Joanna Senyszyn, posłanka Lewicy. Fot.PAP/Mateusz Marek
Joanna Senyszyn, posłanka Lewicy. Fot.PAP/Mateusz Marek

Senyszyn: Słowa Kamińskiego o stanie wojennym nie były przejęzyczeniem. To strategia PiS

Redakcja Redakcja Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 66
Do niedawna PiS notowało w sondażach około 40 proc. poparcia. Od pewnego czasu jest to kilka punktów procentowych mniej. I w związku z tym wprowadzenie stanu wyjątkowego ma przestraszyć ludzi. A gdy sytuacja jest groźna, wiele osób skupia się wokół władzy. Nieprzypadkowo Mariusz Kamiński trzykrotnie „przejęzyczył się” mówiąc o stanie wojennym. Nic tak ludzi nie przeraża jak wojna. Rząd to wykorzystuje – mówi Salonowi 24 Joanna Senyszyn, posłanka Lewicy.

Sejm nie odrzucił rozporządzenia o stanie wyjątkowym. Lewica chciała odrzucenia. Dlaczego?

Joanna Senyszyn: Uważamy, że nie ma żadnych podstaw do tego, aby wprowadzać stan nadzwyczajny. Nielegalnemu przekraczaniu granicy powinny zapobiec powołane do tego służby – wojsko i Straż Graniczna, bez stanu wyjątkowego.

Przeczytaj też:

Stan wyjątkowy. Co z ograniczeniami dla dziennikarzy? Lewica chce zmiany rozporządzenia

Ale tu pada istotny argument – manewry ZAPAD 2021 na terenie Białorusi i Rosji, mogą doprowadzić do sytuacji, w której w wyniku prowokacji dojdzie do jakichś starć, bardzo groźnych sytuacji?

Argument o tym, że może dojść do zagrożenia ze strony wojsk czy to białoruskich, czy rosyjskich w związku ze ćwiczeniami ZAPAD może robić wrażenie, problem w tym, że stan wyjątkowy wcale przed tym nie chroni. Tymczasem faktem jest, że trwa na granicy kryzys humanitarny. I mamy wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strassburgu, wzywający Polskę do podania wody i żywności ludziom koczującym na granicy oraz do rozpatrzenia wniosków o azyl. Już raz nasz kraj musiał płacić kary za nierozpatrzenie tego typu wniosków. Według konwencji genewskiej, którą Polska podpisała, rozpatrzenie tego typu wniosków jest obowiązkiem.

Jednak niekontrolowany napływ migrantów, przerzucanych przez granicę przez reżim Łukaszenki i Putina może być niezwykle niebezpieczny dla naszego kraju.

Podkreślę, że unijny trybunał ani nie narzucił, ani nawet nie zasugerował, jak Polska ma rozpatrywać te wnioski. Ona ma je rozpatrzyć, a decyzja może być nawet odmowna. Rzecz w tym, że te wnioski muszą być rozpatrzone. Polska nie robiąc tego łamie konwencję. Ochrona granic jest oczywiście bardzo ważna. Ale stan wyjątkowy wcale tej ochrony nie zwiększa. Powód jego wprowadzenia jest zupełnie inny.

Jaki?

Malejące poparcie Prawa i Sprawiedliwości. Do niedawna PiS notowało w sondażach około 40 proc. poparcia. Od pewnego czasu jest to kilka punktów procentowych mniej. I w związku z tym wprowadzenie stanu wyjątkowego ma przestraszyć ludzi. A gdy sytuacja jest groźna, wiele osób skupia się wokół władzy. Nieprzypadkowo Mariusz Kamiński trzykrotnie „przejęzyczył się” mówiąc o stanie wojennym

Sugeruje Pani, że wprowadzany jest stan wojenny nie wyjątkowy? Przecież tak nie jest, to było zwykłe przejęzyczenie…

Wprowadzany jest stan wyjątkowy. Ale słowa o stanie wojennym padły moim zdaniem nieprzypadkowo. Chodzi o to, że w uszach odbiorców zostały słowa o stanie wojennym, a nic tak ludzi nie przeraża jak wojna. Rząd to wykorzystuje.

Sejm nie odrzucił rozporządzenia prezydenta, więc stan wyjątkowy w pasie przygranicznym obowiązuje. Jednak nawet politycy, którzy poparli stan wyjątkowy, jak Jarosław Gowin, przekonują, że należy dopuścić media do relacjonowania tego, co dzieje się na granicy. Podobną opinię wyraził Rzecznik Praw Obywatelskich, profesor Marcin Wiącek.

Zdecydowanie media powinny móc relacjonować sytuację na granicy. Niepokojący jest przypadek dziennikarza Onetu, który pojechał tam tylko zrelacjonować jak wygląda sytuacja. A ma postawione zarzuty. Uważamy, że należy media dopuścić do relacjonowania sytuacji także w rejonie objętym stanem wyjątkowym. I na najbliższym posiedzeniu Sejmu będziemy składać interpelacje w tej sprawie.

W ostatnim czasie mieliśmy jednak posła biegającego z reklamówką, aktywistę niszczącego płot. Czy nie obawiacie się Państwo, że jacyś ludzie w ramach prowokacji mogliby się posłużyć legitymacją dziennikarską, a potem „robić dym” na granicy?

Takie obawy byłyby uzasadnione, gdyby faktycznie ktoś z polskiej strony przedarł się na część białoruską, a Straż Graniczna nie umiała temu zapobiec. Ale przecież w tych wszystkich sytuacjach sobie poradziła. Więc argument ten jest bezzasadny. Media należy dopuścić do relacjonowania sytuacji w rejonie przygranicznym.

Przeczytaj też:

Groszowe emerytury. Prezes ZUS chce ograniczyć prawo do emerytury

Semka o ciężkim przebiegu COVID-19 w szpitalu. "Trudno zapomnieć zapłakane matki i córki"

Tusk wściekły na jedynego stronnika Trzaskowskiego. „Czekają go konsekwencje”


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka