 lat świadomie wierzącym chrześcijaninem, który dzięki Pismu Świętemu wie, że jest różnica między RELIGIĄ a RELACJĄ. Ta pierwsza to zbiór przekonań i obrzędów, które człowiek powinien praktykować w celu zyskania przychylności Boga (lub bogów w przypadku politeizmu). Ze strony ludzkiej jest oczekiwanie, że ta przychylność będzie wyrażać się w postaci doczesnych błogosławieństw materialnych, a w ostateczności religijny człowiek liczy na wieczne życie jako zapłatę ze strony Boga za jego pobożność, religijność i ogólnie pojmowaną dobroć dla innych.
Tak rozumiana religijność występuje wszędzie na świecie - w każdego rodzaju duchowości, jaką ludzie praktykują. Czy zatem chrześcijaństwo oparte na Biblii, także wpisuje się w ten model? Tak jest, niestety, ale tylko tam, gdzie chrześcijanie pojmują swoją wiarę, jako religię, zamiast widzieć chrześcijaństwo jako relację.
Co konkretnie mam na myśli? Czemu przeciwstawiam oba terminy? W czym lepsza jest relacja od religii?... O tym napiszę w drugiej części tego tematu, zawieszając w tym momencie swoją wypowiedź, w oczekiwaniu na reakcję czytelników. Drodzy, czy macie coś do powiedzenia w tej kwestii? - zapraszam do komentowania. Może dzięki komentarzom rozwinięcie tego tematu będzie nawet inne, niż planuję, bo np. zostanę przekonany, że religia i tylko ona się liczy, a relacja to dobra jest, ale nie na styku: człowiek-Bóg...
Dziękuję za cierpliwość w doczytaniu do końca (staram się pisać krótko, bo sam lubię niedługie teksty).
Pozdrawiam :)