Pogodny Pogodny
265
BLOG

Holocaust od kuchni

Pogodny Pogodny Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

 Bez komentarza


"(...) Nie było ani jednego Żyda pojedyńczego, ani też Judenratu, który by zajął się dociekaniem nad tragedią lubelską. Co się stało z mieszkańcami? Czy wywieziono ich na wschód, na roboty? Jeśli tak, to dlaczego? W jaki sposób? Czy Gmina Lubelska zawiniła? Czy to jest sporadyczny wypadek? Czy też akcja przemyślana? Niestety, nikt takich pytań nie postawił, zresztą "co oczy nie widzą, serce nie boli", a przecież my, Żydzi otwoccy przeżywamy własną tragedię.

Zarządzono aby dać czterystu ludzi do robót, władze mówią, że do Karczewa, a kto wie , może też do Treblinki. Lokalna tragedia, która z perspektywy chwili obecnej nie była bynajmniej tragedią, zasłania przed naszymi oczami tragedię lubelską, tak samo, jak mały księżyc jest w stanie zasłonić duże słońce.

Skąd wziąć czterystu ludzi do robót? Przecież ja nie mogę iść, bo pracuję w policji, ja zaś w Judenracie, ja zaś mam brata w policji, ja nie mogę iść, bo muszę interes przecież prowadzić, ja zaś nie pójdę, bo stać mnie na to, żeby dać 1000 złotych na policję. Nikt już o Lublinie nie pamięta, policjanci łapiąw dzień i w nocy, łapią, zwalniają, ruch w interesie. Wreszcie czterystu ludzi zostaje wysłanych do Karczewa. Wszyscy zadowoleni.

(...) Gorszą tragedią w pojęciu zaściankowego żydostwa otwockiego jest fakt, że w styczniu wzięto z Otwocka przeszło dwustu ludzi, chorych lekarze wybrakowali i wysłano do obozu karnego w Treblince i tam podobno z całej partii żyje około piętnastu ludzi. Reszta została z miejsca w męczeński sposób wymordowana. Tu, Żydzi z Otwocka widzą całą tragedię, wyjęto niewinnych dwustu ludzi i pozabijano ich. Całe szczęście, że to posłała policja żydowska, no i wysłała najbiedniejszych. Jedni są zadowoleni, że się wykupili: drudzy, krewni wysłanych, przysięgają zemstę Ghetto-Polizei, oczywiście z terminem powojennym. Miasto jest wzburzone. Tymczasem nie ma dnia żeby nie zastrzelono kilku Żydów za wyjście z getta. Zabijają ich z miejsca, bez sądu, grzebie zaś po polach. Rzadko kto już teraz wychodzi, strach pada głęboko w serca ludzkie (...).

Pamiętam małą dziewczynkę, podobną do mojej córeczki. Nad ranem ujęty jej wyglądem, a przede wszystkim podobieństwem do mojej Aluśki, wziąłem ją od matki do siebie na drugą stronę siatki, posadziłem na kolanach i tak siedzieliśmy przytuleni do siebie. Jak usłyszałem, że żandarmeria nadjeżdża, z bólem serca musiałem się z nią rozstać i oddać ją w ręce matki. Mała dziewczynka, miała dwa, trzy latka, nie znam nawet jej nazwiska, rozpłakała się wtedy głośno, w żaden sposób nie chcąc iść do matki, czuła widocznie, że po tamtej stronie siatki czeka na nią śmierć. Zacisnęła piąstki dookoła mej szyi, siłą ją musiałem oderwać. Podałem ją matce z uczuciem jakbym własnoręcznie zabijał to małe dziecko.

(...) Taki na przykład adwokat Sołowejczyk, skądinąd porządny człowiek, nie czuł za grosz litości w stosunku do Żydów, wprost przeciwnie - na ich głośne płacze odpowiadał: "Nasze żony mogły umrzeć, a wy nie?" Nie pomagały perswazje, cóż są winni Żydzi, że on własną żonę zaprowadził na plac. Nie odpowiadał im, tylko jeszcze głośniej odgrażał skazanym. (...)"

Calek Perechodnik


Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura