Akcja ABW w siedzibie "Wprost" z 2014 r. Fot. screen TVN24
Akcja ABW w siedzibie "Wprost" z 2014 r. Fot. screen TVN24

Majewski skazany na grzywnę za utrudnianie akcji ABW w siedzibie "Wprost"

Redakcja Redakcja Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

Słynna walka o laptopa redaktora Sylwestra Latkowskiego w siedzibie "Wprost" po sześciu latach znalazła swój finał. Sąd skazał na 18 tys. złotych byłego dziennikarza Michała Majewskiego za... stosowanie przemocy w czynnościach prokuratorskich. 

- Pamiętacie państwo słynną scenę z wyrywaniem laptopa redaktorowi Latkowskiemu przez agentów ABW? No więc w ostatni poniedziałek sprawa miała swój mały finał. Sąd skazał mnie za przeszkadzanie w odebraniu Latkowskiemu tego laptopa - pisze Majewski na łamach "Wprost". 

W siedzibie tygodnia w czerwcu 2014 roku zjawili się prokuratorzy w asyście funkcjonariuszy ABW. Zamierzali oni zarekwirować komputery i nośniki w związku ze śledztwem ws. afery podsłuchowej. To właśnie na łamach "Wprost" pojawiły się omówienia rozmów najważniejszych polityków rządu PO-PSL w warszawskich restauracjach. Nagrani nie wiedzieli, że podsłuchują ich kelnerzy prawdopodobnie na zlecenie biznesmena Marka F. 

Warszawski Sąd Rejonowy skazał byłego dziennikarza Michała Majewskiego na karę 18 tys. złotych grzywny za stosowanie przemocy lub użycie gróźb bezprawnych w celu zmuszenia funkcjonariuszy publicznych do zaniechania czynności służbowej. Tak brzmi dokładnie powód decyzji sądu. Majewski relacjonował na Twitterze wejście ABW do siedziby redakcji w 2014 roku. Trwała wtedy walka o laptopa Sylwestra Latkowskiego, którego próbowali wyrwać z rąk redaktora funkcjonariusze ABW na zlecenie prokuratora Józefa Gacka. 

- Sędzia Monika Tkaczyk-Turek z Sądu Rejonowego w Warszawie, w procesie z oskarżenia Józefa Gacka prokuratora dowodzącego akcją we Wprost, uznała mnie za winnego i skazała na 18 tysięcy złotych grzywny z artykułu 224 § 2 kodeksu karnego. Wtrącę tylko, że jeszcze za czasów rządów prokuratura Andrzeja Seremeta i koalicji PO-PSL śledczy prowadzili postępowanie dotyczące tej kwestii i umorzyli je, nie dopatrując się znamion przestępstwa w naszych zachowaniach - relacjonuje Majewski. 

- Artykuł 224 § 2, z którego zostałem skazany w poniedziałek, mówi o tym, że podlega karze ten, kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej. Chodzi dokładnie o tę, wszystkim tak dobrze znaną scenę, gdy agenci ABW próbują wyrwać komputer Latkowskiemu. W żadnym razie nie było tam przemocy z mojej strony, czy też gróźb. Przypisane mi zachowania po prostu nie miały miejsca. Kto ma wątpliwości, może obejrzeć popularny do dziś filmik w YouTube - dodał były dziennikarz śledczy "Wprost". 

Przypominamy akcję ABW w siedzibie "Wprost" (Youtube/Superstacja)

Majewski nie jest jedyną osobą skazaną po akcji ABW sprzed sześciu lat. - Podobne czyny przypisane mi, sędzia Tkaczyk-Turek przypisała również wydawcy (też był w gabinecie Latkowskiego), wlepiając mu grzywnę o 2 tysiące złotych wyższą od mojej. Nie ma jeszcze pisemnego uzasadnienia, ale obecni na sali adwokaci przekazali mi ustne motywy wyroku wydanego przez Monikę Tkaczyk-Turek. Oceniam go jako decyzję rutynową, sztampową, w jakimś sensie niestety infantylną, bo nie zostały wzięte pod uwagę – ważne w tym przypadku – szerszy kontekst i okoliczności wydarzenia - napisał Majewski. 

Agenci ABW zażądali wszystkich nośników od dziennikarzy. Latkowski nie udostępnił im żadnych urządzeń, chroniąc źródła w różnych sprawach, którymi się zajmował dziennikarsko. - Pamiętam zdziwioną minę kapitana Grzegorza Czechowicza z ABW, gdy mówiliśmy mu, że nie posiadamy nośników (płyt, dyskietek, szpulowych taśm z nagraniami), a jedynie link do chmury Google, gdzie informator umieścił nagrania. Mieliśmy wrażenie, że rozmówcy nie rozumieją, co staramy się im spokojnie wytłumaczyć - podkreślił Majewski. 

Na koniec były reporter "Wprost" odniósł się do sporu wokół reformy sądownictwa w Polsce. - Rozumiem, że toczy się gorący spór między częścią polityków i środowiskiem sędziowskim. Proszę pamiętać o jednym. Tamto zachowanie, sprzeciw wobec użycia przemocy wobec dziennikarza, podstawowa dla reportera kwestia ochrony źródeł nie miała nic do polityki. Kompletnie nic. Mówiąc krótko, identycznie zachowałbym się, gdyby tego laptopa wyrywali agenci służb nadzorowani przez jakąkolwiek inną władzę. Nie budują zaufania, wiary w wymiar sprawiedliwości wyroki, w których przestępstwem nazywa się zachowania etyczne, moralnie właściwe i broniące zasad wolności prasy. Nie dopuszczam do siebie myśli, że sprawa może skończyć się opisanym rozstrzygnięciem. I liczę tu na roztropność, rozsądek i wyobraźnię apelacji - zaapelował Majewski. 

Według prokuratury, dziennikarze nie popełnili przestępstwa, chroniąc sprzęt podczas akcji ABW w czerwcu 2014 roku. - Prokuratura zawsze stała na stanowisku, że podczas wydarzeń z 18 czerwca 2014 r. Michał Majewski nie popełnił przestępstwa, a więc brak było przesłanek do postawienia mu zarzutów i skierowania aktu oskarżenia. Prokuratura w tej sprawie dwukrotnie umorzyła postępowanie: 30 kwietnia 2015 r. i 27 kwietnia 2016 r. uznając, że dziennikarz nie popełnił przestępstwa - przekazała Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Śledczy wniosą apelację od wyroku sądu w pierwszej instancji. 

GW



Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka