Michaił Gorbaczow zmarł w wieku 91 lat. fot. PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV
Michaił Gorbaczow zmarł w wieku 91 lat. fot. PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

Prof. Antoni Dudek: Gorbaczow chciał ratować imperium. Niechcący przyśpieszył jego upadek

Redakcja Redakcja Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 37
Michaił Gorbaczow był ostatnim przywódcą sowieckim, który doskonale zdawał sobie sprawę, że Związek Sowiecki przegrywa rywalizację ze Stanami Zjednoczonymi, a system należy zmodernizować. Jednocześnie był wierzącym komunistą i chciał, poprzez owe reformy zachować istnienie ZSRR. Ale to wszystko w pewnym momencie wymknęło się spod kontroli. Niechcący przyśpieszył upadek imperium – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.

Umarł Michaił Gorbaczow. Jedni twierdzą, że to człowiek, który dzięki swoim reformom wspólnie z Reaganem przyśpieszył rozpad imperium sowieckiego. Inni, że to ostatni dyktator, który do końca chciał ZSRR ocalić, ale mu się to nie udało. Z perspektywy trzydziestu lat od upadku komunizmu, która z tych tez wydaje się bliższa prawdy?

Prof. Antoni Dudek: Paradoksalnie obie interpretacje, choć pozornie sprzeczne, w rzeczywistości sprzeczne nie są. Michaił Gorbaczow był ostatnim przywódcą sowieckim, który doskonale zdawał sobie sprawę, że Związek Sowiecki przegrywa rywalizację ze Stanami Zjednoczonymi, a system należy zmodernizować. Jednocześnie był wierzącym komunistą i chciał poprzez owe reformy zachować istnienie ZSRR. Ale to wszystko w pewnym momencie wymknęło się spod kontroli. Więc tak, niechcący przyśpieszył upadek imperium. Bo gdyby następcą Czernienki został ktoś bardziej zachowawczy, zapewne ten upadek potrwałby jeszcze dobrych parę lat. Choć zarówno niewydolność ekonomiczna, masa sprzeczności, tendencje odśrodkowe poszczególnych republik, czy to bałtyckich, czy w Azji Środkowej dowodził, że do tego rozpadu dojdzie. On nastąpiłby później, ale bardziej gwałtownie. I to, że w ZSRR nie doszło do rozpadu krwawego jak w Jugosławii, działo się dzięki Gorbaczowowi. Niechcący, ale jednak. Dla nas ważne jest, że uchylił doktrynę Breżniewa, otworzył drogę do przemian demokratycznych. Jednak mówiąc te słowa należy pamiętać, że też ma krew na rękach, choćby Litwinów, którzy bronili wieży telewizyjnej po proklamowaniu niepodległości. Gorbaczow wtedy jeszcze, w 1990 roku uważał, że można utrzymać jedność ZSRR. Ale też bardzo szybko wyciągnął wnioski i wycofał się z tego typu działań.

No właśnie, w tym samym roku otrzymał pokojową nagrodę Nobla?

Tak, ale otrzymał ją za rozbrojenie. Żeby było jasne – radykalne zmniejszenie potencjału zbrojnego brało się nie z tego, że uważał, iż zbrojenia są złe. Gorbaczow widział jednak, że wyścig zbrojeń zbyt wiele Sowietów kosztuje. Jednocześnie był zdania, że bez podniesienia poziomu życia obywateli nie da się utrzymać ZSRR. Z tego samego powodu zrobił coś, za co do dziś jest nienawidzony w Rosji. Chodzi o zjednoczenie Niemiec. Kanclerz Helmut Kohl po prostu to zjednoczenie kupił. Najpierw uzyskał zgodę na zjednoczenie, potem wycofanie wojsk sowieckich z terenu Niemiec, wreszcie zgodę na przynależność zjednoczonych już Niemiec do NATO. Za każdym razem zasilał ogromnymi kwotami które jednak nie wystarczyły na uratowanie ZSRR.

Takim bardzo istotnym programem Gorbaczowa miała być Głasnost. I faktycznie była, bo pod koniec lat 80-ych zaczęły się pojawiać także w telewizji PRL programy o odtajnianiu sowieckich akt, wiele rzeczy ujawniono. Ale też tu mamy do czynienia z pewną sprzecznością. To za czasów Gorbaczowa doszło przecież do katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu i ukrywania informacji o wybuchu i skażeniu na masową skalę?

Przepraszam, ale tu będę bronił Gorbaczowa. Głasnost to nie jest rok 1985 zaraz po dojściu do władzy. Ona była efektem Czarnobyla. Gorbaczow zdał sobie sprawę z tego jak fatalne skutki może dać taka blokada informacyjna, zamknięte społeczeństwo, totalna cenzura. To nie jest tak, że Glasnost była wymyślona i nie zdała egzaminu przez Czarnobyl. Przeciwnie. Można powiedzieć, że ona była dzieckiem katastrofy czarnobylskiej. A była bardzo ważna. To ona miała największe znaczenie przy upadku systemu. Bo obywatele sowieccy nagle w gazetach zaczęli czytać o tym, o czym mówiło się jedynie po cichu. To wywołało niemały ferment, a w krajach o silnej tożsamości tendencje odśrodkowe. Chodzi o pribałtykę, Kaukaz, czy republiki w Azji Środkowej, gdzie z kolei islam stał się tym elementem antykomunistycznym. I właśnie Głasnost, nie Pieriestrojka miała największe znaczenie.

Po śmierci Breżniewa na krótko rządy przejął Andropow, który miał plany lekkiego łagodzenia kursu, po jego bardzo krótkich rządach również krótko rządził twardogłowy Czernienko. Jak to się stało, że akurat Michaił Gorbaczow stanął na czele Związku Sowieckiego?

Oczywiście nigdy nie wiemy wszystkiego. Ale dobrze wiemy, że awans do biura politycznego – został jego najmłodszym członkiem – nastąpił jeszcze za Breżniewa. Ale głównym promotorem był Andropow, Gorbaczow był jego pupilkiem. Gdy po krótkim czasie umarł, nastał Czernienko. Był to ostatni triumf „frakcji starców” w partii komunistycznej. Ale Czernienko umarł niespełna rok po Andropowie, który też niewiele dłużej rządził. Wtedy przedstawiciele biura politycznego zdali sobie sprawę, że wybieranie co rok sędziwego przywódcy może być zbyt niebezpieczne dla stabilności ustroju. Więc zdecydowali się na wybór młodszego przywódcy. A, że w biurze politycznym stosunkowo młody był jedynie Michaił Gorbaczow, to on został wybrany. Choć oczywiście za wyborem stali też konkretni ludzie. Mówi się o Andrieju Gromyce, który był wieloletnim ministrem spraw zagranicznych, członkiem biura politycznego, a w ostatnim okresie przewodniczącym Rady Najwyzszej, czyli namiastką prezydenta Związku Sowieckiego. I to Gromyko przekonywał towarzyszy do wyboru Gorbaczowa. Nie znaczy to, że wszyscy byli tym wyborem zachwyceni. Ale zdecydował argument, że nie może kolejny sekretarz umierać każdego roku. I w tym sensie wybór był strzałem w dziesiątkę – wybrano człowieka, który od chwili wyboru przeżył jeszcze 37 lat.

Ostateczny cios Związkowi Sowieckiemu zadał układ białowieski, podpisany przez przywódców trzech republik, które proklamowały niepodległość. Zanim jednak ZSRR się rozpadł, miał miejsce pucz Janajewa, w sierpniu 1991 roku. Nawet dzisiejsi czterdziestolatkowie pamiętają pewną atmosferę grozy w Polsce, że oto cofnęły się wszelkie przemiany, jak puczyści utrzymają się u władzy to odbudują strefy wpływów?

Te obawy były uzasadnione. Gdyby pucz Janajewa się powiódł, to może nie na długo, ale starałby się rozciągnąć swoje wpływy na Europę Środkową. A przypomnijmy, że w sierpniu 1991 roku na terenie Polski stacjonowało jeszcze kilkadziesiąt tysięcy sowieckich żołnierzy. Wprawdzie mówiło się już o ich wycofaniu, ale nikt ich na razie nie wycofywał. Takie faktyczne wycofanie tych żołnierzy miało miejsce na przestrzeni roku 1992 i 1993. A więc sytuacja była dramatyczna. Przypomnijmy, Giennadij Janajew był wiceprezydentem Związku Sowieckiego. I stał można powiedzieć na szczycie piramidy niezadowolenia z działań Gorbaczowa. Stary aparat sowiecki był przerażony demokratyzacją, jawnością i chaosem. Chciał powrotu do starych, dobrych czasów.

W ramach puczu Gorbaczow został uwięziony w areszcie domowym w swej letniej posiadłości na Krymie. Janajew objął władzę. Jak to się stało, że pucz się nie powiódł?

Gorbaczow przez lata wykreował różne siły, z których najpoważniejszą okazał się prezydent Rosji, Borys Jelcyn. Przypomnijmy, że plan ratowania ZSRR zakładał przekształcenie go w luźną federację, dawał republikom sporo swobody. Spośród tych republik najsilniejsza była Rosyjska Socjalistyczna Republika Sowiecka. Po reformach miała swojego prezydenta – był nim Jelcyn. Prezentował on w tym czasie myślenie antyimperialne – uważał, że Moskwa dopłaca do republik, więc Związek Sowiecki należy przekształcić w jakiś bardzo luźny związek. Na zupełnie przeciwnym biegunie stał Janajew, chcący obrony starego porządku. Gorbaczow z kolei chciał ratować ZSRS poprzez nowy traktat związkowy. Kiedy go zaproponował, ekipa Janajewa uderzyła. Ale pucz załamał się po trzech dniach, gdyż zdecydowana większość aparatu siłowego – wojska, milicji, służb – poparła nie Gorbaczowa, ale Jelcyna. Gdy Gorbaczow powrócił z Krymu, okazało się, że Gorbaczow rządzi jedynie na Kremlu. W praktyce władzę ma Jelcyn. Ten okres przejściowy trwał od sierpnia do grudnia, kiedy w Puszczy Białowieskiej przywódcy trzech republik – rosyjskiej – Borys Jelcyn, ukraińskiej – Leonid Krawczuk i białoruskiej – Stanisław Szuszkiewicz, podpisali traktat o wystąpieniu ze Związku Sowieckiego i powołaniu Wspólnoty Niepodległych Państw. Gorbaczow protestował, mówił, że to błąd. W praktyce nie mógł zrobić już nic. Związek Sowiecki przestał istnieć.

Przejdźmy do Polski. Czy zgodziłby się Pan z tezą, stawianą przez niektórych publicystów, że to w Polsce jako jedynym kraju nastąpiła transformacja na wzór gorbaczowowski?

Michaił Gorbaczow chciał utrzymania realnego socjalizmu. W tym sensie, taki bardzo ewolucyjny sposób transformacji, w której przez dłuższy czas prezydentem był jeszcze generał Wojciech Jaruzelski, był bliższy Gorbaczowowi, niż gwałtowna zmiana jak w trakcie aksamitnej rewolucji. Tam dosłownie w kilka tygodni dysydent Vaclav Havel przeniósł się z aresztu domowego do pałacu na Hradczanach, zostając prezydentem. Ale też Gorbaczow usiłował na siłę utrzymać Układ Warszawski, który na krótko przed rozwiązaniem przekształcił się w pakt polityczny. Także RWPG, które przekształciło się w Organizację Współpracy Gospodarczej, obejmującą kraje socjalistyczne ale wyłącznie europejskie. Rząd Tadeusza Mazowieckiego do OWG przystąpił. Ale już rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego w 1991 roku wspólnie z rządem węgierskim z organizacji wystąpił. W książce Zmierzch Dyktatury przytaczam dokument z rozmowy między urzędującym już prezydentem Lechem Wałęsą a Gorbaczowem. Gorbaczow mówi, jak wielkim błędem było rozwiązanie RWPG, trzeba stworzyć podobną organizację. Wałęsa twierdzi, że to nierealne. Gorbaczow nie doceniał niechęci krajów satelickich do Moskwy. Myślał, że Polacy kochają Rosjan. A gdy był w Sopocie, śpiewał mu Andrzej Rosiewicz, nabrał przekonania, że Polacy kochają też samego Gorbaczowa. No nie, większość Polaków go nie kochała. Oczywiście miała pewne nadzieje, że może coś się zmieni. Natomiast też pamiętajmy, że Gorbaczow nie mógł się sprawami Polski zajmować, bo mu się we własnym państwie wszystko sypało. I żadnego planu dla Polski czy innych krajów nie było, bo to się w pewnym momencie wymknęło spod kontroli. Na naszą zresztą korzyść.

Przeczytaj też:


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura