Salonowicze, jak należałoby się spodziewać, są niereformowalni i zajmują się pierdołami. A jak już wielokrotnie wskazywałem, lepiej oddać interpretowanie polityki w ręce znawców takich jak Ziemkiewicz czy Wildstein.
Zamiast wydziwiać i młócić słomę , lepiej byłoby zastanowić się nad fenomenem reaktywacji Solidarności, bo za rosnącą dynamiką obywatelskiego odrodzenia stoi, o dziwo, pokolenie 60+, szczególnie dawni członkowie Solidarności.
Obecna NSZZ ,,Solidarność", w odróżnieniu od Solidarności pierwotnej jest związkiem zawodowym, co oznacza, że jest organizacją strukturalnie związaną z zadaniem dbania o indywidualne kwestie pracownicze, a nie kwestie publiczne, polityczne, tak że angażuje się w proces polityczny w sposób ograniczony. Więć sprawę wziął w swoje ręce ruch obywatelski wywodzący się z Solidarności.
Ja bym określił ten proces przy pomocy wcześniej przez kogoś już użytego określenia jako kontynuację ,,niedokończonej rewolucji" z lat 1980-89. Rewolucja nie została dokończona z uwagi na zawarty z komunistami przez lewicę solidarnościową kompromisowy układ, który doprowadził, zamiast do realnej demokracji, do ukształtowania się ukladu postkomunistycznego z demoliberalną fasadą. Układ ten zaczął ewoluować w kierunku totalitaryzmu i utraty suwerenności państwowej pod rządami Tuska, w wyniku czego nastąpiła faza buntu obywatelskiego inspirowanego tradycją Solidarności.
To jest ciekawy fenomen, bo postawy rewolucyjne utożsamia się zwykle z młodością, a w tym przypadku młodość, pochłonięta przez sferę cyfrową, po prostu zawiodła. Zresztą, genetycznie i logicznie rzecz biorąc, to zadanie dokończenia nie mogło przypaść młodości, za dokończenie musieli się wziąć ci, którzy nie dokończyli. Dobrze, że dożyli i się wzięli do roboty. Ja i moja rodzina też się dołożyliśmy do tego finansowo przynajmniej.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo