Policyjny radiowóz wśród licznych turystów na Krupówkach w Zakopanem, fot. PAP/Grzegorz Momot
Policyjny radiowóz wśród licznych turystów na Krupówkach w Zakopanem, fot. PAP/Grzegorz Momot

Minister zdrowia obawia się trzeciej fali koronawirusa. Pokazał nagranie z Zakopanego

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 142

- Każdy z nas, kto widział zdjęcia, nagłówki czy filmiki z Zakopanego chyba łapał się za głowę przestraszony tym, jakie mogą być konsekwencje - mówił Adam Niedzielski. Minister zdrowia pokazał nagranie z Krupówek, gdzie zgromadzony tłum ludzi śpiewał i tańczył "Miłość w Zakopanem".

W miniony weekend do Zakopanego, w związku z poluzowaniem obostrzeń epidemicznych, przyjechało bardzo wielu turystów. Dodatkowo w weekend nałożyły się walentynki i konkurs skoków narciarskich na Wielkiej Krokwi.

Policja szacuje, że na Podhale w miniony weekend przyjechało kilkadziesiąt tysięcy turystów, a na Krupówkach wieczorami gromadziło się po kilka tysięcy osób. Jak podaje wp.pl, wśród roztańczonego tłumu była para nowożeńców prawdopodobnie zakażona koronawirusem. Młodzi przyjechali do Zakopanego w podróż poślubną, ale źle się poczuli i odwołali sesję fotograficzną. 


Od piątku policja w powiecie tatrzańskim interweniowała 200 razy. Po sobotnich zawodach na Wielkiej Krokwi, na Krupówkach było kilka tysięcy turystów. Wielu z nich przesadziło z alkoholem i wszczynało awantury. Policja odnotowała także minionej doby 65 wykroczeń związanych z nieprzestrzeganiem obowiązku zakładania maseczek; 45 z nich zakończyło się mandatami karnymi, a w dwudziestu przypadkach sprawy zostały skierowane do sądu.

Policja skierowała też wniosek do sądu o ukaranie mężczyzny, który w okolicy Wielkiej Krokwi zachowywał się wulgarnie i obscenicznie. Dwie osoby zostały zatrzymane za atak na policjantów.

Szef resortu zdrowia, pokazując na konferencji prasowej nagranie z Zakopanego, powiedział, że nie chciałby, żeby Krupówki były początkiem trzeciej fali w Polsce.


- Patrząc na to przypominam sobie sytuację sprzed roku (...), gdy jednym z takich kluczowych zdarzeń rozwijania się pandemii w Europie był mecz Ligi Mistrzów na stadionie w San Siro (we Włoszech). W związku z nagromadzeniem się kibiców śpiewaniem, zabawą, doszło do ogromnej skali rozprzestrzeniania się wirusa. Nie chciałbym, żeby Zakopane stało się naszym San Siro - mówił Niedzielski.

Dlatego - powiedział szef MZ - "apeluję do wszystkich o odpowiedzialność, która w tej sytuacji ma szczególne znaczenie". - Nie chciałbym też, żeby wysiłek medyków został zniweczony przez tak głupie i nieodpowiedzialne zachowanie - podkreślił. 

Minister zdrowia zastrzegł, że nie zna dokładnych szacunków, jeśli chodzi o liczbę uczestników weekendu w stolicy Podhala, ale patrząc na liczbę wystawionych mandatów za brak maseczek - powyżej 100 - to znaczy, że tysiące osób brało udział w tych wydarzeniach. Zaznaczył też, że efekt tego widoczny będzie za tydzień.

- Podejrzewam, że na początku przyszłego tygodnia. Jeżeli będziemy widzieli jakieś odbicie, to na pewno będzie to można przypisać efektowi weekendu walentynkowego - powiedział.

Zaznaczył też, że nie będzie to zjawisko lokalne, ale tylko na skalę całego kraju, bo turyści przyjechali z różnych miejsc Polski.

- Dlatego to jest takie groźne, bo właśnie w te miejsca wirus może być rozwieziony. I to może być impulsem do ogólnokrajowego rozwoju pandemii, a nie tylko lokalnego ogniska, nad którym jest zdecydowanie łatwiej zapanować - podsumował.

Minister zdrowia był w kontekście tej sytuacji pytany, czy uważa, że popełnił błąd zezwalając na poluzowanie restrykcji i czy przed kolejnym weekendem mogą być wprowadzone lub przywrócone jakieś obostrzenia.

Niedzielski podkreślił, że decyzja o poluzowaniu obostrzeń nie była prosta i uwzględniono przy niej różne punkty widzenia. Mówił, że "pojawiały się głosy z różnych stron, społeczne głosy, że czas luzować" oraz zapewnienia przedsiębiorców i osób prowadzących różnego rodzaju biznesy, że są odpowiedzialni i będą się pilnowali, jeśli obostrzenia zostaną zmniejszone.

Minister podkreślał, że z kontroli wynika, że hotelarze dostosowali się do restrykcji. - Ale z całym szacunkiem dla hotelarzy, to nawet to nie gwarantuje, że nie będziemy mieli sytuacji, która będzie bardziej skomplikowana i która skończy się przywracaniem obostrzeń - zaznaczył. Jak dodał, biznesy mogą znów zostać zamknięte dlatego, że "jest grupa nieodpowiedzialnych ludzi, którzy działają tak, a nie inaczej".

Niedzielski dodał, że choć z zapowiedzi wynikało, że wszyscy będą zachowywać się odpowiedzialnie, to on uważał, że ryzyko takich zachowań jak w Zakopanem jest duże. Zauważył, że wpływa na to także nauczanie zdalne, które powoduje, że część Polaków próbować wykorzystać ten czas, by "nadrobić sobie okres feryjny".

Ocenił, że ryzyko związane z przemieszczaniem się Polaków jest w takiej sytuacji bardzo poważne.

- Jeśli chodzi o kwestię przywrócenia obostrzeń, to to jest opcja otwarta; tutaj absolutnie prezentujemy takie podejście, że jeśli wskaźniki epidemiczne będą się pogarszały, tylko jedna decyzja będzie mogła być podjęta, być może ona będzie też podejmowana w sposób taki, że regionalnie pewne obostrzenia będą przywracane - powiedział minister zdrowia.

- Na razie, jeśli chodzi o zakażenia, mamy 5-procentowy wzrost średniej tygodniowej. Będziemy patrzyli co się dzieje w sposób bardziej zagregowany, by uciec od takich falujących zmian, które są z dnia na dzień - dodał.


O przestrzeganie przepisów epidemicznych apelował także premier Mateusz Morawiecki. - Jeśli dojdzie do kolejnego wzrostu liczby zakażeń będziemy musieli wprowadzić nowe obostrzenia, a nie kolejne poluzowania; na razie wzrost liczby nowych zachorowań nie jest dramatyczny - mówił szef rządu.

- Nie planujemy teraz skracania tego okresu, tylko apelujemy o rozsądek - odpowiedział Morawiecki, pytany o możliwość skrócenia dwutygodniowego okresu poluzowania obostrzeń epidemicznych..

Odwołując się do szczegółowych raportów ws. nakładanych mandatów mówił, że osób, które łamały przepisy "w ośrodkach gastronomicznych i noclegowych jest mniej niż w poprzednim okresie". - Więc nie ma tutaj jakiegoś wielkiego powodu do niepokoju, ale obrazki są oczywiście bardzo niepokojące, są niedobre, dlatego proszę raz jeszcze wszystkich, żeby trzymać się przepisów - apelował premier.

Resort zdrowia podał, że wirusa wykryto u kolejnych 2543 osób, zmarło 25 chorych. W niedzielę nowych przypadków było 5334, w sobotę 6586. Zgonów w niedzielę odnotowano 98. Dzień wcześniej było ich 284.

Łącznie od początku epidemii, czyli od 4 marca, wirusa SARS-CoV-2 zdiagnozowano u 1 591 497 osób. Życie straciło 40 832 chorych.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości