"Babcia Kasia". fot. Youtube
"Babcia Kasia". fot. Youtube

"Babcia Kasia" oskarżona o znieważenie policjantów. Grozi jej do 3 lat więzienia

Redakcja Redakcja Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 138

Warszawska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Katarzynie A., kobiecie znanej z protestów ulicznych, nazywanej „Babcią Kasią”. Według śledczych znieważyła, kopała i opluła funkcjonariuszy policji. Grozi jej do trzech lat więzienia.

Akt oskarżenia przeciwko "Babci Kasi" został skierowany do śródmiejskiego sądu rejonowego pod koniec stycznia. 

Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ zarzuca Katarzynie A., że 19 grudnia podczas protestu "Pamięci ofiar Kościoła Katolickiego" pod kościołem św. Krzyża w Warszawie "znieważyła dwóch funkcjonariuszy policji podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych".

Kobieta miała używać wobec funkcjonariuszy "słów wulgarnych i powszechnie uznawanych za obelżywe" oraz opluć mundur jednego z policjantów. Katarzynie A. zarzuca się również naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy "poprzez ich kopanie oraz odpychanie".

Aktywistce grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.

"Babcia Kasia" o wydarzeniach przed TK

W weekend Katarzyna Augustynek opowiadała w TVN24 swoją wersję wydarzeń po zatrzymaniu w alei Szucha podczas czwartkowej demonstracji przed Trybunałem Konstytucyjnym przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.

Babcia Kasia twierdzi, że była brutalnie traktowana i obrażana na komisariatach w Pruszkowie i Piastowie, opowiadała, jak na oczach innych funkcjonariuszy miała zostać siłą rozebrana przez dwie policjantki. Zapowiedziała też pozwy i zażalenie na działania służb. - Na komisariacie, oprócz tego, że byłam obrażana - odnoszono się do mojego wieku, płci, wyglądu, ale to jest normalna rzecz, jeśli chodzi o kontakty policji z nami - w pewnym momencie kazano mi iść do toalety. Wyglądała na męską. Kazano mi się rozebrać. Ja nigdy się sama nie rozbieram, bo uważam, że po pierwsze, nie powinno mnie tam w ogóle być, bo byłam na legalnym zgromadzeniu, a po drugie, takich rzeczy się w ogóle nie powinno robić – mówiła między innymi.

Do sprawy odniósł się rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak, który podkreślał, że to "są nie fakty, a oskarżenia ze strony" kobiety. 

KJ

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo