Jerzy S. został skazany za spowodowanie kolizji pod wpływem alkoholu. Na tym nie koniec.
Jerzy S. został skazany za spowodowanie kolizji pod wpływem alkoholu. Na tym nie koniec.

Motocyklista potrącony przez Jerzego S. przerwał milczenie. "Zastraszali mnie"

Redakcja Redakcja Celebryci Obserwuj temat Obserwuj notkę 101
Jerzy S. został symbolicznie skazany za spowodowanie kolizji pod wpływem alkoholu w Krakowie. Jeden z najsłynniejszych polskich aktorów nie może prowadzić auta przez trzy lata i ma do zapłaty grzywnę. Od samego wyroku ciekawsze są jednak kulisy całej sprawy. Poszkodowany motocyklista twierdzi, że nagranie z momentu wypadku jest zmanipulowane, a on sam usłyszał groźby od dwóch mężczyzn, mających broń.

Wyrok w sprawie Jerzego S.

Na rozprawie sądowej nie było Jerzego S. (nie zgodził się na podawanie swoich danych przez media - przyp. red.), pojawił się za to 44-letni motocyklista, potrącony przez aktora w Krakowie w październiku ub. roku. Celebryta został uznany za winnego spowodowania kolizji w stanie nietrzeźwości - otrzymał karę zakazu prowadzenia pojazdów przez trzy lata, grzywny w wysokości 12 tys. zł i 6 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Sąd motywował wyrok "nieposzlakowaną opinią" aktora, który nigdy nie był karany. S. groziła kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat.  

Ktoś groził motocykliście?

Prokuratura domagała się nałożenia zakazu prowadzenia pojazdu na trzy lata, kary w wysokości 45 tys. zł (300 stawek dziennie po 150 zł) oraz przeznaczenia 25 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. W sądzie pojawił się poszkodowany. Motocyklista ujawnił dziennikarzom, że nagranie z momentu wypadku z kamery w motocyklu, którym dysponował sąd, jest zmanipulowane. 

- Nie ma na nim samego momentu kolizji. Wycięta jest także ścieżka dźwiękowa, na której słychać moment uderzenia - stwierdził, cytowany przez "Gazetę Krakowską". Na tym jednak nie koniec. 44-latek miał usłyszeć pogróżki po ujawnieniu afery ze S. na drodze. - Dwóch mężczyzn powiedziało, że jeśli udostępnię nagranie z wypadku, będę miał kłopoty. Mieli ze sobą broń - podkreślił motocyklista. 

Prokuratura ma inne zdanie

Z twierdzeniem poszkodowanego, że nagranie z kamerki zostało przycięte, nie zgadza się prokuratura. - Nagranie zostało dostarczone przez pełnomocnika tego pana, który uczestniczył w zdarzeniu drogowym. Zapewniam, że zawiera niezmanipulowany obraz, bo został zabezpieczony przez biegłego z oryginalnego nośnika. Zawiera dźwięk, jest w kolorze, osobiście je odtwarzałem i nie było wcześniej żadnych uwag - ocenił prokurator Bartłomiej Legutko. 

Ksiądz "opluł" trenera polskich skoczków. Austriak odpowiada


GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości