Zygmunt Białas Zygmunt Białas
7364
BLOG

Inż. K. Cierpisz potwierdza, iż góra (tj. ZP) porodziła mysz

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Polityka Obserwuj notkę 330

Grzegorz Januszko, ojciec stewardesy  Natalii Januszko, która zginęła 10 kwietnia 2010 roku, postawił 10 jednakowych pytań członkom rządowej komisji oraz okspertom Zespołu Parlamentarnego. Zareagowali na razie ci drudzy. Pytania Grzegorza Januszki i odpowiedzi badaczy z ZP są wydrukowane w "Naszym Dzienniku", link:    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/32598,prace-z-teza.html

Jako że wyjaśnienia ekspertów wydały mi się - oględnie mówiąc - wymijające, poprosiłem  inż. Krzysztofa Cierpisza, by odniósł się do tych wyjaśnień. W notce tej zaznaczam:

--- zwykłym drukiem (wybrane) pytania Grzegorza Januszki;

--- kursywą odnośne odpowiedzi ZP;

--- tłustym drukiem uwagi inż. Krzysztofa Cierpisza.

 

1. Czy jest możliwe, żeby część skrzydła została urwana po zderzeniu z brzozą? Po pierwsze, z punktu widzenia położenia owego drzewa, a po drugie, z punktu widzenia jego grubości, technologii drewna, prędkości samolotu itp.?

ZP:  Jeśli skrzydło uderzy w drzewo z małą prędkością, to oczywiście tak. Wykonane dotychczas przez prof. Biniendę eksperymenty pokazują jednak, że dla warunków smoleńskich urwanie skrzydła Tu-154M po kolizji z takim drzewem nie jest prawdopodobne.

Inż. Krzysztof Cierpisz:  Jego ekspertyzy są bez sensu, bo nie wnikają ani w dynamikę ruchu skrzydła, ani w wewnętrzną strukturę zabudowy tego skrzydła (sztywności lokalne lub masy tam zamocowane). Binienda to kompletny ignorant nie tylko w technice budowy samolotu, ale przypuszczalnie ogólnej sztuce inżynierskiej – nie wykazuje intelektualnej biegłości w sprawie, o której mówi. Natomiast robi on głównie reklamę programu komputerowego, którym się posługuje.

ZP:  Zdjęcia krawędzi przedniej slotu lewego skrzydła dowodzą, że nie było zniszczenia w miejscu potencjalnego zetknięcia z drzewem. Fakt, że to drzewo upadło prostopadle do toru ruchu samolotu, również zaprzecza hipotezie o złamaniu przez uderzenie skrzydłem.

Inż. K.Cierpisz:  Zdjęcia nie są prawdziwe (uszkodzenia obiektów na tych zdjęciach nie pochodzą z katastrofy), i nawet ślepy poznaje, że zniszczenia skrzydła dokonano za pomocą narzędzi lub maszyn. Jeśli ktoś poddaje to pod dyskusję, to jest albo głupcem, albo oszustem.

ZP:  Tezie o urwaniu skrzydła przy zderzeniu z brzozą zaprzecza również obecność na pniu brzozy drzazgi, badania fragmentu brzozy zaprezentowane przez prof. Chrisa Cieszewskiego podczas I Konferencji Smoleńskiej, a także ekspertyza firmy ATM, producenta polskiej czarnej skrzynki. Określono w niej, że skrzydło najprawdopodobniej odpadło około 50 m za brzozą.

Inż. K.Cierpisz:  Tu ZP pomaga w oszustwie, bo skrzydło leży 121 metrów od brzozy , a wiec nie jest logicznie możliwe, aby tam doleciało. ZP chce ukryć fakt mówiący o tym, że końcówka skrzydła lewego została ordynarnie podrzucona – co widać nader wyraźnie: http://zamach.eu/120129/Untitled_1.html   oraz  http://zamach.eu/120505/Untitled_1.html

ZP:  Żaden ze świadków nie widział, aby samolot utracił skrzydło w czasie tego hipotetycznego uderzenia.

Inż. K.Cierpisz:  W ogóle nie było świadków!

ZP:  Kwestię utraty skrzydła na brzozie można by jednoznacznie i bezdyskusyjnie zamknąć od strony naukowej badając wrak samolotu. Niestety, nie ma takiej woli politycznej, zaś niezależne badania wytrzymałościowe w Polsce są blokowane w bardzo prosty sposób: nie przyznaje się na nie finansowania, które de facto zależy od rządu. 

Inż. K.Cierpisz:  Wrak leży w Rosji, bo tak jest wygodnie oszustom smoleńskim w Polsce.

2. Czy po rzekomym uderzeniu w drzewo na wysokości kilku metrów i urwaniu skrzydła samolot mógł się ponownie wzbić i wykonać tzw. beczkę?

ZP: Jeśli samolot straci odpowiednio dużą część skrzydła, nierównowaga sił nośnych może spowodować obrót wokół osi podłużnej i utratę części siły nośnej, co powinno spowodować obniżenie lotu. Według danych przedstawionych przez obie komisje, tupolew w końcówce lotu zaczął się obracać i leciał przechylony na lewe skrzydło. Obie komisje oparły się jedynie na śladach, jak twierdzą, pozostawionych na drzewostanie przez Tu-154M. Nie tylko ukryły ostatni zapis TAWS (#38), podważający możliwość wykonania „beczki”, ale usunęły też z odczytów obu czarnych skrzynek (rosyjskiej i polskiej) zapisy dokonane w ciągu pół sekundy bezpośrednio za tym TAWS-em. Takiemu obrotowi, zapisanemu w raportach MAK i KBWL LP, zaprzeczają zapisy w rejestratorach parametrów lotu,

Inż. K.Cierpisz: Jeżeli zapis jest zmanipulowany w jednej części, to jak można posługiwać się częścią drugą, która też mogła być sfałszowana, tylko nieco sprytniej. Czy dolar może być częściowo fałszywy, a częściowo oryginalny? Czy można nim płacić w sklepie?

ZP:  ...naoczni świadkowie oraz rosyjski protokół z 10 kwietnia, w którym nie opisano charakterystycznych przycięć drzew, które wg komisji były niszczone, gdy samolot leciał już prawie do góry kołami.

Inż. K.Cierpisz:  Kłamstwo! Nie może lecieć „do góry kolami” - tu ZP kłamie.

ZP:  Również podana przez komisję Millera pozycja samolotu w momencie pierwszego uderzenia w ziemię jest niezgodna ze śladami pozostawionymi przez niego, widocznymi wyraźnie na zdjęciach satelitarnych (dwie równoległe bruzdy).

3. Czy i jak jest możliwe, że samolot spadający z kilku/kilkunastu metrów z prędkością ok 270-280 km/godz. mógł się tak doszczętnie roztrzaskać, uderzając w błotniste podłoże?

ZP:  Zarówno eksperyment z B727, który rozbił się, lecąc w sposób kontrolowany w pozycji normalnej na pustyni Sonora, jak i wirtualny eksperyment prof. Biniendy, pokazujący zachowanie tupolewa zderzającego się z ziemią w pozycji odwróconej, wskazują, że taka destrukcja samolotu od uderzenia w błotnisty grunt jest nieprawdopodobna.

Inż. K.Cierpisz:  Nic tu nie może lecieć na plecach!

ZP:  Podobnie jak komputerowy model prof. Biniendy zachował się choćby Tu-134 w Kirgistanie, Tu-154 w Delhi czy MD-11 w Newark. Należy pamiętać, że każda katastrofa ma swoją specyfikę. Często z katastrofą smoleńską porównuje się wypadek, gdzie samolot uległ -  http://zamach.eu/120406/Untitled_1.html     - podobnej fragmentacji. Chodzi o katastrofę Afriqiyah Airways Flight 771 w Tripoli. Tyle że znaczny stopień zniszczenia tego airbusa

Inż. K.Cierpisz:  Brednie! Aerobus jest konstrukcji kompozytowej, a Tu-154 duraluminiowej. Jest tu ogromna różnica pod względem wytrzymałości udarnościowej (na niekorzyść kompozytu).

ZP:  ...miał związek głównie z faktem, iż maszyna uderzyła w ziemię z dużymi prędkościami (480 km/godz. prędkości poziomej i 22 m/s w pionie), a po zderzeniu w ziemię wybuchł pożar. Natomiast naukowcy w Polsce od ponad roku zwracają uwagę, że kadłub tupolewa został rozerwany i „wywinięty” na zewnątrz, a nie zmiażdżony, a niektóre odłamki zostały odrzucone daleko na boki toru lotu, kiedy jeszcze samolot był w powietrzu. Wskazuje to, że oprócz uderzenia w ziemię do takiego stopnia destrukcji samolotu przyczynił się jeszcze wybuch. 
 
Inż. K.Cierpisz:  I znoewu brednie! Gdzie są pokazane ciała na drzewach, które byłyby wyrzucone przy wybuchu? Są wyraźne ślady eksplozji, ale dokonane na sztucznie ułożonych elementach wraku.
 
6. Czy posiadają Państwo wiedzę, jacy eksperci z Polski byli na terenie katastrofy i jakie badania zostały przeprowadzone bezpośrednio po katastrofie (godziny, dni)?

ZP:  Jeszcze przed przylotem polskich specjalistów, o godz. 15.30 minister Siergiej Szojgu oświadczył prasie, że analiza czarnych skrzynek trwa.

Polscy prokuratorzy wojskowi (m.in. K.Parulski i Z.Rzepa) pojawili się na miejscu katastrofy około godz. 18.00 10 kwietnia, natomiast Edmund Klich ze współpracownikami około 20.00. W pierwszym dniu Polacy nie przeprowadzili żadnych badań, natomiast kilku z nich eskortowało do Moskwy kartony, 

Inż. K.Cierpisz: A w nich może był materiał biologiczny ofiar przeszmuglowany z Polski?  Który podrzucono do zmasakrowanych rosyjskich trupów? 

ZP:  ...w których wg Rosjan miały znajdować się dopiero co podniesione z wrakowiska czarne skrzynki. Nikt ze strony polskiej nie sprawdził jednak zawartości kartonów, a w szczególności czy w domniemanych rejestratorach znajduje się taśma.

Inż. K.Cierpisz:  Co z logika?! Przecież na początku posługuje się wynikami zapisów tych rzekomych skrzynek, które - nie wiadomo, czy miały taśmy!!!

ZP:  Ponieważ oficjalne prace nad czarnymi skrzynkami rozpoczęły się 11 kwietnia rano, oznacza to, że Rosjanie dysponowali nimi przez prawie dobę, niekontrolowani przez stronę polską. Polscy specjaliści w Moskwie nie mieli nawet aparatów fotograficznych, we wszystkim byli zdani na Rosjan. Pułkownik Rzepa wspominał, że brał udział w odsłuchiwaniu zapisu dźwiękowego… bez słuchawek.

Polscy prokuratorzy nie uczestniczyli w sekcjach zwłok, z wyjątkiem jednej.

Specjaliści z Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów kierowanych przez jego szefa – pułkownika Mirosława Grochowskiego (Bogdan Fydrych i Antoni Milkiewicz z zespołem) przylecieli do Smoleńska 11 kwietnia, przywożąc ze sobą aparaty fotograficzne i specjalistyczny sprzęt.

Polacy po miejscu katastrofy mogli poruszać się wyłącznie w towarzystwie Rosjan. Uczestniczyli w pracach dokumentacyjnych w dniach 11 i 12 kwietnia, chociaż nie do wszystkich sektorów mieli dostęp.

7. Czy cokolwiek – jeśli tak, to co – mogłoby wnieść powołanie międzynarodowej komisji bądź wznowienie pracy KBWL LP?

ZP:  Niestety, KBWL LP w obecnym składzie personalnym okazała się rażąco niekompetentna, a jej prace od początku były prowadzone „z tezą”. Oczywiście najlepiej byłoby, aby przyczyny katastrofy badała komisja międzynarodowa, chociaż bez dostępu do wraku i czarnych skrzynek nie ma możliwości, aby jednoznacznie i bezdyskusyjnie określić przebieg zdarzeń.

Inż. K.Cierpisz:  Jaki sens ma spekulacja o autentyczności lub fałszerstwie zawartości zapisów, kiedy jasnym jest, że najprościej zapis takiej skrzynki wymienić zapisem z innej katastrofy, których w Rosji było prawie 70.

Wiktor Suworow, agent KGB na Zachodzie, miał jakieś powody ku temu, aby puścić w świat uwagę – ostrzeżenie  – odnośnie samego właśnie pochodzenia czarnych skrzynek. Stwierdził, że – kiedy tylko – Rosjanie „dotknęli się” skrzynek – już wtedy – od razu „przyznali się do winy”. Czyli skrzynki nie są dowodem w jakiejkolwiek sprawie, bo Rosja zawładnęła ich zwartością, a miała w tym cel. Dowodem teraz jest papier raportu MAK, którego nikt nie zmieni. Suworow jest agentem wielkich sił, osobnikiem wysokiej inteligencji, a nie znerwicowanym blogerem i nie rzuca słów na wiatr. Dostał polecenie podania takiej właśnie informacji, która wyklucza jakiekolwiek spekulacje na temat zapisów. Raz na zawsze. Słowami Suworowa Rosja albo odcina się, albo kpi sobie z problematyki „katastrofy”.

MAK – jednak – prowokacyjnymi, przerysowanymi błędami swego raportu ukazuje prawdę: katastrofy nie było! Czyni to poprzez wykazanie braku zapisu lotu, który kończy się z chwilą uderzenia w brzozę, a więc nie podaje zapisu samego przebiegu katastrofy. W procesie dowodowym brak dowodu zdarzenia świadczy o tym, że zdarzenia nie było. Aby ten trywialny fakt podkreślić, MAK podał szkice manewru półbeczki tupolewa, już po uderzeniu w brzozę i utracie części skrzydła lewego. Szkic ten wykazuje TU-154 w pełnej krasie z kompletnym (!) skrzydłem.  Samolot utracił cześć skrzydła, ale ono pozostaje na miejscu, czyli nic się nie stało. Tak więc katastrofy nie było:  http://zamach.eu/110125/110125.htm
http://zamach.eu/110208/Untitled_1.htm

8. Czy badania w czasie sekcji zwłok i po nich, a także badania szczątków samolotu były na tyle szczegółowe, żeby potwierdzić bądź wykluczyć eksplozje na pokładzie samolotu?

ZP:  Według naszej wiedzy nie były, chociaż przyniosły kilka ustaleń, które wydają się świadczyć o tym, że wybuch jednak miał miejsce. Oczywiście, sama materia, którą poruszamy, jest bardzo delikatna, dodatkowo niektóre oświadczenia prokuratury w sprawie sekcji zwłok wprowadzają niepotrzebny zamęt i – jak się zdaje – służą „uspokojeniu opinii publicznej”, zamiast jej rzetelnego informowania. Wspomnę tylko tutaj, że kilkanaście ciał ofiar było poddanych działaniu bardzo wysokiej temperatury, zaś u jednej z ofiar, która nie chorowała na płuca, w czasie sekcji zwłok stwierdzono zupełnie niewytłumaczalną rozedmę płuc. Oczywiście, sekcje powtarzane w Polsce mają już mniejszą wartość merytoryczną z powodu czasu, który upłynął od katastrofy, ale popłoch, jaki wzbudziły wśród prokuratorów wnioski o obecność w czasie czynności niezależnego eksperta, każe sceptycznie podchodzić do ich oświadczeń. Do myślenia daje także nieopublikowanie – choćby cząstkowych – wyników badań zwłok detektorami materiałów wybuchowych.

Sprawa ostatecznego potwierdzenia obecności materiałów wybuchowych we wraku jest odkładana przez prokuratorów ad Calendas Graecas. Wypowiedzi niezależnych ekspertów i producentów wykrywaczy materiałów wybuchowych jednoznacznie zaprzeczają rewelacjom prokuratorów, według których nie ma różnicy między trotylem, wędliną, pastą do butów a zakrętkami do butelek.

Należy w tym miejscu przypomnieć, że żaden element wraku samolotu nie został przebadany na obecność materiałów wybuchowych na etapie przygotowywania raportu Millera. Przebadano wyłącznie kilka rzeczy osobistych ofiar, uprzednio starannie wyselekcjonowanych przez Rosjan. Zatem ich wartość dowodowa od początku była wątpliwa.

Z przykrością należy stwierdzić, że najpełniejszej (w miarę swoich możliwości) znanej analizy jednej z części wraku dokonały nie instytucje państwa polskiego, ale niezależny naukowiec, prof. Obrębski. Jego diagnoza, przedstawiona na Konferencji Smoleńskiej w 2012 roku, była jednoznaczna: fragment samolotu, rozerwany, wybrzuszony i z wewnątrz pokryty sadzą, został wyrwany z samolotu przez wybuch.

Inż. K.Cierpisz:  A ślady krwi na ścianach, a nawet całych szczątków ciał?

10. Czy istnieją inne instytucje/ośrodki, które uznają Państwo za kompetentne, wiarygodne w badaniu katastrof lotniczych, w szczególności mając na uwadze to, że nasz kraj jest członkiem NATO oraz UE? 

ZP:  Takie ośrodki istnieją zarówno w strukturze UE, jak i NATO. Wymaga to jednak podjęcia działań przez rząd RP na arenie międzynarodowej. Od początku swojej działalności apelujemy o powołanie międzynarodowej komisji i uczestnictwo w prowadzonym śledztwie niezależnych ekspertów. Ze strony władz RP te apele są ignorowane, a czasami wręcz torpedowane.

Inż. K.Cierpisz: Nieprawda, NATO ma obowiązek pomocy napadniętemu bez potrzeby wyartykułowania takiego działania, bo NATO musi działać automatycznie (taki jest statut).  Zamach miał właśnie charakter międzynarodowy. Jaka  jest pewność, że taka międzynarodowa komisja będzie uczciwa?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (330)

Inne tematy w dziale Polityka