Marcin Kozak odpowiedział na oskarżenia o gwałt.
Marcin Kozak odpowiedział na oskarżenia o gwałt.

Awantura na lewicy o domniemany gwałt. Oświadczenie oskarżanego publicysty

Redakcja Redakcja Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 91

Marcin Kozak - doktorant Uniwersytetu Warszawskiego - został kilka tygodni temu oskarżony o gwałt przez 20-letnią studentkę uczelni. Teraz odniósł się do wersji kobiety, pokazując screeny i wiadomości otrzymane od dziewczyny. 

Studentka kontra doktorant UW 

Studencki Komitet Antyfaszystowski na początku kwietnia oświadczył, że jeden z lewicowych publicystów, doktorant UW dopuścił się napaści seksualnej podczas wyjazdu integracyjnego. Aktywiści zarzucili władzom uczelni "przykrywanie" tematu i zamiatanie go pod dywan. - Niestety Uniwersytet Warszawski, pomimo docierających z wielu stron informacji o przemocy ze strony doktoranta, rozpoczął wobec niego jedynie postępowanie dotyczące obrotu substancjami odurzającymi - oświadczył SKA. 

Oskarżony publicznie został Marcin Kozak, doktorant i publicysta "Oko.press". Redakcja portalu zerwała z nim współpracę do czasu wyjaśnienia afery. 

Wersja domniemanej ofiary 

- Koleżanki ostrzegały mnie przed nim. Wszyscy mówili, że wykorzystuje młode studentki, częstuje narkotykami, a w zamian liczy na seks. Nikogo tam nie znałam, byłam kompletnie sama. On niemal codziennie próbował ze mną rozmawiać, proponował narkotyki, ale odmawiałam i traktowałam go chłodno - mówiła studentka "Gazecie Wyborczej". 

- Nie wypiłam dużo, ale w pewnej chwili dziwnie się poczułam. Ocknęłam się na łóżku w jego pokoju. Byłam zupełnie naga, moje ciuchy leżały porozrzucane wokół. Znów odpłynęłam, ale świadomość wracała co kilka minut. Gwałcił mnie do rana, aż jego współlokator zaczął dobijać się do drzwi. Wtedy kazał mi się szybko ubrać, zaprowadził mnie do mojego pokoju, wepchnął do łazienki i zrobił to jeszcze raz. Nie miałam siły walczyć  - relacjonowała 20-latka. 

Jak wynika z relacji studentki, następnego dnia spotkała się z Kozakiem, by wyjaśnić sytuację. Wtedy publicysta dopuścił się kolejnej seksualnej napaści - wyjaśniła kobieta. Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi w tej sprawie śledztwo - również w wątku udzielania narkotyków. Kozak od początku twierdził, że jest ofiarą pomówień, a ze studentką uprawiał seks, ale za obopólną zgodą. Wykładowca UW odniósł się do zarzutów na swoim blogu. 

Odpowiedź Kozaka

- 8 kwietnia o godzinie 11:00 Studencki Komitet Antyfaszystowski oskarżył mnie o brutalny gwałt na studentce, która się do nich zgłosiła. Nie przedstawił żadnych dowodów. Napisano dokładnie to: Marcin Kozak, doktorant na Wydziale "Artes Liberales" Uniwersytetu Warszawskiego, jest gwałcicielem. Wrzucano moje zdjęcia. Rozpoczęła się burza. Nikt nie pytał, czy to prawda. Mediami (w tym społecznościowymi) rządzą emocje i logika skandalu. Wiarygodność nie ma znaczenia - napisał Kozak.

- Atak Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego to lincz oparty na kłamstwie z pominięciem organów uniwersyteckich i państwowych w pierwszej fazie ataku. To kolejny raz, gdy część radykalnego środowiska lewicy tożsamościowej przejawia brak odpowiedzialności za słowa. W przeszłości ci sami ludzie publicznie niesłusznie oskarżyli swojego członka i doprowadzili poprzez eskalację publicznego linczu do jego dwukrotnego pobicia - czytamy w oświadczeniu publicysty. 

Kozak wytknął 20-latce nieścisłości w przekazywaniu informacji o domniemanym gwałcie. Pokazał publicznie wiadomości z messengera, w którym dziewczyna umawia się na spotkania, padają propozycje wyboru alkoholi. Studentka pytała też Kozaka, jak napisać oficjalną wiadomość do dziekana.

- Patrząc na pisemne reakcje dziewczyny po każdym zbliżeniu - entuzjazm i samodzielna, stała inicjatywa dalszego kontaktu. Po trzech 'gwałtach' poprosiła mnie o pomoc przy podaniu na uczelnię i zapraszała na wspólne wyjście w góry czy picie. W następnych dniach porównała mnie do leku antydepresyjnego. I pytała o kolejne spotkania - opisuje Kozak. 

- Karolina w trakcie wyjazdu zdradziła swojego ówczesnego partnera. Po wyjeździe pisemnie przeprosiła mnie za to, że nic o nim nie powiedziała. Zapewniłem ją, że zachowam milczenie - czytamy. Publicysta opublikował też wspólne zdjęcia z dziewczyną, wykonane już po domniemanych gwałtach. Studentka zapewniała go też, że będzie za nim tęsknić. 

- Gwałciciel odniósł się do swojego wyglądu czy charakteru SKA, mijając się z sednem sprawy. Powtarzamy, że w sprawie przemocowych praktyk Marcina Kozaka zgłosiło się ponad 20 kobiet! - zareagował Studencki Komitet Antyfaszystowski na relację Kozaka. 


GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo