Protest przedsiębiorców w Warszawie. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Protest przedsiębiorców w Warszawie. Fot. PAP/Radek Pietruszka

Akcja policji podczas protestu przedsiębiorców. Zatrzymany ma objawy koronawirusa

Redakcja Redakcja Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 77

Sobotnia manifestacja przedsiębiorców na czele z Pawłem Tanajno została zablokowana przez policję, która zatrzymała kilka osób, nałożyła mandaty i grzywny. Przebywający w areszcie jeden z protestujących ma bardzo wysoką gorączkę i podejrzenie zakażenia koronawirusem. 

Sąd odrzucił zażalenie na zatrzymanie Tanajno 

Siedmiu zatrzymanych, tyleż samo wypisanych mandatów, 80 wniosków do sądów o ukaranie i 180 do inspektora sanitarnego - to bilans ostatniego protestu przedsiębiorców 23 maja na ulicach Warszawy. Funkcjonariusze policji zostali przez niektórych uczestników strajku zaatakowani fizycznie - m.in. przez kandydata na prezydenta i lidera wydarzenia, Pawła Tanajno.

Doszło do jego zatrzymania, a w sieci można obejrzeć awanturę protestującego z policjantem. Sąd zapoznał się z zażaleniem na czynności funkcjonariuszy i zgodził się, by polityk pozostał w 48-godzinnym areszcie. 

Zatrzymany protestujący z objawami koronawirusa 

Jednak to nie awantura wokół Tanajno wzbudziła największe kontrowersje po proteście przedsiębiorców. Okazało się, że jedna z zatrzymanych osób, która fizycznie atakowała policjantów, może być... zakażona koronawirusem. Protestujący przyjechał do Warszawy ze Śląska, gdzie jest najgorsza sytuacja w całym kraju pod względem wskaźnika zachorowań. W areszcie mężczyzna zmagał się z ponad 38-stopniową gorączką. 

- Wprawdzie wywiad w kierunku COVID-19 jest ujemny, to jednak sąd wziął pod uwagę dwie przesłanki. Pierwszą z nich jest występowanie u zatrzymanego powszechnych objawów zakażenia, drugą powoływanie się przez niego na kontakty z pracownikami kopalni - przekazał nadkom. Sylwester Marczak ze stołecznej policji. 

- Obecnie nie można mówić o zakazaniu i liczymy, że tak pozostanie. Jednak cała sytuacja pokazuje, jak niebezpiecznym zjawiskiem jest gromadzenie się. W tym przypadku pozytywny wynik u jednego z uczestników stanowił realne zagrożenie dla innych osób, w tym policjantów i dziennikarzy pracujących na miejscu - dodał. 

W manifestacji na placu Defilad brało udział kilkaset przeciwników rządu. Potencjalnie zakażony mógł mieć kontakt z wieloma manifestującymi i policjantami.

- Celem policji nie było ograniczanie czegokolwiek, ale respektowanie obecnie obowiązujących norm prawnych, których celem jest ograniczanie rozprzestrzeniania się koronawirusa. Zdawaliśmy sobie sprawę, że raczej nie będzie to zgromadzenie pokojowe. Taktykę pozostawiam bez komentarza, naszym zdaniem działania policjantów były prawidłowe, zależało nam na tym, by uspokoić całą sytuację - tłumaczył nadkom. Marczak w rozmowie z polsatnews.pl. 

GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo