Mamy obecnie problem ze zrozumieniem istoty naszej cywilizacji, systemu społecznego a nawet ustroju. Wystarczy poczytać wynurzenia pani Karoliny by się o tym przekonać. A cywilizacja jest nierozłącznie związana z ludzkim umysłem, bo to przecież umysł ją stworzył. Stop. Poprawka: umysły ją stworzyły. A o umyśle też wiemy tyle, co kot napłakał. Znaczy: nieweiele wiemy, albo wiemy nawet opacznie, jako społeczeństwo.
Ludzki umysł ukształtowała ewolucja w przestrzeni społecznej, a zatem nie mozna traktować go w izolacji od innych umysłów, musimy go rozpatrywać w ciągłej interakcji z innymi umysłami.
Zasadnicze funkcje umysłu to komponent poznawczy rozpoznające bodźce z zewnątrz, ale także z wewnątrz, komponent emocjonalny oceniający te bodźce pod kątem korzyści bądź szkodliwości i komponent wolicjonalny podejmujący decyzje w sprzężeniu z pozostałymi. Tak więc umysł to maszyneria do przetwarzania danych.
Przez umysł przepływa więc strumień obrazów i aktywności związanych z koniecznością zaspokajania potrzeb materialnych czyli energetycznych, zdobywania energii, zdobywania informacji o źródłach energii, zdobywania informacji o sferach korzyści i sferach zagrozeń oraz ustalania procedur decyzyjnych służacych efektywnemu dzialaniu w tych sferach. Jest rzeczą oczywistą, że ranga tych sfer zmienia się w zależności od osiągniętego poziomu efektywności dzialania. Gdy potrzeby materialne dominują, brak czasu na realizowanie innych.
Te wszystkie rodzaje aktywności są podporządkowane konkretnym uwarunkowaniom społecznym na danym etapie rozwoju. Zdobywanie energii, zdobywanie informacji i ustalanie procedur decyzyjnych zawsze przebiega w kontekście współpracy z członkami danej grupy. Czynnikiem decydującym jest tu sposób organizacji współpracy, a organizacja zasadza się głównie na tworzeniu instytucji, utrwalającej użyteczne schemtay myślenia i działania..
Współpraca sama w sobie jest czynnikiem mnożnikowym powodującym wzmacnianie efektywności dzialania, czego wynikiem jest wzrost populacji.
W niewielkich grupach pierwotnych oscylujących wokół liczby Dunbara - 150 osób - wszyscy się znają i potrafią ocenić postępowanie wszystkich członków grupy i podejmować wspólnie decyzje - zbędne są sformalizowane procedury, zamiast nich rządzi niepisany obyczaj. Co się z tym trybem organizacji wiąże to brak dominacji i egalitaryzm. Każda próba dominacji jest ostro karana, bo ludzie zdają sobie sprawę z konsekwencji naruszenia kruchej równowagi. W związku z tego rodzaju statycznym balansem relacji między jednostkami brak dynamicznego rozwoju.
Gdy grupy, dzięki efektywnej współpracy, się rozrastają, pojawiają się do wyboru dwie ścieżki - grupa dzieli się na mniejsze grupy, ale w ten sposób scenariusz się powtarza, a jednocześnie maleje areał ziemi dostępny dla rozrastających się populacji i ten model okazuje się niewystarczający, bo narasta poziom konfliktów, których nie da się rozwiązać w starym trybie spontanicznych narad. Trzeba skorzystać z drugiej ścieżki i dokonać zmian organizacyjnych, bo oprócz konfliktów wewnętrznych zwiększa się liczba konfliktów z grupami konkurencyjnymi. Pojawia się wybór między katastrofalnym chaosem a dominacją zapewniającą pokój i szybkie podejmowanie decyzji, więc ludzie wybierają dominację wodza, czy władcy.
Pojawiają się jednostki charyzmatyczne, którym grupa powierza przywództwo, stałe lub okresowe i w ten sposób wchodzimy w okres dominacji władzy wodza czy króla, a egalitaryzm odchodzi w przeszłość. Władza potrzebuje sformalizowanych instytucji i środków na ich utrzymanie, a w ten sposób pojawia się rozwarstwienie i specjalizacja zawodowa.
Ośrodek władzy wymaga stałego strumienia dochodów. w efekcie czego dochodzi do stałego osadnictwa i rozwoju produkcji rolnej. Pojawiają się miasta i państwa, które konkurują ze sobą, albo siłą produkcji zasobów, albo siłą militarną.
I tak dalej i tak dalej - powstają analizy historycznych wydarzeń, niestety ograniczająca się do opisu zdobywania i dystrybucji materialnych zasobów. Wygrywają ci, którzy zdobędą najwięcej zasobów i je efektywnie zagospodarują.
Mogą więc historycy skoncentrować uwagę na formach energii wykorzystywanej przez ludzi i dywagować o energii termicznej w postaci ognia, dalej można mówić o energii słonecznej uwięzionej w materiałach czy pokarmie roślinnym lub zwierzęcym, o energii wodnej wykorzystywanej w młynach, o energii z mięśni zwierząt pociągowych czy niewolników i energii z wydobywanych paliw kopalnych, energii elektrycznej i najrozmaitszych wynalazkach związanych w wykorzystaniem tych form energii. Jest to ciekawe, ale odwodzi nas od istoty rzeczy.
Można też dywagować ciekawie o rozmaitych sprzężeniach zwrotnych wynikających z danego wynalazku i jego skutkach ubocznych.Węgiel, kopalnie węgla, pompy do odwadniania, silnik parowy, lokomotywyy, przemysł stalowy, produkcja szyn itd, itp - robimy wycieczką od wieku pary do wieku elektryczności. I jak się wsiądzie na takiego technologicznego konika, to potem trudno z niego zsiąść, bo takie wątki można ciągnąć w nieskończoność np. w przypadku środków dystrybucji informacji - od polegania na pamięci bajarzy i bardów poprzez druk Gutenberga po komputery i internet, a następnie AI.
Takie wyjaśnienia nie dają jednak odpowiedzi na zasadnicze pytania: dlaczego jednym się to udaje, a innym nie ? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć najnowsi nobliści z ekonomii, Acemoglu i Robinson, wskazując na decydującą rolę instytucji w państwie, o czym napisali w książce "Dlaczego narody przegrywają", ale wtedy tylko odsuwamy problem, gdyż natychmiast pojawia się kolejne pytanie, przed którym nie da się uciec: dlaczego tym szczęśliwcom udało się stworzyć takie instytucje ?
Ten problem należałoby zilustrować przypadkiem Chin, potężnego kraju o wspaniałej, trwałej, bo liczącej 4000 lat historii i bogatej kulturze. Dlaczego to Chiny, choć miały po temu wszelkie warunki, nie weszły na ścieżkę, na jaką udalo się wejść Europie ? Przy okazji warto zareklamować książkę Iana Morrisa "Dlaczego rządzi Zachód - na razie" poświęconą porównaniu historii i specyfiki Chin z historią Zachodu. Ale nawet w niej, nie znajdziemy przekonującego wyjaśnienia różnicy.
Tradycyjne wyjaśnienia okazują się w tym przypadku niewystarczające, bo ignorują regułę kija, który ma dwa końce. Jednym końcem rozwoju ludzkości jest rola zbiorowości, drugim rola jednostki, a jeżeli chodzi o jednostkę, to musimy zacząć od roli umysłu w rozwoju, co nas prowadzi do wpływu zbiorowości i rozwoju umysłów w ramach ewolucyjnie narzuconej wspólpracy w przestrzeni społecznej.
Trzeba wiec pisać historię ludzkości od nowa, badając rozwój umyslowości w przestrzeni społecznej. Cała reszta tradycyjnie opisywanych zjawisk to produkty rozwoju umysłu w kontekście spolecznym.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo