Trzecia Droga  Szymona Hołowni i Kosiniaka-Kamysza straci poparcie? Fot. PAP/Szymon Pulcyn
Trzecia Droga Szymona Hołowni i Kosiniaka-Kamysza straci poparcie? Fot. PAP/Szymon Pulcyn

Najbardziej znienawidzony polityk dla radykałów z PO. Ekspert wskazuje nazwisko

Redakcja Redakcja Sondaż Obserwuj temat Obserwuj notkę 37
Momentami można odnieść wrażenie, że dla radykalnych zwolenników PO wrogiem jest oczywiście PiS i Zjednoczona Prawica. Ale najbardziej znienawidzonym politykiem nie jest Jarosław Kaczyński, ale lider Polski 2050. I myślę, że on to czuje – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog Instytutu Piłsudskiego.

Jak perspektywy kilku dni ocenia Pan marsz, który się odbył 4 czerwca?

Dr Andrzej Anusz: Nie będę oryginalny – uważam, że to jest sukces Donalda Tuska i Platformy, Koalicji Obywatelskiej. Otwarte jest pytanie, jak wpłynie on na poparcie innych ugrupowań opozycyjnych, które w marszu również uczestniczyły.
Pierwsze sondaże po marszu pokazują, że traci bardzo Trzecia Droga, czyli sojusz Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Czy możemy być świadkami sytuacji w której ta formacja zostanie zmarginalizowana przez Koalicję Obywatelską?
Moim zdaniem Trzecia Droga w tej chwili jest bardzo zagrożona. Myślę, że najbliższe sondaże jeszcze mocniej pokażą, że Koalicja Obywatelska się wzmocni, natomiast tendencja spadkowa Trzeciej Drogi jeszcze się pogłębi. Dziś spadła ona poniżej 10 proc. A możemy się spodziewać w niedługim czasie sondaży na poziomie 8, a nawet poniżej 8 proc. poparcia dla tej formacji. To będzie dla niej dramat w sytuacji, gdy liderzy zadeklarowali, że do wyborów idą jako koalicja wyborcza. Czyli aby wejść do Sejmu, będą musieli przekroczyć nie 5 proc., ale właśnie 8. Jeśli już  sondażu będą poniżej progu wejścia do Sejmu, będzie już tylko gorzej.



Czy w takiej sytuacji bardziej realne jest dołączenie Trzeciej Drogi do Koalicji Obywatelskiej, czy raczej Donald Tusk postawi na zmarginalizowanie tej formacji tak, by przejąć jej elektorat, bez polityków?

W samej Polsce 2050 oraz Polskim Stronnictwie Ludowym jest dziś nerwowe analizowanie różnych scenariuszy. Pierwszym jest ostatnia próba dołączenia do Koalicji Obywatelskiej. To nie jest tak, że Donald Tusk teraz Kosiniaka-Kamysza i Hołowni by nie przyjął. Ale zrobiłby to moim zdaniem na dużo, dużo gorszych warunkach, niż jeszcze kilka miesięcy temu. Bardziej prawdopodobny wydaje mi się jednak drugi scenariusz, czyli decyzja o rezygnacji startu jako koalicja, ale jako Polskie Stronnictwo Ludowe. Tak, by walczyć o przekroczenie progu 5 procent. Oczywiście taki komitet mógłby przyjąć wyborczą nazwę Trzecia Droga, ale de facto ruch Hołowni startowałby z list PSL. Takie rozwiązanie PSL przerabiał z Pawłem Kukizem w 2019 roku i wtedy przyniosło to skutki.  

Czy z punktu widzenia PSL nie byłoby sensowniejszym rozwiązaniem pójście nie z Polską 2050, ale z niedużymi organizacjami centroprawicowymi, budowa takiej umiarkowanej chadecji, by zbierać niezadowolonych wyborców PiS?

Tak, moim zdaniem byłby to bardzo racjonalny scenariusz, ale PSL już jest w sojuszu z Szymonem Hołownią, który jeśliby zdecydował się pójść z Platformą, to tylko razem z PSL. Zbyt daleko to zaszło, by teraz miał opuścić Kosiniaka-Kamysza. W sensie i politycznym i psychologicznym i symbolicznym byłaby to po prostu klęska jego pomysłu politycznego. Hołownia wchodził na scenę jako ten, który zakończy wojnę polsko-polską, nie będzie ani z PiS-em, ani z PO. Ale będzie przeciwko partiom. I nagle się złamał dogadując z PSL-em, najstarszą istniejącą partią w Polsce.


Gdyby teraz nagle po kilku tygodniach dokonał wolty i poszedł do Koalicji Obywatelskiej, to by się przyznał do klęski. Jego zwolennicy uznaliby, że on myśli o sobie, próbuje dla siebie załatwić miejsce w parlamencie. Także wydaje mi się, że jeśliby miałby nastąpić sojusz z Koalicją Obywatelską, to tylko razem z PSL-em. Pytanie, czy  Kosiniak-Kamysz na to się zdecyduje. Tego nie wiemy, natomiast decyzja o rezygnacji ze współpracy z Hołownią też byłaby tuż po zawarciu sojuszu zupełnie dla wyborców niezrozumiała.

W trudnej sytuacji znalazła się też Lewica?

Ale jest to sytuacja dużo lepsza niż na przykład Hołowni. To jest jednak troszeczkę inny elektorat i to widać w sondażach. Nawet jak poparcie idzie w dół, to nie są to takie dramatyczne spadki. W związku z tym wydaje mi się, że oni mogą być dużo spokojniejsi. Włodzimierz Czarzasty prowadzi bardziej pragmatyczną politykę. Przyjął zasadę, że nie będzie szedł na starcie z Tuskiem, z Koalicją Obywatelską. Hołownia w pewnym momencie poszedł. Momentami można odnieść wrażenie, że dla radykalnych zwolenników PO wrogiem jest oczywiście PiS i Zjednoczona Prawica. Ale najbardziej znienawidzonym politykiem nie jest Jarosław Kaczyński, ale właśnie lider Polski 2050. I myślę, że on to czuje.

W sondażach cały czas liderem jest PiS. Tusk 4 czerwca odniósł sukces i przede wszystkim wygrał rywalizacją o przywództwo opozycji, nie brak jednak opinii, że dla PiS walka właśnie z Tuskiem jest scenariuszem wymarzonym. Czy Koalicja Obywatelska ma szansę teraz dzięki efektowi kuli śnieżnej wyprzedzić partię rządzącą i zdecydowanie wygrać, czy też ziści się sen PiS-owców – Zjednoczona Prawica utrzyma nieznaczną przewagę, ale potencjalni koalicjanci KO nie znajdą się w parlamencie i obóz rządzący utrzyma władzę?

Oczywiście, że Donald Tusk podjął ogromne ryzyko minimalizując innych graczy opozycji. Z jednej strony utwierdza dominującą rolę Koalicji Obywatelskiej. Z drugiej ewentualnie może być to pyrrusowe zwycięstwo, gdyż tak się wzmocni kosztem innych formacji opozycyjnych,  że jedna nie przekroczy progu, druga ledwo, ledwo przekroczy i zabraknie mandatów koniecznych do tego, żeby PiS-owi odebrać władzę. To po pierwsze. Ale po drugie, moim zdaniem PiS też stoi przed ogromnym i trudnym wyzwaniem. Bez próby poszerzenia własnego elektoratu, dotarcia do środowisk z jednej strony popierających dziś Konfederację, z drugiej umiarkowanych, którzy dziś nie potrafią wskazać na kogo głosują, będzie tracił. Pytanie, czy PiS jest w stanie taki ruch wykonać w sensie politycznym, medialnym, społecznym.

Załóżmy, że sprawdzą się oba scenariusze – PiS i KO odwołają się jedynie do najtwardszych elektoratów, zniechęceni niezdecydowani wyborcy do głosowania nie pójdą, bądź zagłosują z zatkanym nosem przeciwko komuś – czy przyszły parlament, niezależnie kto  wygra – przy niemal remisowym wyniku i wyeliminowanym elektoracie środka będzie miał jakikolwiek mandat do sprawowania władzy, czy czeka nas totalny chaos?

Rysuje się nam scenariusz, w którym większość parlamentarna będzie bardzo chwiejna. PiS-owi będzie troszeczkę łatwiej, dlatego że on ma tzw. sprzyjające otoczenie. Czyli swojego prezydenta, który w ostatnich tygodniach podpisując ustawę o komisji ds. rosyjskich wpływów mocniej skleił się politycznie z PiS-em. Moim zdaniem nawet gdyby chciał do wyborów już nie będzie w stanie się się odkleić.


Partia rządząca ma też instytucje, które jej ułatwiłyby utrzymanie władzy. Ale najpewniej po wyborach będziemy mieć do czynienia z patem politycznym. Nie będzie większości, która byłaby w stanie sprawnie zarządzać państwem. A wyzwania, zwłaszcza w obecnych okolicznościach międzynarodowych, są ogromne. W związku z tym nie wykluczam sytuacji, w której kilka miesięcy po wyborach dojdzie do skrócenia kadencji Sejmu i powtórnego głosowania.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka