Jeszcze w tym roku - już bez okrzyków zdumienia narodu i zgorszenia niemieckich salonów - ciągnęła się sprawa dr. Thilo Sarrazina.
Przypomnijmy: Thilo Sarrazin, ur. w 1945 roku, był do 2010r. ustosunkowanym politykiem SPD i uznanym ekonomistą, członkiem Banku Centralnego RFN, i wtedy (a zbliżał się właśnie do wieku emerytalnego) wydał książkę pt. "Deutschland schaft sich ab: Wie wir unser Land aufs Spiel setzen" (Niemcy likwidują się same. Jak wystawiamy nasz kraj na ryzyko").
W swej książce zarzuca autor imigrantom z Turcji i w ogóle z krajów muzułmańskich, że tworzą 'równoległe społeczeństwo', które jest swoistym państwem w państwie. Doktor ekonomii zwraca uwagę, że wspomniani imigranci przysparzają niemieckiemu państwu więcej kosztów socjalnych niż dostarczają korzyści. Napisał m.in.:
--- "Nie muszę żywić szacunku dla kogoś, kto żyje na koszt państwa, nie dba o sensowne wykształcenie swoich dzieci i produkuje non stop nowe małe dziewczynki w chustach na głowie".
--- "W wielu szkołach, w których dzieci muzułmańskie stanowią już większość, panuje codzienny terror wobec nielicznych pozostałych dzieci niemieckich".
Było wiele protestów. Wypowiedzi doktora potępione zostały przez środowiska żydowskie i muzułmańskie, a także przez czołowych polityków niemieckich. Angela Merkel oceniła je jako "zupełnie nie do przyjęcia, ponieważ odnoszą się z pogardą do całych grup społecznych", a wielu dziennikarzy pisało mniej więcej tak: "Sarrazin powinien być może zadać sobie pytanie, czy jest możliwe, że to on i jego ludzie mają jakieś braki w inteligencji. Oczywiście nie należy tego oczekiwać, ponieważ głupota oznacza także brak samokrytycyzmu".
Były też szykany. SPD wszczęła procedurę wykluczenia Sarrazina z partii. Sarrazin bronił się dzielnie, więc pozostał członkiem SPD. Zarząd Banku Centralnego w uzgodnieniu z ówczesnym prezydentem RFN Christianem Wullfem doprowadził do ustąpienia doktora z lukratywnej funkcji, a kabareciarze mieli dużo do powiedzenia i wyśmiania.
Thilo Sarrazin napisał też, że "Turcy opanują Niemcy, tak jak Albańczycy opanowali Kosowo - poprzez przyrost naturalny". Za te słowa wszczęto prokuratorskie postępowanie, które miało ustalić, czy nie doszło do przestępstwa podżegania do nienawiści narodowej. "Nie doszło" - orzekli prokuratorzy.
To miała być obszerna notka, jednakże w trakcie przeglądania materiałów sprawa wydała mi się dęta, możliwe, że inspirowana przez rządzące kręgi polityczne. Przypomnijmy jeszcze to, że książka została wydana w nakładzie 1,35 mln, więc wojowniczy polityk SPD wzbogacił się w takim stopniu, że i wnukowie będą mu wdzięczne za spryt nie-niemiecki.
Zamknijmy tę historię:
1) W kwietniu 2013r. komisja Narodów Zjednoczonych d/s walki z rasizmem, urzędująca w Genewie zganiła rząd niemiecki za to, że prokuratura uznała "występki" Sarrazina za wyrażenie swych poglądów w ramach wolności słowa, a nie sklasyfikowała ich jako wypowiedzi rasistowskich.
2) W lipcu br. rząd Angeli Merkel odpowiedział, iż sprawdza aktualnie prawodawstwo w obszarze rasistowskich wypowiedzi w celu ewentualnego dostosowania prawa do wymagań komisji, oraz sprawdzi, czy istnieją możliwości ponownego wszczęcia śledztwa w sprawie Sarrazina.
3) Kilka dni temu poinformował "Der Tagesspiegel", iż nie będzie żadnego postępowania śledczego przeciw Sarrazinowi.