źródło: Pixabay.com
źródło: Pixabay.com

Ukraina zakazuje importu polskiego drobiu i jaj. Dramat zwierząt na granicy

Redakcja Redakcja Handel Obserwuj temat Obserwuj notkę 41
Polscy rolnicy są wściekli. Ukraina wprowadziła 13 lipca zakaz importu jaj wylęgowych, żywego drobiu oraz produktów i surowców pochodzących z drobiu z powodu podejrzeń o wystąpieniu groźnej choroby. Główny Inspektorat Weterynarii potwierdził te informacje i wydał specjalny komunikat. Tymczasem setki tysięcy zwierząt na granicy może zginąć w męczarniach.

Koniec z importem jaj i drobiu na Ukrainę. Przynajmniej na razie

Niestety, informacje o zakazie potwierdził Główny Inspektorat Weterynarii. Urząd wystosował komunikat, w którym przyznaje, że w jednym z województw rzekomo odkryto ognisko groźnej choroby drobiu.

"W związku z wystąpieniem w województwie podlaskim ogniska rzekomego pomoru drobiu, władze Ukrainy decyzją z dnia 13 lipca 2023 r. wprowadziły zakaz importu z całego terytorium Polski jaj wylęgowych, żywego drobiu oraz produktów i surowców pochodzących z drobiu za wyjątkiem produktów, które zostały przetworzone metodą gwarantującą zniszczenie czynnika wywołującego daną chorobę. Zgodnie z wymogami dotyczącymi importu na obszar celny Ukrainy żywych zwierząt i ich materiału reprodukcyjnego, produktów spożywczych pochodzenia zwierzęcego, paszy, siana, słomy, a także produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego oraz produktów pochodnych przyjętymi Rozporządzeniem Ministra Polityki Rolnej i Żywności Ukrainy" - czytamy w dokumencie.


Tej choroby nie było w Polsce od 49 lat

Sprawa jest zagadkowa. Portal Spożywczy, powołując się na inspekcję weterynaryjną informuje, że byłyby  to pierwszy przypadek pomoru drobiu w Polsce od 49 lat.

Ognisko tej choroby wykryto rzekomo 12 lipca na fermie drobiu w Topilcu w gminie Turośń Kościelna w powiecie białostockim.

Dramat producentów. Miliony zwierząt mogą zginąć w męczarniach

Ukraińskie embargo może przynieść fatalne skutki. Z powodu zamknięcia granicy w strasznych męczarniach może zginąć pół miliona kilkudniowych piskląt, które czekają na wjazd do naszego sąsiada w zakontraktowanych transportach. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz informuje, że producenci "robią wszystko by zapobiec tej tragedii".

- Pisklęta kurcząt rzeźnych dostarcza się do odbiorców w około 24 godzin po wykluciu. Są one przewożone w specjalnych pojazdach tak by zapewnić im optymalne warunki. Niestety, samochody te nie są przystosowane do kilkudniowej zwłoki. Dlatego jeśli w ciągu najbliższych godzin sytuacja się nie zmieni pisklęta zginą w męczarniach - wyjaśnia cytowana przez Portal Spożywczy Katarzyna Gawrońska, dyrektor KIPDiP.

Gawrońska dodaje, że po stronie ukraińskiej nie widać woli do zmiany decyzji. Sprawa jest o tyle dziwna, że rzekomy pomór drobiu wystąpił tylko w jednym powiecie, a tymczasem nasz sąsiad wprowadził zakaz importu drobiu i jaj z całej Polski.

MB

Źródło zdjęcia: Kurze pisklę. Fot. Pixabay.com

Czytaj dalej:


Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka