Koronawirus w Polsce. Wciąż obowiązują obostrzenia dotyczące społecznego dystansu. Fot. PAP/Mateusz Marek
Koronawirus w Polsce. Wciąż obowiązują obostrzenia dotyczące społecznego dystansu. Fot. PAP/Mateusz Marek

Marcin Szumowski: Gdy mój brat został ministrem, zaczęły się schody. Korona-raport

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 174

Bilans koronawirusa w Polsce: 405 przypadków, w tym 251 na Śląsku; dziesięć zgonów w czwartek. 

Ministerstwo Zdrowia poinformowało w czwartek w ciągu dnia o 405 nowych, potwierdzonych wynikami badań laboratoryjnych, przypadkach zakażenia koronawirusem. Do 251 z nich doszło na Śląsku. Resort podał też, że zmarło kolejne 10 osób. 


Dotychczas – według stanu na czwartek wieczór – zanotowano 20 tys. 143 przypadki zakażenia koronawirusem i 972 zgony z jego powodu. 

Wyzdrowiało już 8 731 pacjentów, u których potwierdzono zakażenie koronawirusem – poinformowało w piątek rano Ministerstwo Zdrowia. Z powodu covid-19 w szpitalach przebywa 2 261 chorych, a kwarantanną objęto 77 768 osób.

Osoby hospitalizowane nie zawsze są nosicielami koronawirusa lub chorują na covid-19. Dopiero test, którym są poddawane, daje potwierdzenie, czy są zakażone. 

Na kwarantannie przebywa 77 768 osób. To te, które miały bezpośredni kontakt z zakażonymi lub z podejrzanymi o zakażenie koronawirusem. 

Z kolei nadzorem sanitarno-epidemiologicznym – jak podał resort – objęto 19 500 tys. osób. Nie miały one bezpośredniego kontaktu z nosicielem lub chorym, ale na wszelki wypadek sprawdza się ich stan zdrowia np. jeśli pracowały w budynku, w którym przebywał nosiciel koronawirusa.

Na całym świecie potwierdzono dotąd 5,08 mln zachorowań na COVID-19. Ozdrowienia: 1,94 mln. Zgony: 332 tys. 

Marcin Szumowski: Nie zarobiłem złotówki na pośrednictwie

Nie zarobiłem złotówki na pośrednictwie, na ułatwianiu kontaktów, a robię to rutynowo w biznesie. Jeśli sam nie jestem zainteresowany, to kontaktuję firmę A z firmą B i nie oczekuję niczego w zamian - powiedział prezes OncoArendi Therapeutics SA Marcin Szumowski w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”. 

Marcin Szumowski w wywiadzie opublikowanym w weekendowym wydaniu „DGP” był pytany o 74 mln zł z grantów, jakie dostała jego firma, od kiedy do rządu wszedł jego brat Łukasz Szumowski. Prezes OncoArendi Therapeutics podkreślił, że wcześniej firma otrzymała 108 mln, „z czego za poprzedniej władzy 84 mln”. 

– Byliśmy nieporównanie mniejszą firmą i dostawaliśmy każdy grant, o który aplikowaliśmy. To się skończyło za PiS-u – powiedział. 

Mateusz Morawiecki, Łukasz Szumowski
Marcin Szumowski: Odkąd rządzi PiS dostajemy mniejsze granty. Na zdjęciu: premier Mateusz Morawiecki, minister Łukasz Szumowski. Fot. Flickr/premierrp

– Czuję się bezradny. Jestem poważnym, pięćdziesięcioletnim facetem, prezesem sporej firmy giełdowej. W Stanach zaczynałem od zera, tam skończyłem studia, tam zrobiłem doktorat, tam byłem profesorem na dwóch uniwersytetach. Wreszcie, to w Ameryce zrobiłem MBA, w Polsce pracowałem z sukcesami w najlepszym instytucie PAN, a dziś w gazetach funkcjonuję jako „brat ministra” – powiedział. 

Podkreślił, że to nie jego brat przyznawał granty. – Jak Łukasz był w tym ministerstwie (Ministerstwie Nauki), to dostaliśmy raptem jeden grant na 29,5 mln – powiedział. Dodał, że firma dostawała granty od 2012 r., od początku działalności. – Mój brat zostaje wiceministrem w listopadzie 2016 r. i od tego czasu zaczynają się schody – ocenił. 

– Od listopada 2017 do listopada 2019 r. nie dostaliśmy nic, przez dwa lata ani złotówki. Składaliśmy wnioski czterokrotnie, odwoływaliśmy się za każdym razem i nic! To są te korzyści z bycia starszym bratem ministra – powiedział. Ocenił, że obecnie jego spółka dostaje „znacząco mniej niż inne spółki zajmujące się tym samym i dużo mniej niż za poprzedniej władzy”. 

– Jesteśmy spółką giełdową, audytowaną co miesiąc przez różne organy, na wszystkie możliwe sposoby. Każda złotówka z grantu musi pójść transparentnie na badania. Nikt z nas tego do kieszeni nie bierze – podkreślił. 

Marcin Szumowski odniósł się do sprawy zakupu maseczek przez Ministerstwo Zdrowia od Łukasza Guńki. Powiedział, że dostał od Guńki SMS z pytaniem, czy są jeszcze potrzebne maseczki, „bo choć to może zabrzmieć dziwnie, on ma dostęp do pół miliona sztuk”. 

– Proszę pamiętać, jaki to był czas – 16 marca, początek pandemii, wszyscy w szoku i zaczyna się gorączka zakupów. Widział pan, że wiceminister Cieszyński dostawał pytania w sprawie sprzętu nawet od posła Neumanna. Zresztą też 16 marca – powiedział. – Rozmaici ludzie z branży i spoza niej pytali mnie, czy można pomóc lub czy można sprzedać potrzebny towar. Propozycja Guńki była jedną z kilku i kilku osobom dałem numer Janusza Cieszyńskiego. Guńkę spytałem tylko, czy maseczki mają certyfikaty i po ile są – dodał. 

Marcin Szumowski zaprzeczył, by prowadził interesy z osobami, które kontaktował z ministerstwem. – Każdemu deklarowałem, że nie będę pośredniczył w zakupie sprzętu. I nie pośredniczyłem – zapewnił. Pytany, jak nazwałby swoją rolę, odpowiedział: „dobrą wolą, chęcią pomocy, ułatwieniem kontaktów?”. 

– Nigdy nie zarobiłem złotówki na pośrednictwie, na ułatwianiu kontaktów, a robię to rutynowo w biznesie. Jeśli sam nie jestem zainteresowany, to kontaktuję firmę A z firmą B i nie oczekuję niczego w zamian. Nikt mi zresztą niczego nie proponuje – powiedział. 

Na uwagę, że dopytywał, czy Guńce udało się sprzedać maseczki, odparł, że pytał „kurtuazyjnie, czy udało mu się skontaktować z ministerstwem”. – To była nadgorliwość, za którą płacę – ocenił. 

Pytany, czy tego żałuje, odpowiedział: „Oczywiście, że tak. Tym bardziej, że część tych maseczek nie spełniała norm i pierwszy raz w życiu zeznawałem w prokuraturze jako świadek. Bardzo mało przyjemne”.

KW

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości