Media pełne są informacji że prezydent Duda rezygnuje krok po kroku pod wpływem prezesa Kaczyńskiego z własnych pomysłów zreformowania sądownictwa. Opozycja nie szczędzi z tego powodu ostrych słów krytyki Prezydentowi. Schetyna przebąkiwał nawet w telewizji publicznej o rysującym się końcu praworządności w Polsce, o ewentualnym jej zniszczeniu.
Wygląda więc na to, że Nowogrodzka w osobie prezesa Kaczyńskiego jest w stanie doprowadzić wreszcie do kompromisu z Prezydentem w kwestii KRS i SN, gdzie stawką jest obok samej reformy polityczny los oraz stabliność państwa polskiego, w tym bezpieczeństwo jego obywateli. Dzisiaj odbędzie się kolejna, trzecia tura rozmów. Jeżeli uda się w niej osiągnąć to, na co normalny Polak oczekuje od dziesiątków lat - czyli na ostateczne odesłanie ideologii komunistycznej do lamusa, w tym również jej przedstawicieli w togach, także i wyborców PiS, którzy jako fałszywi sympatycy partii w decyzjach Prezydenta widzieli przede wszystkim swój własny mały spokój i zabezpieczenie na przyszłość, to będzie bardzo dobrze.
Nie sądzę bowiem aby Prezydent był aż takim nawiniakiem żeby słuchał dalej i wierzył w to, co mu szepcą z tylnego fotela do ucha w Kancelarii przez swoich ludzi jego dawni mentorzy z Unii Wolności. Nie sądzę, żeby Prezydent w dzisiejszej rozmowie z prezesem poszedł w zaparte, jak to czyni niezmiennie od wielu tygodni Hanna Gronkiewicz-Waltz w relacjach z Komisją d/s Reprywatyzacji. Prezydent to nie ten typ, to nie ten model co pani Hanka, chociaż podłoże polityczne do wzrostu miał - powiedzmy uczciwie - w jakiejś części podobne do tego w jakim rosła pyszałkowata postkomunistyczna HGW, którą kiedyś, ktoś, wreszcie o szóstej rano wyprowadzi z mieszkania skutą kajdankami i postawi przed obliczem szacownej Komisji.
