Pierwszą była aktorka Grażyna Wolszczak. Pozwała do sądu o smog Skarb Państwa i wygrała. Teraz jej śladem podążyli Jerzy Stuhr wraz z dziennikarzem panem Mariuszem Szczygłem. Przyznam żałosne to ciąganie po sądach państwa polskiego, bo przecież nie o poprawę klimatu chodzi, ale bądźmy szczerzy bardziej o kasę, gdyż jak wiadomo bogatemu nigdy dość, chociaż tutaj pojawi się jednak spore zaskoczenie.
Stuhr żali się słowami: "Grałem "Wałęsę w Kolonos". Z powodu ataku kaszlu musiałem upokorzony zejść ze sceny."
Jak słyszałem w radiu aktor dodał również, że za sprawą smogu zachorował na raka, ma oprócz tego astmę, która zmusza go do korzystania z inhalatorów i tym podobne. Mariusz Szczygieł natomiast stwierdził, że "Zimą czuję pieczenie w gardle, jakbym się napalił papierosów."
Obaj panowie zażądali w ramach zadośćuczynienia od państwa polskiego po.... pięć tysięcy złotych.
Czy to nie śmieszne? Rozumiem, 5 milionów dolarów do ręki bo złamana kariera a dym uliczny jak w Chinach, ale pięć tysięcy? I to w złotówkach? Koszta procesu będą większe....
Chyba więc nie smog obu panom zaszkodził, ale bardziej obecny rząd, jego polityka, a wcześniej niezwykle dyspozycyjny tryb życia z racji wykonywanych zawodów.
Dziwię się jednak szczególnie panu Stuhrowi (gdyż nie wiem gdzie swoje gniazdko uwił pan Szczygieł), bo ten mieszka w Krakowie, a tam teraz za sprawą prezydenta Majchrowskiego zapanował prawem nakazany raj ekologiczny, czyżby dalej truli?