Drożyzna i wysoka inflacja nie jest przeszkodą dla Polaków na wczasach. (fot. Pixabay)
Drożyzna i wysoka inflacja nie jest przeszkodą dla Polaków na wczasach. (fot. Pixabay)

Polacy nie boją się drożyzny. Pełne lokale nad morzem

Redakcja Redakcja Styl życia Obserwuj temat Obserwuj notkę 69
Dziennikarze Onetu udali się do Świnoujścia, aby sprawdzić, jak Polacy radzą sobie z drożyzną i inflacją. Ich zdaniem nasi rodacy nie boją się wysokich cen, co widać po pełnych lokalach gastronomicznych i dużej liczbie ludzi na plażach.

Drożyzna w Świnoujściu

Alicja Wirwicka z Onetu wybrała się do Świnoujścia, aby sprawdzić, jak drożyzna i inflacja daje się we znaki odpoczywającym na wakacjach Polakom. 

Z jej relacji wynika, że w Świnoujściu ceny faktycznie poszybowały w górę, jednak nie zniechęca to przebywających tam turystów.

— Za jedną gotowaną kukurydzę trzeba zapłacić 12 zł. Za hot doga z niewielkiego wózka, który z trudem pcha młody mężczyzna, 15 — czytamy.

Autorka zwraca uwagę, że pomimo wysokich cen, chętnych do zakupów nie brakuje, a chodzący po plaży z lodówkami turystycznymi panowie nie narzekają na brak klientów.

— Czasem tylko ktoś pomarudzi pod nosem, że drogo. Ale ludzie kupują. Woda podobno wyciąga, to głodni — mówi jeden ze sprzedawców, cytowany przez Onet.pl

Pełne lokale

Autorka zwraca uwagę na dużą ilość lokali gastronomicznych w Świnoujściu.

— Restauracje, kawiarnie, niewielkie bary — wszystko ciągnie się właściwie przez całą długość promenady. I o żadnym z tych miejsc nie można było powiedzieć, by świeciło pustkami — zauważa Alicja Wirwicka. Podkreśla przy tym, że każdy z mijanych przez nią lokali wypełniony był klientami.

Dziennikarka relacjonuje, że wybrała się na obiad w lokalu serwującym tradycyjne polskie dania. Zwraca przy tym uwagę, że nie doświadczyła przy tym spotkania ze słynnym "paragonem grozy".

— W sumie za obiad dla dwóch osób składający się z przystawki, dwóch dań głównych, dwóch piw i jednego napoju gazowanego zapłaciliśmy 135 zł. Czy to paragon grozy, o których tyle można poczytać? Nie. Porcje były spore, dania przepyszne — opisuje autorka. Zwraca przy tym uwagę, że podobny posiłek w Szczecinie kosztowałby tyle samo.

Dziennikarka Onetu podkreśla jednak, że zastrzeżenia można mieć do cen napojów, które nie są do końca sprawiedliwe.

— Tzw. autorskie piwo — według rachunku — okazało się Bosmanem za 15 zł i wrzuconymi do środka wiśniami, za które trzeba było dopłacić kolejne trzy zł. Za 200 ml pepsi zapłaciliśmy z kolei dziewięć zł. Mówiąc krótko: lepiej jeść, niż pić — pisze autorka.

Polacy nie boją się drożyzny?

Wywnioskować można zatem, że mimo faktycznego wzrostu cen i inflacji, nie stanowi to przeszkody w wakacyjnym wypoczynku, a "paragony grozy" obecne są nie tylko nad morzem. Wychodzi na to, że koszt posiłku nad morzem nie różni się zbytnio od obiadu w innych większych miastach. 

— No cóż, wakacje to podobno nie jest dobry czas na oszczędzanie, a — co widać na przykładzie Świnoujścia — po dwóch latach pandemii i lockdownów tęskniliśmy za odpoczynkiem — podsumowuje dziennikarka.


RB

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości