Gościem Sławomira Jastrzębowskiego w programie "Jastrzębowski wyciska" był korespondent wojenny Jacek Łęski. Źródło: Twitter/@jacekleski
Gościem Sławomira Jastrzębowskiego w programie "Jastrzębowski wyciska" był korespondent wojenny Jacek Łęski. Źródło: Twitter/@jacekleski

"W Irpieniu pierwszy raz na własne oczy zobaczyłem zbrodnie wojenne"

Redakcja Redakcja Jastrzębowski wyciska Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Gościem Sławomira Jastrzębowskiego w programie "Jastrzębowski wyciska" był korespondent wojenny Jacek Łęski. Rozmowa dotyczyła m.in. zbrodni wojennych dokonanych przez Rosjan.

Dziennikarz Telewizji Polskiej od początku relacjonował rosyjską agresję na Ukrainę. Po drugim od wybuchu wojny - kilkutygodniowym - powrocie do kraju postanowił w swoich mediach społecznościowych podzielić się swoją opinią. "Przed oczyma znów obrazy bezsensownej wojny rozpętanej przez Rosjan. Zniszczenia, ludzkie tragedie, ale też solidarność, odwaga i poświęcenie. Zapamiętam, a jak trzeba, wrócę do Charkowa, Kramatorska, Siewierodoniecka i Hostomla" - napisał na Twitterze.

Pierwszy raz w Irpieniu 

Jacek Łęski powiedział w rozmowie z Jastrzębowskim, że jadąc na Ukrainę pierwszego dnia wojny, jechał z przekonaniem, że wróci do Polski za 3-4 dni. Myślał, że Kijów zostanie przejęty przez wojska rosyjskie. 

Korespondent wojenny stwierdził, że zbrodnie wojenne były wiadome od samego początku. Opisał sytuacje z początku inwazji, jak rosyjski czołg z premedytacją wjeżdża w samochód osobowy. "Tłumaczenia Rosji były bez sensu" – dodał.

Sam jednak na własne oczy zobaczył zbrodnię wojenną 13 marca w podkijowskim Irpieniu, gdy po kilku próbach udało mu się wjechać do tego miasta. 

– Wraz z dziennikarzem z Onetu i dwoma młodymi fotografami z Polski z kierunku Kijowa podjechaliśmy do zniszczonego mostu na rzece Irpień. Potem musieliśmy pieszo pokonać kładkę, iść kilkaset metrów do ronda i udało nam się złapać auto, którym dojechaliśmy do miasta – opowiadał. 

– Irpień, gdy byliśmy w nim pierwszy raz, był praktycznie cały zajęty przez Rosjan. Front wtedy stał, ale ostrzał z obu stron był ciągły. Z naszym kierowcą podjechaliśmy na Uniwersytecką i tam zobaczyliśmy rozstrzelane ciała cywilów. Mężczyzna z zakupami leżał na chodniku, kierowca, który został zabity przez żołnierzy rosyjskich leżał przy samochodzie. To po prostu byli cywile. Jak się później okazało ul. Uniwersytecka była właśnie tą granicą, gdzie z jednej strony ostrzał prowadzili Rosjanie, a z drugiej Ukraińcy – dodał.

Cała rozmowa z Jackiem Łęskim tutaj:


MP

Czytaj dalej: 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka