Pojawiły się nowe informacje na temat pijackiej wpadki posła Prawa i Sprawiedliwości Przemysława Czarneckiego, który pod koniec października został znaleziony na przystanku autobusowym, a następnie trafił na izbę wytrzeźwień przy ul. Kolskiej. Więcej szczegółów o incydencie ujawnił w rozmowie z "Super Expressem" anonimowy polityk PiS.
Polityk PiS zdradza, co się przydarzyło Czarneckiemu
Przemysław Czarnecki został znaleziony w stanie upojenia na przystanku autobusowym w Wilanowie w nocy z 21 na 22 października. W ciągu dnia wyszedł z izby wytrzeźwień, a niedługo później rzecznik PiS przekazał, że poseł został zawieszony w prawach członka partii. Sam Czarnecki zdążył już przeprosić za swoje zachowanie.
Według informatora "SE" niewiele brakowało, a Czarneckiemu udałoby się wrócić bezpiecznie do domu z imprezy. Poseł postanowił jednak najpierw zadbać o kolegę z ekipy, którą wyszli na miasto.
- Poseł Czarnecki miał odwieźć jednego ze swoich kolegów taksówką do domu. Pomógł mu się dostać do mieszkania, chociaż sam był przecież w nie najlepszym stanie - ujawnił na łamach tabloidu anonimowy polityk PiS.
Padł mu telefon
Według innego posła w powrocie do domu Czarneckiemu przeszkodził rozładowany telefon - bateria miała paść po tym, jak odprowadził znajomego. Gdy nie mógł zamówić taksówki, polityk poszedł na przystanek autobusowy.
- Przemek postanowił pojechać autobusem do domu, ale go ścięło po drodze. I tak go ścięło, że znalazł się na przystanku na Wilanowie. Patrolująca okolicę straż miejska znalazła go nad ranem - zdradził inny polityk PiS.
SW
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka