Co naprawdę robiło trzech hiszpańskich nurków na Bałtyku? Zdjęcie ilustracyjne, fot. Pixabay
Co naprawdę robiło trzech hiszpańskich nurków na Bałtyku? Zdjęcie ilustracyjne, fot. Pixabay

Tajemnicza akcja nurków na Bałtyku. Podejrzewa się ich o dywersję

Redakcja Redakcja Hobby Obserwuj temat Obserwuj notkę 82
Trzech nurków z Hiszpanii poszukiwali gdańscy ratownicy w nocy soboty na niedzielę na Zatoce Gdańskiej w rejonie Górek Zachodnich. Ich motorówka miała awarię i nurkowie nie mogli wrócić na brzeg. Sprawa budzi wiele wątpliwości, ponieważ miejsce, gdzie znaleziono mężczyzn znajduje się blisko wejścia do Naftoportu, a nurkowie twierdzili, że szukali bursztynu.

Akcja ratunkowa na Bałtyku

Czerwona, czterometrowa motorówka uległa awarii około trzech mil morskich na północ od Górek Zachodnich w rejonie Ujścia Martwej Wisły. Załoga jednostki – trzech nurków z Hiszpanii – wysłała zgłoszenie na numer alarmowy. Obywatele Hiszpanii również próbowali skontaktować się z ratownikami.

- Od godziny 1.53 trwała akcja ratownicza. Otrzymaliśmy sygnał ze straży pożarnej o jednostce, która ma kłopoty na północ od Górek Zachodnich – przekazał Rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR Rafał Goeck i dodał, że na morzu były trudne warunki: stan morza wynosił – 4, siła wiatru 7-8 w skali Beauforta, temperatura powietrza wynosiła plus 6 stopni, a wody plus 3.

Poszukiwania jednostki trwały godzinę. Motorówka znajdowała się ona ok. 2,7 mil morskich (ok. 5 km) na północ od Górek Zachodnich, na jej pokładzie było trzech obywateli Hiszpanii, którzy od co najmniej sześciu godzin nurkowali w rejonie.


Policja wypuściła Hiszpanów

- Obywatele Hiszpanii byli lekko wychłodzeni, ale nie wymagali hospitalizacji – powiedział PAP rzecznik Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR Rafał Goeck.

Mężczyźni zostali zatrzymani przez policję. Policjanci wstępnie ustalili, że łódź nie była wyposażona w podstawowe elementy gwarantujące bezpieczeństwo. Załoga motorówki nie miała uprawnień do jej prowadzenia ani nie uzyskała zgody na nurkowanie. Mundurowi sporządzili dokumentację z całego zdarzenia.

Z ustaleń portalu trojmiasto.pl wynika, że tylko jednego z trzech mężczyzn zidentyfikowano na podstawie dokumentu (paszportu), a pozostałych – na podstawie ustnego oświadczenia (nie mieli przy sobie dokumentów). Mężczyźni mieli również podać numery telefonów, które, jak się okazało, są nieaktywne. Po spisaniu notatek Hiszpanie zostali wypuszczeni.

Kapitanat Portu Gdańsk skierował do policji pismo, ws. ustalenia aktualnego miejsca pobytu Hiszpana, którego w policyjnej notatce określono jako sternika jednostki.

Poławiacze bursztynu czy dywersanci?

Sprawa budzi wiele wątpliwości. Hiszpanie mieli na łodzi skuter podwodny warty kilkadziesiąt tysięcy złotych. To sprzęt do nurkowania z dużą prędkością, umożliwia on szybkie przemieszczanie się pod wodą. Do poławiania bursztynu w ogóle nie jest przydatny, a tym bardziej w rejonie, który w ogóle nie jest atrakcyjny do nurkowania turystycznego czy poszukiwania bursztynu, tym bardziej przy tak złej pogodzie.

Polskie Radio24 zwraca uwagę na fakt, że nurkowie pojawili się w rejonie planowanej budowy pływającego Naftoportu, strategicznej inwestycji, która jest ważnym elementem logistyki dla Polski i Niemiec.

- Nie wygląda to dobrze. Być może władze w porozumieniu z Hiszpanami władze zdecydowały o wypuszczeniu tych osób lub policja po prostu zlekceważyła sprawę. Dla nikogo z osób, które zajmują się kwestiami bezpieczeństwa nie ma wątpliwości, że to poważna sprawa - mówił w rozmowie z Polsat News były szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki.


Poseł Konfederacji Robert Winnicki domaga się specjalnego posiedzenia w tej sprawie.


Z kolei Łukasz Piórewicz, szef Centrum Techniki Nurkowej w Gdyni, który przyznał się do wypożyczenia Hiszpanom sprzętu, powiedział, że to byli nurkowie rekreacyjni. - Trochę bawią mnie sugestie, że to byli jacyś dywersanci - stwierdził Piórewicz.  - Szedłbym raczej w tym kierunku, że to mogą być osoby, które po prostu wpadły na pomysł, żeby zanurkować, będąc akurat w Polsce. I może gdzieś zasłyszeli historię o bursztynie nazywanym przecież złotem Bałtyku i chcieli go przy okazji poszukać. Mówimy często, że Bałtyk weryfikuje nurków. I ci chłopcy zostali przez Bałtyk zweryfikowani - uważa szef Centrum Techniki Nurkowej w Gdyni.

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości