Pogodny Pogodny
461
BLOG

Bruno Schulz czarodziej z Drohobycza

Pogodny Pogodny Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

"To jest największe nieszczęście - nie wyżyć życia."

Lubię patrzeć na zdjęcia. Zdjęcia potrafią wiele powiedzieć. Patrzę więc na młodziutką twarz Bruno Schulza i widzę na nim twarz nieśmiałą, z lekkim grymasem, który mógł być wynikiem przebytej kontuzji przy porodzie. Twarz jednocześnie mądrą, z gatunku tych których w szkołach szkolne sowizdrzały i wagarowicze nie cierpią. Twarz wreszcie wrażliwą, co będzie miało szalony wpływ na jego późniejszą twórczość.

Bruno Schulz urodził się dnia 12 lipca 1892 w Drohobyczu na Kresach, nie bardzo podłym mieście, bo zapełnionym wieloma postaciami dla późniejszej II RP znanymi i wybitnymi.

Z pochodzenia był Żydem, ale jak twierdzą kroniki Żydem w pełni zasymilowany, to znaczy takim, który od urodzenia mówił w domu rodzinnym jedynie po polsku. Wprawdzie rodzice Brunona zaraz po jego przyjściu na świat poszli z nim do synagogi aby go obrzezać, ale żyli ze sobą od początku na kocią łapę, co pewnie nie podobało się miejscowej gminie, tym bardziej że Bruno nie był ich jedynym dzieckiem. Miał starszego brata Izydora i siostrę Hannę. Mimo to, to właśnie jego narodziny  spowodowały, że rodzice postanowili wstąpić wreszcie w związek małżeński, choć nie respektowali zasad wiary w której przyszło im żyć.

Ojciec Brunona Jakub Schulz był obrotnym kupcem bławatnym, zaś matka Henrietta Kuhmärker pochodziła z domu zamożnego handlarza drewnem. Schulzowie mieli elegancki piętrowy dom przy rynku. Na parterze mieścił się sklep z tekstyliami a górą mieszkanie właścicieli.

W latach 1902–1910 Schulz uczęszczał do C. K. Gimnazjum im. Franciszka Józefa. Uczył się dobrze, nawet bardzo dobrze, gdyż maturę zdał z wyróżnieniem. Zdał również bezproblemowo egzaminy na studia architektoniczne na Politechnice we Lwowie. Zdawało się że świat stoi przed młodym człowiekiem otworem, gdy nieoczekiwanie drzwi do tego świata zatrzasnęła mu ciężka choroba serca i płuc.

Wrócił więc do Drohobycza i z ściśniętym gardłem obserwował pewnego dnia z okna na piętrze rodzinnego domu, jak  wojsko strzela do niezadowolonych z powodu wyborów manifestantów. Po latach wydarzenia te znajdą swoje odbicie w jego słynnych "Sklepach Cynamonowych". Teraz jednak patrzył ze zgrozą na płynącą rynsztokami krew manifestujących i poskręcane w konwulsjach ciała. Tymczasem w wyniku kuracji nabyta choroba pomału ustępuje. Po rekonwalescencji w znanym kresowym uzdrowisku jakim był Truskawiec Bruno wraca na Politechnikę lwowską.


"Dobrze jest i pokrzepiająco mieć przyjaciół z ducha."


Równolegle z problemami zdrowotnymi syna z powodu choroby ojca podupadł również rodzinny interes. Trzeba było zamknąć sklep. Rodzina przeprowadza się więc do domu siostry Brunona Hanny, która jest już zamężna i mieszka kilka ulic dalej. Wspomaga rodzinę także starszy brat Izydor piastujący wysokie stanowisko w borysławskim biznesie naftowym.

Wybucha pierwsza wojna światowa. Kierowani złym przeczuciem Schulzowie wyjeżdżają z Drohobycza do Wiednia. Dom rodzinny pada pastwą płomieni podczas walk ulicznych pomiędzy Rosjanami z Austriakami. Bruno może zapomnieć o studiach architektonicznych w Lwowie.

Przebywając w Wiedniu uczęszcza jednak na zajęcia z architektury na wiedeńskiej Politechnice. Pojawia się także na lekcjach malarstwa i rysunku w wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych - tej samej, do której tak bardzo chciał się dostać na początku wieku XX niedoszły artysta malarz Adolf Hitler. Niestety, mimo ogromnego talentu Bruno Schulz nie zostaje zauważony przez profesurę. Wiedeńska przygoda ze sztuką kończy się więc niepowodzeniem.

"Wielkość rozsiana jest skąpo w planie świata."

Kończy się wojna. Schulzowie wracają do zrujnowanego Drohobycza, w którym w wieku 69 lat umiera ojciec przyszłego artysty. Zrozpaczony Bruno szuka swojej drogi w pisaniu. Wstępuje do miejscowej grupy literackiej "Kalleia”. Równolegle próbuje malować portrety na zamówienie. Także rysuje, co nie bardzo podoba się publiczności. Rysunki  Schulza postrzegane są jako wręcz pornograficzne, podczas gdy on sam kobiety traktuje niczym anioły, istoty niedostępne, boskie. 

Mimo krytyki udaje mu się wystawić swoje prace w  warszawskiej "Zachęcie",  Lwowie i Wilnie. Młoda Polska otwarta jest na młodych gniewnych, na wszelkie kierunki w sztuce. Jest to czas zrywania mieszczańskich okowów i otrzepywania się z pruderii i konwenansów, chociaż nadal obowiązuje era hipokryzji, mimo to wrażliwy Schulz ma ogromne problemy z odnalezieniem się w tym świecie.

Z wielkim trudem udaje mu się dostać posadę nauczyciela w rodzinnym Drohobyczu. W liceum uczy rysunku, matematyki oraz zajęcia z prac ręcznych. Z biegiem czasu kiedy stanie się sławnym dyrekcja szkoły oraz kuratorium przymknie oko na fakt, że nie skończył żadnych studiów. Dostanie wówczas awans na profesora, co pozwoli mu prowadzić spokojniejszy tryb życia, nie obciążony zmartwieniami o przyszłość materialną.

Poznanie Debory Vogel krytyczki literackiej piszącej po polsku i w jidisz, oraz Stefana Szumana wybitnego pedagoga, plus przelotny romans z Zofią Nałkowską pozwalają mu zaistnieć artystycznie w pełni. Prowadzi wtedy ożywioną korespondencję z Witoldem Gombrowiczem, Witkacym, Sandauerem. Jego opowiadania drukują "Wiadomości Literackie". Pozytywnie o nich wypowiada się awangarda literacka przedwojennej Polski z Tuwimem i Staffem na czele. Kosa na wszelkich grafomanów i kiczu, wielki Antoni Słonimski proponuje aby kandydaturę Schulza wystawić do nagrody "Wiadomości Literackich". W tym czasie Bruno poznaje też swoją przyszłą narzeczoną Józefę Szelińską.

"Będziemy się wikłali w nieporozumieniach, aż cała nasza gorączka i nasze podniecenie ulotni się w niepotrzebnym wysiłku, w straconej na próżno gonitwie."

Sława nie uderza Brunonowi do głowy. Zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Uczy dalej w szkole i pisze kolejne opowiadania. Zostają one zebrane w całość i wydane. Specjalnie na tę okazję jeden z egzemplarzy autor sam pięknie ilustruje, oprawia i darowuje w prezencie swojej kochance Zofii Nałkowskiej. Niestety, inny zazdrosny o Schulza konkurent do łoża pisarki wrzuca tę unikalną pracę pisarza do ognia.

W tym czasie śmierć okrąża artystę kilkukrotnie. Umiera mąż jego siostry Hanny, także matka pisarza Henrietta oraz starszy brat Izydor . W roku 1936 z powodów prawnych nie dochodzi do skutku równiez związek małżeński Brunona z Józefą Szelińską, która porzuciła judaizm na rzecz wiary katolickiej. Bruno wystąpił dla niej z gminy żydowskiej, jednakże "nie potrafił uzyskać fikcyjnego zameldowania na obszarze byłego zaboru pruskiego, gdzie obowiązywały bardziej liberalne przepisy w zakresie zawierania związków małżeńskich."  Ostatecznie narzeczeństwo zostało zerwane, a on sam więcej się nie zaręczy ani ożeni.  Pisarz ma poza tym również poważne problemy z wydaniem kolejnych swoich opowiadań. Podejmuje więc dodatkową pracę jako recenzent literacki w "Wiadomościach Literackich".

"Każdy wie, że w szeregu zwykłych, normalnych lat rodzi się niekiedy zdziwaczały czas ze swego łona lata inne, lata osobliwe, lata wyrodne, którym - jak szósty, mały palec u ręki wyrasta kędyś, trzynasty, fałszywy miesiąc."

1 września 1939 Niemcy napadają na Polskę. Agresję hitlerowską pisarz przeżywa spokojnie. Zbyt wielu udręk w życiu doznał. 17 września jednakże do Drohobycza wkracza czerwona zaraza zmieniając na krótki okres na posterunku pierwszą brunatną. Pisarza jakby to jednak nie interesuje. Zamknięty w sobie nadal uczy w miejscowym liceum matematyki i prac ręcznych. Mimo to władza radziecka wie kim jest i co w życiu osiągnął.  Komandiry zmuszają pisarza  do zasiadania w swoich komisjach chcą go wykorzystać do celów propagandowych. To wymusza w nim bunt .. Pisze opowiadanie,  zostaje jednak ono odrzucone nomen omen przez samą Wandę Wasilewską, która stwierdza że jest ono podobne do opowiadań Prousta.

W czerwcu 1941 do Drohobycza wkraczają ponownie Niemcy i wedle swoich zwyczajów zakładają w mieście getto, do którego trafił Bruno wraz z siostrą Hanną i jej dziećmi. Stracił wprawdzie  pracę jako nauczyciel, ale uzyskał od okupanta funkcję segregującego zrabowane przez Niemców dzieła sztuki z biblioteki jezuitów w Chyrowie.

"Cóż można począć w takim świecie? Jak nie zwątpić, jak nie upaść na duchu, gdy wszystko jest zamknięte na głucho, zamurowane nad swoim sensem, i wszędzie tylko stukasz w cegłę, jak w ścianę więzienia?"

Sprawa śmierci (19 11.1942) i pochówku pisarza do dzisiaj pozostaje zagadką.

Jedna z  wersji opowiada, że Bruno Schulz zginął 100 metrów od swego pierwszego domu przy rynku,  bo chciał uciec z getta do Warszawy. Druga, że szedł akurat po chleb do Judenratu, a trzecia że po prostu stał sobie na chodniku kiedy strzelono mu celowo dwa razy od tyłu w głowę. Mordercą miał być oficer niemiecki Karl Günther. Ciało pisarza leżało ponoć cały dzień na chodniku, gdyż był zakaz władz okupacyjnych aby je pogrzebać. Pochowano je prawdopodobnie w bezimiennej wspólnej mogile, ale i to nie jest pewnym, czy tak było w istocie, bo świadkowie różnili się mocno w swoich relacjach.


Ps.

Autor notki celowo wspomniał tylko raz o tytule jednej z prac artysty aby w ten sposób  nakłonić do zapoznania się z twórczością Bruno Schulza tych, którzy o nim nic wcześniej nie słyszeli.

Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura