Niedoświadczony bloger, mający wówczas kilkanaście wpisów na koncie pytał zdziwiony: "Kto to jest ta @gini?" Nie mieściło mu się w głowie, że może ktoś w Sieci tak się szarogęsić, pouczać, łajać i bezkarnie ustawiać innych po kątach. A @gini jest niespożyta i trwa na posterunku. Kiedy ona je, kiedy śpi? - Bóg raczy wiedzieć. A służba - nie drużba. "Na moim blogu - pisze brukselska bojowniczka - nikt nie może pozwolić sobie na jakiekolwiek oszczerstwa pod adresem Rodzin, ministra Macierewicza, Zespołu Parlamentarnego czy jego ekspertów".
I poucza szanowaną i uznaną blogerkę @1maud, że nie można tolerować komentarzy osób, które odnoszą się pozytywnie do hipotezy 2M: "Maud, dziwne to podejście; wychodzi na to, że można atakować wszędzie, aby nie robić tego na Twoim blogu. (...) to jest tak Maud, w domu masz czysto, ale zapraszasz do tego domu złodziei i wymagasz od nich, żeby u Ciebie nie kradli, ale już poza Twoim domem mogą robić, co tam sobie chcą. Dlaczego więc się dziwisz, że ludzie będą Cię traktować jak złodziejkę?"
I dalej pisze (w czyim imieniu?!) do @1maud: "Ludzie współpracujący z ZP oczekiwali więc od Ciebie minimum lojalności, bo jeżeli się współpracuje, to oczekuje się właśnie od współpracownika lojalności i wsparcia".
Skomentował bloger @one hit wonder: "Maud ma w domu czysto... A u @gini pewnie bajzel, bo ciągle na krucjaty gdzieś hen się wybiera, aby walczyć z niewiernymi. Dom Maud też może rozwalić, szukając ukrywających się w szafach czy pod łóżkami innowierców. (...) I rzucić Maud na madejowe łoże. Jestem pewny, że jakieś myśli nieprawomyślne jej po głowie chodzą.
Blogerka @1maud usprawiedliwia swe zachowanie. Nie rozumiałbym tego, gdybym sam kiedyś, który nawet nie zwątpił, tylko chciał zapytać, nie dostał się w łapy @gini i spółki. Tak więc @1maud tłumaczy, że komentator @marektomasz, którego zna osobiście z działalności opozycyjnej, nie napisze już nic na jej blogu, bo został nieodwołalnie wyrzucony. Pisze @1maud: "Gini, mam dorosłe dzieci i wnuki. Nie jestem nastolatką do wychowywania. Ciągle zmuszacie mnie do jakichś tłumaczeń, za innych".
Brukselska bojowniczka wyjaśnia definitywnie: "Ataki na ludzi współpracujących z Zespołem służą jedynie służbom. (...) To my blogerzy powinniśmy takie zachowania piętnować, a nie pozdrawiać oszczerców. (...) Bo skoro jesteś w komitywie z Amelką czy innym pikiem [chodzi o blogera @piko - przypis ZB], to dla innych jest to sygnał, że są to osoby jak najbardziej godne zaufania, i to, co piszą (u siebie) również jest wiarygodne".
A nie jest? Może warto się wczytać w teksty, a nie kończyć lektury na tytule i pierwszym akapicie?
Inne tematy w dziale Polityka