Interwencja policji w Jeleniej Górze.
Interwencja policji w Jeleniej Górze.

Spór o pasażera z hulajnogą w autobusie. Policja wyprowadziła go siłą na oczach dzieci

Redakcja Redakcja Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 182

30 sierpnia w Jeleniej Górze doszło do ostrego spięcia między 35-letnim podróżującym komunikacją miejską a funkcjonariuszami policji. Przewoźnik utrzymuje, że przejazd autobusem z elektryczną hulajnogą jest zabroniony, a mężczyzna nie reagował na prośby kierowcy. Politycy opozycji zarzucają policjantom brutalność i rujnowanie wizerunku służby na rzecz obywateli. 

Incydent z Jeleniej Góry odbił się szerokim echem w mediach, a dyskusja o awanturze z policjantami nadal trwa w sieci. Chodzi o kłótnię z 35-letnim mężczyzną, który wraz z trójką dzieci podróżował autobusem i nie dostrzegał przeszkód w tym, by zabrać ze sobą elektryczną hulajnogę. Nie reagował też na prośby kierowcy, by opuścił pojazd, ponieważ regulamin nie przewiduje przewozu hulajnogi w komunikacji miejskiej. Dyskusja trwała kilkanaście minut, a zakończyła się interwencją policji. 

Kierowca wyczuł od pasażera woń alkoholu, choć - jak utrzymywał - nie przejawiał agresji. Następnie zawiadomił policję, a do autobusu wkroczyło dwóch funkcjonariuszy. Wytłumaczyli mieszkańcowi Jeleniej Góry, że powinien albo zostawić hulajnogę poza pojazdem albo wysiąść i zabrać ją ze sobą. Ojciec dwójki dzieci nie reagował jednak i na te uwagi. 

- Informuję pana po raz ostatni, nie będę z panem dyskutował. Albo pan zacznie wykonywać moje polecenia i z hulajnogą opuści autobus, albo użyję wobec pana środków przymusu bezpośredniego. Proszę wziąć hulajnogę i wysiąść - słychać na nagraniu, udostępnionym w mediach społecznościowych. Sytuacja zakończyła się powaleniem 35-latka na ziemię i skuciem na oczach dzieci. 

- Policjanci ponownie poinformowali go o tym, że może kontynuować podróż bez hulajnogi bądź z nią wysiąść. Ponadto w trakcie czynności okazało się również, że mężczyzna był poszukiwany. Funkcjonariusze polecili mu, aby wysiadł z autobusu w związku z faktem łamania regulaminu przewoźnika, jak również w związku z koniecznością wykonania czynności odnośnie ustalenia jego miejsca pobytu. 35-latek jednak nie reagował na żadne polecenia, wobec tego funkcjonariusze zmuszeni byli użyć środków przymusu bezpośredniego i wyprowadzić go z autobusu - poinformowała Komenda Wojewódzka Policji we Wrocławiu. 

- W trakcie przewozu do komisariatu mężczyzna był wulgarny, agresywny, wyzywał funkcjonariuszy. Został zatrzymany w policyjnym areszcie. Przedstawiono mu zarzuty w tej sprawie a Prokurator Rejonowy w Jeleniej Górze zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji - dodano. Po dzieci przyjechała matka. 

- Istotnym w tej sprawie jest fakt, że kilka godzin przed zatrzymaniem 35-latka te same dzieci chcąc podróżować autobusem z hulajnogą elektryczną, zostały poproszone przez kierowcę o jego opuszczenie, co uczyniły. Po kilku godzinach pojawiły się w autobusie z zatrzymanym później mężczyzną oraz elektryczną hulajnogą. Na zarejestrowanym przez kamery monitoringu obrazie widać chociażby, jak 35-latek siłowo otwiera drzwi autobusu na przystanku, wypuszczając dzieci na zakupy - ujawniła dolnośląska policja. 


Okazało się też, że prokuratura poszukiwała miejsca pobytu 35-latka z powodu przestępstwa niealimentacji. - Chodzi o zaległość nie mniejszą niż 3-miesięczny okres świadczeniowy. Natomiast w miarę postępowania ta zaległość rośnie, ponieważ mężczyzna nadal tych alimentów nie płaci. Dlatego prokuratur po określonym okresie czasu chciał ten zarzut uzupełnić - wyjaśnił w rozmowie z Onetem Piotr Pietrykiewicz, kierujący Prokuraturą Rejonową w Jeleniej Górze. Zaległości alimentacyjne wynoszą już kilka tysięcy złotych. 

Dwójka jego dzieci - w wieku 8 i 14 lat - podróżowała autobusem w Jeleniej Górze. Trzecie było koleżanką córki zatrzymanego. Awantura w autobusie i sposób postępowania funkcjonariuszy policji oburzyły byłego szefa MSW, Bartłomieja Sienkiewicza. 

Policjanci odpowiedzieli politykowi Koalicji Obywatelskiej, że zatrzymany był nietrzeźwy i nie stosował się do poleceń funkcjonariuszy, używając przy tym gróźb.

- Jasne, a że był jedynym opiekunem dziecka w tym momencie to już nie miało znaczenia. Ot, zwykłe czynności według prawa. Właśnie przez to tracicie zaufanie społeczne szybciej niż topnieją lodowce. No chyba, że nadal wierzycie w badania rządowego CBOS. To powodzenia na tej ścieżce - ironizował Sienkiewicz. 

- Kiedyś, w czasach CBŚ, nawet największych bandytów nie zatrzymywaliśmy przy dzieciach! Właśnie z uwagi na dobro niewinnych dzieci i ryzyko późniejszej traumy. Niezależnie od powodu tego zatrzymania , policja znowu przegrała - ubolewał były szef CBA Paweł Wojtunik. 

Reakcja policjantów z Jeleniej Góry zdziwiła publicystę "Do Rzeczy" Łukasza Warzechę, który uważa, że funkcjonariusze nie powinni demonstrować siły.

- Nie, policja nie ma w sprawie każdej pierdoły i każdej dyskusji kończyć interwencji rzucaniem na glebę. Policjant ma umieć także mediować, przekonywać, oceniać całą sytuację i dobrać do niej środki. (...)  Policjanci na nagraniu moim zdaniem uznali, że ich celem jest zademonstrowanie swojej siły, władzy i przewagi. A to oznacza fatalne wyszkolenie i niezrozumienie funkcji, jaką mają pełnić - napisał dziennikarz. 

Zdaniem Warzechy, wystarczyło, by policjanci chwycili 35-latka z hulajnogą i spokojnie wyprowadzili go z autobusu lub wystawili mandat pasażerowi. 

- Świętą zasadą państwa prawa jest stosowanie się do poleceń policjanta. Jeśli ten żąda wyjścia z autobusu - trudno, trzeba to zrobić. I z dwojga - wolę policjantów, którzy są w stanie użyć siły, gdy ktoś ich lekceważy, niż takich, którzy boją się/nie umieją zareagować - przekonywał dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki. 

A jaka jest Państwa opinia w tej bulwersującej sprawie? Czekamy na komentarze. 

GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo