31 października 1999 roku samolot egipskich linii lotniczych EgyptAir, lecący z Nowego Jorku do Kairu, runął do Atlantyku niedaleko amerykańskiego wybrzeża. Na pokładzie znajdowało się 217 osób; nikt nie przeżył. Była to zagadkowa katastrofa lotnicza i do dziś niewyjaśniona.
Wikipedia tłumaczy to tak: "Drugi pilot Gameel Al-Batouti, który chwilowo przejął stery, odmówił kilkakrotnie arabską modlitwę za zmarłych, po czym skierował samolot w dół. Boeing po pionowym locie wpadł do Atlantyku". Zaraz potem pisze w Wikipedii o pokojówkach (!!!) w amerykańskich hotelach, a wątek ten został szczegółowo przedstawiony w filmie "Katastrofa lotu EgyptAir 990", link do filmu: http://www.youtube.com/watch?v=ZxH8YTYidhk
Każdy, kto oglądał np. film o rzekomej katastrofie Tu-154M 101 w Smoleńsku, zdaje sobie na pewno sprawę z tego, iż relacje przedstawione w cyklu "Katastrofy w przestworzach", mogą znacznie odbiegać od prawdy. O czym więc dowiadujemy się z filmu "Katastrofa lotu EgyptAir 990"?
Rejestratory z danymi lotu oraz z głosami z kabiny odnaleziono po dwóch tygodniach, przy czym stwierdzono brak zapisu ostatnich dwóch minut przed zatonięciem samolotu. Charakterystyczny był spokojny głos II pilota, siedzącego za sterami, wielokrotnie wypowiadającego słowa: "Tawakalt ala Allah" ("Polecam się Bogu"). 59-letni Gameel Al-Batouti, bo o nim tutaj mowa, był kiedyś oblatywaczem myśliwców, a później długie lata pracował jako pilot w EgyptAir. Nigdy nie popełniał błędów. Miał żonę i pięcioro dzieci.
I oto śledztwo przejęli agenci FBI, którzy znaleźli "ciemne strony" życia pilota. Miał napastować pokojówki w amerykańskich hotelach. I ten wypróbowany "numer" przeszedł. Zapis w Wikipedii brzmi tak:
"Drugi pilot rozbił samolot z powodu problemów psychicznych. Przez kilka lat przed ostatnim lotem molestował pokojówki w hotelach, w których mieszkał. Feralnego dnia jego kolega (kapitan, który pilotował razem z nim samolot podczas rejsu 990) powiedział mu, że nie można już tego ukrywać i że jest to jego ostatni lot. Rozwścieczony Al-Batouti postanowił, że będzie to również ostatni lot kapitana".
Czy taki wynik śledztwa ośmiesza bardziej FBI czy też opinię publiczną, która skwapliwie przyjmuje tak prostackie żarty? - Zapytałem inż. Krzysztofa Cierpisza, co mogło się wtedy, 31 października 1999 roku, zdarzyć. Inżynier odpowiedział:
"Na pokładzie boeinga znajdowało się - wśród 200 pasażerów - 30 wyższych oficerów armii egipskiej, w tym generał - najwyższy egipski ekspert od broni nuklearnej. Tak oficerowie, jak i inni, zginęli w tej katastrofie. Generalicja egipska wracała do domu po konferencji na temat broni atomowej. Wizyta oficerów była wynikiem zaproszenia wystosowanego przez Biały Dom.
Miejsce katastrofy zostało natychmiast sprecyzowane, ale skrzynek długo nie można odnaleźć. Kiedy je w końcu odnaleziono, stwierdzono, że są w dużym stopniu zniszczone. To dziwne, bo powinny one wytrzymać 3 razy wyższe uderzenie niż to miało miejsce w tym wypadku.
To, co jest bezspornie udowodnione, to fakt, że samolot zszedł z 9000m wysokości na 2500m, po czym zanurkował prosto w wody Atlantyku. Zauważmy, iż pilot był muzułmaninem, jedynym żywicielem rodziny, a takim nie wolno popełnić samobójstwa pod karą wiecznego potępienia. Samobójstwo jedynego żywiciela rodziny czy opiekuna jest dodatkowa hańbą. Dotyczy to całej kultury ludności na Bliskim Wschodzie, a także resztek chrześcijan.
Zapis CVR w kabinie ukazał pewne specjalne fakty. Pilot, wystukując plan przelotu samolotu, musiał wpisać do komputera tajny kod dostępu, który był niezbędny do zarejestrowania korytarza powietrznego. Kod ten otrzymał przed lotem w zamkniętej kopercie. Zapis nie "wszedł" jednak za pierwszym razem. Pilot powiedział do siebie "przysięgam , że wystukałem cyfry prawidłowo..." i wpisał kod ponownie, i tym razem mu się udało. Potem zaś w trakcie lotu zapis dźwiękowy podaje odgłosy tępych uderzeń lub padania czegoś na podłogę.
Na czas przed samym rozbiciem taśma dźwiękowa rejestruje przerażony głos pilota, który cicho odmawia modlitwę, jaka przyjęta jest w islamie w chwilę śmierci modlącego się.
Nie wyjaśniono nigdy, co stało się z kapitanem, lub dlaczego cała załoga techniczna pozostała bierna wobec samobójczych(?) manipulacji pilota. W raporcie nic nie jest wspomniane o tym, czy np. pasażerowie zauważyli gwałtowne obniżenie lotu i komentowali to lub czy zauważono oznaki paniki.
Władze egipskie nigdy nie zaakceptowały amerykańskiej wersji dotyczącej samobójstwa pilota jako przyczyny katastrofy".
* * * * * * *
Z powyższym tekstem związane są tematycznie notki:
http://zygmuntbialas.salon24.pl/523473,sachalin-1983-i-smolensk-2010
http://zygmuntbialas.salon24.pl/524651,jak-to-rust-ladowal-na-placu-czerwonym
Inne tematy w dziale Polityka