Koronawirus w Polsce - już ponad 2 tys. przypadków na dobę. Fot. PAP/EPA
Koronawirus w Polsce - już ponad 2 tys. przypadków na dobę. Fot. PAP/EPA

Kolejny rekord zakażeń w Polsce. Ekspert ostrzega: "Będziemy padać jak muchy"

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 240

Minionej doby potwierdzono aż 2292 przypadki nowych zakażeń koronawirusa. Najgorsza sytuacja jest w Małopolsce. Wirusolodzy i Ministerstwo Zdrowia przekonują: wzrost zachorowań na COVID-19 dopiero nadchodzi. 

Nowy rekord zakażeń 

Bariera 2 tys. dobowych przypadków została przekroczono 2 października - potwierdziło Ministerstwo Zdrowia w porannym komunikacie. Testy laboratoryjne wykazały COVID-19 u pacjentów z województw: małopolskiego (282), mazowieckiego (246), pomorskiego (228), podkarpackiego (218), kujawsko-pomorskiego (218), wielkopolskiego (196), śląskiego (179), łódzkiego (140), zachodniopomorskiego (114), dolnośląskiego (101), lubelskiego (97), podlaskiego (86), warmińsko-mazurskiego (72), opolskiego (56), świętokrzyskiego (33), lubuskiego (26). 

W ciągu doby zmarło kolejnych 26 osób - niemal wszystkie miały choroby współistniejące. Najmłodszą ofiarą koronawirusa był 48-letni mężczyzna ze szpitala w Lublinie. Jeden pacjent - 76-latek, który przebywał w gdańskiej placówce - zmarł tylko i wyłącznie na skutek zakażenia COVID-19. 

W szpitalach na oddziałach zakaźnych przebywa 2702 chorych, 166 korzysta z respiratorów. Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że  71 tys. 353 osób wyzdrowiało z koronawirusa. W kwarantannie pozostaje aż 139 tys. 56 osób, a pod nadzorem sanitarno-epidemiologicznym ponad 20 tys. 

Liczba zakażonych od początku pandemii zbliża się nie niebezpiecznej granicy 100 tys. przypadków - w tej chwili wykryto ich 95 773. Od marca z powodu koronawirusa zmarło 2 570 chorych. 


Obostrzenia w strefach 

Przypominamy, że od soboty resort zdrowia wprowadzi nowe obostrzenia z powodu narastającej fali zachorowań. W strefie żółtej ograniczenie zgromadzeń i wesel będzie wynosiło do 75 osób, natomiast w strefie czerwonej obowiązujący limit wyniesie 50 osób. W strefie zielonej również zostanie wprowadzone ograniczenie do 100 osób.

Ponadto w najbardziej zagrożonych rejonach z powodu zakażeń koronawirusem, bary i restauracje będą czynne do godziny 22. W żółtych strefach każdy będzie musiał chodzić w maseczkach również w przestrzeni otwartej. Policjanci zaczną kontrolować bardziej skrupulatnie sklepy i galerie handlowe, a za brak osłony ust i nosa mają karać mandatami. Niewykluczone, że kolejne obostrzenia pojawiają się jeszcze w październiku. 

O zmieniającym się charakterze epidemii mówił rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz, odnosząc się do dobowego rekordu zakażeń w Polsce.

- Nie ma obecnie dużych ognisk typu zakłady pracy. Mówimy o zakażaniu rozproszonym, po kilka, kilkanaście osób. Na tym etapie epidemii do zakażeń może dochodzić szczególnie w aglomeracjach miejskich, w przestrzeni publicznej, na ulicach czy w komunikacji. Teraz, w przeciwieństwie do wiosny czy lata, nie ma dużych ognisk, są zakażenia rozproszone - zaznaczył. 

- Powinniśmy się przygotować, że liczba nowych przypadków w najbliższym czasie będzie utrzymywała się na w przedziale 1,5 tys. do 2, czy może nawet 2,5 i więcej przypadków - ocenił. 

– Ta liczba zachorowań była spodziewana, a to, że dzisiaj mamy rekord to jest pewna prawidłowość, bo w ostatnich tygodniach właśnie w czwartki i w piątki były ogłaszane rekordy – przypuszczał rzecznik GIS, Jan Bondar, gdy w czwartek wykryto 1967 nowych przypadków zakażeń na COVID-19

Eksperci alarmują 

Wirusolog dr Paweł Grzesiowski ostrzegł na łamach "Rzeczpospolitej", że prawdziwy kryzys pandemiczny dopiero przed nami, a oficjalne statystyki nie mówią wszystkiego. 

- Średnią tygodniową liczbę zakażeń obecnie trzeba mnożyć przez 1,5, więc łatwo policzyć, że za tydzień będziemy mieć dobowe zwyżki na poziomie 2-3 tys. To skutek tego, że współczynnik reprodukcji wirusa R wynosi 1,5. Epidemia zaczyna hamować, kiedy ten współczynnik spada poniżej 1 - przypomniał ekspert. 

- Wszystko wskazuje na to, że przez najbliższych sześć–siedem tygodni czeka nas stały wzrost, zarówno zakażeń, jak i zgonów. Wynika to z tego, że zwykle tyle trwa cykl aktywności wirusa w danym ognisku, a potem maleje. Problemem jest jednak to, że ognisk jest coraz więcej i są one bardziej rozproszone. Dlatego uważam, że za tydzień te zwyżki będą jeszcze większe. I coraz trudniej będzie tego wirusa zatrzymać. Tym bardziej, że w zasadzie niewiele się w tym kierunku robi - analizował Grzesiowski. 


Lekarz terapii zakażeń ze Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP uważa, że wina za wzrost zakażeń spada nie tylko na niekonsekwencję rządzących w strategii, ale również na każdego z nas. Wiele osób neguje sens ochrony okolic ust i nosa, nie zachowuje dystansu wobec innych. Część krytyków sytuacji w Polsce i na świecie uważa, że pandemii w ogóle nie ma. - Będziemy padać jak muchy, jeśli wirus się rozprzestrzeni - uważa dr Grzesiowski. 


Jesteśmy dziewiczym społeczeństwem, które będzie padać jak muchy, jeśli wirus się rozprzestrzeni.

- Ludzie w Polsce od czerwca żyją już zupełnie normalnie. Tak jakby rzeczywiście epidemia się skończyła. Uważam, że bardzo wiele złego zrobiły słowa o tym, że wirus jest w odwrocie. Ludzie w to niestety uwierzyli. Tak samo jak są przekonani, że Polacy już są odporni na koronawirusa. A tak nie jest, bo odporność nabyło może z 5 proc. Pod względem odporności jesteśmy dziewiczym społeczeństwem, które będzie padać jak muchy, jeśli wirus się rozprzestrzeni. W dodatku około 20 proc. Polaków uważa, że maseczki szkodzą. Nie założą ich, nawet jeśli zacznie się u nich rozwijać infekcja - powiedział.

Podobnego zdania jest prof. Krzysztof Simon, który leczy pacjentów Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

- Znana dziennikarka została wyzwana w tramwaju przez młodego człowieka, kiedy mu kazała założyć maskę. Skoro mamy takie społeczeństwo to jak mamy walczyć z zarazą? Trzeba się przebić z przekazem, że w ogóle zagraża nam epidemia - ubolewał ekspert w TVN24. 

- Epidemia się utrwaliła, skoro jesteśmy w bliższych kontaktach, nic zatem dziwnego, że do zakażeń dochodzi. Przez trzy miesiące awanturujemy się o wesela, a czy nie można było od początku zmniejszyć limitów, o co od początku zabiegaliśmy? A co z mszami? A co z pogrzebami? - dopytywał prof. Simon. 

Co zrobić, gdy widzimy osobę bez maseczki w sklepie lub komunikacji publicznej? - Trzeba wezwać policję lub straż miejską. Wszystko egzekwować w związku z obostrzeniami, bo inaczej nie pokonamy koronawirusa - wieszczy lekarz. 

Przeczytaj: Donald i Melania Trump zakazili się koronawirusem 

GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości