Kamil Durczok był znanym celebrytą, przez lata szefem "Faktów" TVN, gwiazdą TVP. Pod koniec swojego życia wpadł w poważne kłopoty z prawem - m.in. groził mu wyrok do 25 lat więzienia za próbę wyłudzenia kredytu na żonę, spowodował groźną kolizję po spożyciu alkoholu.
Po wszystkich perypetiach nie udało mu się wrócić do dawnej rzeczywistości, gdy był jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy w kraju, który wygrał walkę z nowotworem. W przeszłości odbierał "Wiktory", "Grand Pressy" i "Telekamery". Durczok zmarł w katowickim szpitalu listopadzie 2021 r. na skutek nawrotu przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia.
Zobacz:
- Lekarze o przyczynie śmierci Izabeli z Pszczyny. Przeciwnicy TK będą zdziwieni
- Stanowski kontra Najman w Wieluniu. Burmistrzowi Okrasie nie przeszkadza "Słowik"
- Polskie szanse medalowe w Pekinie. Sukces skoczków byłby scenariuszem na hollywoodzki film
Teraz rodzina zmarłego musi zdecydować, kto przejmie spadek po dziennikarzu - w tym spore zadłużenia. Przed śmiercią Durczok nie spisał testamentu. Do przejęcia majątku nie pali się jedyny syn Durczoka, Kamil Dufek. Z relacji informatorów serwisu "Pomponik" wynika, że 24-letni student nie chce spłacać długów ojca i zajmować się komornikami oraz bankami. Woli skupić się na nauce, obronie pracy magisterskiej i spełnianiu swoich celów osobistych.
- Trauma po tragicznej śmierci ojca już i tak jest wystarczająco mocna, by dokładać do niej jeszcze spłacanie długów po nim. Tam nie było o co walczyć, on nie miał na to sił - mówi znajomy rodziny Durczoków. Jak wyliczał "Fakt", dziennikarz pozostawił dom z basenem w Szczyrku, samochód marki Mercedes, część nieruchomości w Katowicach oraz dostęp do założonej w ubiegłym roku, płatnej aplikacji "Durczokracja".
GW
Komentarze