"Fakt" dotarł do nauczycielki zaszczepionej preparatem AstraZeneca, u której pojawiły się zakrzepy krwi. Okładka tabloidu poruszyła wielu dziennikarzy - według nich, jeśli tak media będą straszyć obywateli, to nie wyjdziemy z pandemii koronawirusa.
"Zakrzepy po szczepionce" - alarmuje najpopularniejsza bulwarówka w Polsce. "Fakt" ostrzega przed niepożądanymi odczynami poszczepiennymi i opisuje historię nauczycielki z Gdańska po przyjęciu dawki od AstraZeneki. Kilkanaście godzin po szczepieniu pojawiła się u niej wysypka, straciła przytomność, poczuła ból w klatce piersiowej. Zdiagnozowano u kobiety zakrzepy krwi, przez co musi zażywać sterydy.
- Wszystkie objawy wiążę z przyjęciem szczepionki. Uważam, że ludzie zasługują na uczciwą informację - powiedziała "Faktowi" zaszczepiona, choć lekarze nie mają stuprocentowej pewności, czy zakrzep ma związek ze szczepionką AstraZeneca. Od czasu dopuszczenia na rynek preparatu oksfordzkiego, 30 mln ludzi otrzymało dawkę. W tym czasie zarejestrowano 30 przypadków skutków ubocznych na tle zakrzepicy.
W Polsce wykryto pięć takich schorzeń - poinformował podczas czwartkowej konferencji prasowej Grzegorz Cessak, prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. - W 98 procentach niepożądane odczyny to zaczerwienienie w miejscu podania, gorączka, ból mięśni. Tylko 2 procent to cięższe działania niepożądane - dodał urzędnik.
- Władza ma obowiązek przyjmować do wiadomości i skrupulatnie sprawdzać wszelkie niepokojące incydenty występujące w związku ze szczepieniami. A obywatele mają prawo je zgłaszać. Nikogo nie wolno lekceważyć. Nie wolno się z tych zgłoszeń śmiać, ani tym bardziej potępiać osób, które takie incydenty sygnalizują. Niedopuszczalna jest sytuacja, którą opisuje dziś "Fakt". Pacjentka dusiła się w krótkim czasie od przyjęcia szczepionki, a przedstawiciele służby zdrowia nie chcieli przyjąć do wiadomości, w jakim jest stanie. Takie przypadki trzeba szczegółowo wyjaśniać - napisała w "Fakcie" redaktor naczelna tabloidu Katarzyna Kozłowska.
Nie wszystkich przekonują jednak argumenty redakcji. Sporo dziennikarzy uważa, że "Fakt" wykorzystuje śladowe przypadki wystąpienia skutków ubocznych do podniesienia sprzedaży tytułu. Inni zastanawiają się, czy nagłaśniając w taki sposób temat media nie storpedują procesu szczepień. Stawiane są pytania, czy wyjdziemy kiedykolwiek z pandemii COVID-19.
- Przez takie okładki będziemy się p...ć z tą pandemią i lockdownami dłużej niż to konieczne - nie gryzł się w język Krzysztof Stanowski z "Kanału Sportowego".
- Skandaliczna okładka. Brak słów. Tak to nigdy z tego nie wyjdziemy - zgadzał się ze Stanowskim Michał Kolanko ("Rzeczpospolita").
- A potem Fakt będzie rozliczał ze zbyt wolnego tempa podawania dawek, pokazywał, że w Izraelu to już mają za sobą, a my jeszcze w lesie - dziwił się Tomasz Żółciak, publicysta "Dziennika Gazety Prawnej".
- Skomentuję to również tabloidowym językiem: Fakt właśnie zabił co najmniej kilka osób. Ci ludzie kupią dziś gazetę, przeczytają okładkę, nie pójdą na szczepienie Astrą a niedługo potem się zarażą. A w "Fakcie" co najwyżej komuś potrącą premię - zauważył Maciej Bąk z Radia Zet.
- Głupia, nieodpowiedzialna okładka - ocenił Jakub Krupa, korespondent z Londynu.
- Ponieważ pani Agata sama się ujawniła w interesie publicznym jest teraz komentarz lekarzy do jej konkretnego przypadku, na podstawie dokumentacji. Nie powinno być tak, że jej autodiagnoza będzie ostatnim słowem w tej sprawie - zaproponowała blogerka Kataryna.
Europejska Agencja Leków nie zmieniła opinii na temat skuteczności szczepionki brytyjsko-szwedzkiego koncernu AstraZeneca, zaznaczając, że nadal będą prowadzone badania pod kątem skutków ubocznych - w tym przypadków zakrzepicy. - Nie da się na tym etapie jednoznacznie wykluczyć powiązania - uznali eksperci. Po uspokajającym komunikacie większość państw, które podjęły decyzję o wstrzymaniu podawania dawek, odblokowała szczepienia preparatem AstraZeneca.
GW
Inne tematy w dziale Kultura