Waldemar Legień prezentuje złoty medal z Igrzysk w Barcelonie Fot: PAP/Piotr Teodor Walczak
Waldemar Legień prezentuje złoty medal z Igrzysk w Barcelonie Fot: PAP/Piotr Teodor Walczak

Polskie medale, których miało nie być. Jak nasi sportowcy oszukali przeznaczenie

Redakcja Redakcja Igrzyska w Tokio Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Polscy olimpijczycy podczas startów w Igrzyskach wywalczyli 284 medale. Każdy z tych krążków ma swoją historię. Wśród Biało – Czerwonych są i tacy, których miejsce na podium było wielkim zaskoczeniem. Oto kilka przypadków olimpijskich triumfów naszych sportowców, do których... nie powinno dojść.

24 lipca w Tokio rozpoczną się XXXII Igrzyska Olimpijskie. Polscy kibice liczą, że nasi reprezentanci przywiozą z Azji przynajmniej 16 medali. Wtedy dorobek sportowców znad Wisły zamknie się w 300 krążkach wywalczonych na olimpijskich arenach na przestrzeni lat. Choć za każdy medal naszym bohaterom należą się wielkie brawa i ukłony, to tak po prawdzie, wielu z tych triumfów w ogóle nie powinno być. Oto kilka historii, w których polscy reprezentanci oszukali przeznaczenie.

Rejterada Jarosika

Prawdopodobnie nie byłoby złotego medalu, ani żadnego innego, polskich piłkarzy na Igrzyskach w Monachium w 1972 roku, gdyby nie rejterada Andrzeja Jarosika. W półfinale Biało – Czerwoni przegrywali 0:1 z ZSRR, kiedy trener Kazimierz Górski zdecydował, że wprowadzi na boisko napastnika Zagłębia Sosnowiec Andrzeja Jarosika. Ten jednak, albo przestraszył się presji, albo był obrażony, że w RFN praktycznie nie grał, bo odmówił wejścia na plac gry. Selekcjoner machnął ręką i posłał w bój filigranowego Zygfryda Szołtysika, który strzelił dwa gole i został bohaterem meczu.

Czytaj: 

W finale Polacy po dwóch trafieniach Kazimierza Deyny pokonali Węgrów 2:1 i stanęli na najwyższym stopniu podium. Sukces w Monachium uważa się za podwaliny do późniejszych osiągnięć, które stały się udziałem kadry Górskiego. Już bez Jarosika. Szkoleniowiec nie zapomniał piłkarzowi z Sosnowca niesubordynacji i więcej nie powołał go do drużyny narodowej.

Medal i koks

Prawdziwy rollercoaster stał się udziałem sztangisty Tomasza Zielińskiego. Polak w kategorii do 94 kg w 2012 roku w Londynie był dopiero dziewiąty. Jednak po przebadaniu próbek krwi uczestników rywalizacji w podnoszeniu ciężarów, pierwszych sześciu zawodników zostało... zdyskwalifikowanych za stosowanie dopingu.

image
Tomasz Zieliński w czasie Igrzysk w Londynie. Fot: Wikipedia

Tym samym pan Tomasz awansował na trzecie miejsce i mógł się cieszyć z przyznanego mu brązowego medalu. Na tych samych Igrzyskach brat Tomasza – Adrian Zieliński wydźwigał złoto w kategorii do 85 kg. Cztery lata później Zielińscy nie zostali dopuszczeni do startu w IO w Rio de Janeiro z powodu... wykrycia w ich organizmach niedozwolonych substancji dopingujących.

Skok po złoto

W 1980 roku Igrzyska w Moskwie zostały zbojkotowane przez Komitety Olimpijskie USA, RFN, Japonii, Australii, Nowej Zelandii i Kenii. Był to protest przeciwko agresji Związku Radzieckiego na Afganistan. Absencję faworytów wykorzystał podoficer Ludowego Wojska Polskiego Jan Kowalczyk, który na koniu Artemor wywalczył złoty medal w skoku przez przeszkody. Sukces zawodnika Legii Warszawa uznano za niespodziankę światowego kalibru, bowiem Kowalczyk był do tego momentu raczej anonimowym jeźdźcem.

Złoty strzał

w 1996 roku o filigranowej blondynce, która zniewalała uśmiechem, usłyszał cały świat. Renata Mauer na Igrzyskach w Atlancie wywalczyła złoty medal w strzelaniu z karabinu pneumatycznego. Jako, że była to pierwsza konkurencja Igrzysk, o sukcesie reprezentantki Śląska Wrocław trąbiły wszystkie agencje prasowe globu. Kilka dni później pani Renata wystrzelała jeszcze brąz w konkurencji karabinu sportowego ( strzela się z niego ostrą amunicją). Drugi złoty medal sportsmenka wywalczyła cztery lata później w Sydney.

Wygrywał tylko w IO

Ciekawym przypadkiem sportowca, który mobilizował się wyłącznie na olimpijskie starty jest judoka Waldemar Legień. W 1988 roku zdobył złoto w Seulu. Następnie powtórzył to osiągnięcie cztery lata później w Barcelonie. Co ciekawe, nigdy wcześniej ani później, Legień nie potrafił wygrać zawodów o mistrzostwo świata czy Europy. Niewiele brakowało, żeby medal Legienia w Seulu pozostał tylko w sferze marzeń zawodnika.

image
Waldemar Legień z olimpijskimi medalami. Fot: PAP/Wikipedia

Otóż, przed wylotem do Azji, na zgrupowaniu w Cetniewie doszło do ostrego konfliktu grupy judoków, w której był i Legień, z trenerem Ryszardem Zieniawą. Zawodnicy oskarżali szkoleniowca, że „zajechał ich” podczas przygotowań. Konflikt zażegała dopiero zdecydowana interwencja szefostwa Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Grali jak za Górskiego

Na wspominanych Igrzyskach w Barcelonie pięknie spisali się piłkarze prowadzeni przez nieżyjącego już Janusza Wójcika. Polacy wszystkich lali równo. Grali tak efektownie, że zaczęto ich porównywać do złotej drużyny Kazimierza Górskiego z 1972 roku. Wojciecha Kowalczyka, Andrzeja Juskowiaka i spółkę w finale zatrzymali dopiero gospodarze – Hiszpanie, którzy w obecności 100 tysięcy widzów na Camp Nou w Barcelonie po ciężkim boju wygrali z Polakami 3:2. Trener Wójcik potrafił tak zmobilizować zawodników i wpoić im wiarę we własne możliwości, że kapitalnej atmosfery w ekipie nie zepsuły nawet plotki o tym, że w organizmach Piotra Świerczewskiego, Dariusza Koseły i bramkarza Aleksandra Kłaka wykryto środki dopingujące. Powtórne badanie próbek nie wykazało na szczęście żadnych odstępstw od normy.

Postawił do kąta faworytów

Kulomiot Tomasz Majewski to jeden z najbardziej utytułowanych polskich olimpijczyków. Ma w dorobku dwa złote medale (2008 Pekin i 2012 Londyn). O ile w drugim starcie w stolicy Anglii Polak był uznawany za jednego z głównych pretendentów do zwycięstwa, to w Pekinie pozostawał w głębokim cieniu Amerykanów – Adama Nelsona, Reese Hoffy i Christiana Cantwella. Majewski postawił rywali do kąta i pchając kulę na odległość 21,51 m mógł cieszyć się ze zwycięstwa.

- Fajne jest to, że nie jestem najlepszy z nich, a ze mną przegrali – podsumował swój genialny występ pan Tomasz.


Na koniec dwa przykłady potwornie dramatycznych przeżyć, jakie stały się udziałem dwóch polskich lekkoatletek.

Upokorzyła Hitlera

Nazistowskie Niemcy z wielką pompą zorganizowały Igrzyska w 1936 roku. Zmagania w Berlinie miały być pokazem siły i potęgi hitlerowskiego reżimu. Sportowcy z wielu krajów do tego stopnia ulegli psychologii niemieckich gospodarzy, że choć w duszy pogardzali psychopatą stojącym na czele III Rzeszy, to czekając na dekorację, już na podium, oddawali Hitlerowi cześć nazistowskim pozdrowieniem – unosząc w charakterystycznym geście prawą rękę. 23-letnia oszczepniczka, piękna ciemnowłosa Aleksandra Kwaśniewska, która zdobyła brązowy medal, choć na podium stała z „salutującymi” Hitlerowi Niemkami Tilly Fleischer ( złoto) i Luise Kruger (srebro), nie pozdrowiła „szalonego malarza”. Potem jednak pozowała do zdjęcia z Hitlerem, które w trakcie okupacji wiele razy uratowało jej życie.

Wzięli ją za mężczyznę

Po takim oskarżeniu, można popaść w depresję, albo ze wstydu zapaść się pod ziemię. W 1964 roku na IO w Tokio Ewa Kłobukowska zdobyła złoty medal w sztafecie 4x100 metrów i brąz na dystansie 100 metrów. Jednak radość sportsmenki szybko zamieniła się w złość i smutek. Władze Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego odebrały Polsce oba krążki.


image
Ewa Kłobukowska Fot: Autorstwa J.Szewiński, H. Sourek nr 12 (104), December 1964, Domena publiczna

Jako argument tej absurdalnej decyzji podano, że po badaniach okazało się, że pani Ewa ma jeden chromosom męski powyżej dopuszczalnej normy. W skrócie: Kłobukowską uznano za mężczyznę. Lekkoatletka udowodniła, że decyzja MKOL to piramidalna bzdura, kiedy cztery lata później... urodziła syna. Światowe władze olimpijskie przyznały się do pomyłki dopiero w 1997 roku i zwróciły lekkoatletce oba krążki.


imageŚlubowanie sportowców przed wylotem do Tokio. Fot: PAP

Trzymamy kciuki za deszcz medali Biało – Czerwonych w Tokio. Pozostaje wierzyć, że nasze triumfy w Kraju Kwitnącej Wiśni zostaną osiągnięte w mniej dramatycznych okolicznościach, niż te opisane powyżej.

Piotr Dobrowolski


Czytaj więcej: 

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport